#KV7Rq
Pewnego dnia koleżanka poprosiła mnie, żebym jej coś przyniosła z lodówki, no więc poszłam. Zobaczyłam, że mój przyjaciel jak zwykle przyniósł sobie jakieś słodkości... i tym razem nie wytrzymałam – zakosiłam mu jeden smakowicie wyglądający jogurt, wzięłam to, co miałam przynieść koleżance i zwiałam z miejsca zbrodni. Jogurt zjadłam potem w tajemnicy przed wszystkimi. Strasznie głupio mi po tym było, nie powinnam dać się ponieść. O dziwo, przyjaciel o niczym nie wspominał, chyba się nie zorientował.
Kilka dni później znowu mu coś podkradłam. Znowu czułam się po tym źle, ale smakowało mi, nie powiem, że nie. To zdarzało się coraz częściej – podbierałam mu coś i nie mogłam przestać.
Po dłuższym czasie przyjaciel poprosił mnie na chwilę na rozmowę. Oblał mnie zimny pot, myślałam, że mnie nakrył i teraz chce mi o tym powiedzieć, albo po prostu się domyśla, że to ja. Przygotowana na najgorsze słuchałam, co ma do powiedzenia. Wyznał, że ktoś mu ciągle podkrada jedzenie z lodówki, że nie chciał nic nikomu mówić, bo myślał, że po prostu komuś się myli, ale to jednak nie może być przypadek. Odetchnęłam z ulgą, że się nie domyśla, że to ja, ale później znowu przestraszyłam się, gdy powiedział, że zastanawia się, czy komuś o tym nie donieść. W końcu złodziej musi zostać złapany. Przerażona ja wpadłam na genialny pomysł. Widziałam w internecie jakąś historię, że gdy komuś podkradali jedzenie w pracy, ten ktoś podłożył tam środek na przeczyszczenie czy coś takiego i złodziej po kradzieży i zjedzeniu tego produktu z tym środkiem przestał podkradać jedzenie. Przekonałam przyjaciela, żeby spróbował tej metody, zamiast od razu donosić i starać się znaleźć sprawcę. Mówiłam, że to super plan, jak ktoś zje to jedzenie, to dostanie takiej biegunki, że już w życiu mu nic nie podbierze. Przyjaciel bardzo się rozradował i uznał, że to super plan. Kolejnego dnia przyniósł ciasto nafaszerowane ogromną ilością środka na przeczyszczenie. Jakoś w połowie dnia poszłam do lodówki i upewniwszy się, że nikt mnie nie widzi, wzięłam to ciasto, schowałam do reklamówki i się ulotniłam. Później wyrzuciłam je do śmietnika.
Po tym dniu przestałam już podbierać cokolwiek przyjacielowi, a on był wręcz zachwycony moją metodą, dziękował mi za to, że pozbył się tego problemu. Mam nadzieję, że nigdy się nie dowie o tym, kto był tym złodziejem. Do dzisiaj mi głupio.
Żałosne zachowanie. Skoro masz ochotę na ciasto czy jogurt, to kup i przynieś do pracy. Mogłoby się wydawać oczywiste!? Ktoś może chodzić przez ciebie głodny, a kradzież, to kradzież.
I nie nosi się do pracy jedzenia, by się nim dzielić, ale spożyć stosowną ilość kalorii potrzebna do funkcjonowała.
Takie wyjadanie komuś jedzenia jest dobrym sposobem na zrzucenie wagi. I to dla dwóch osób na raz!
Złodziej nie tyje, bo kradzione nie tuczy a okradany również nie, bo nie ma czego jeść.
Już od pierwszych zdań wyznania widać, że masz raczej mentalność dziecka niż osoby dorosłej. Dlaczego ktoś w pracy miałby się z Tobą dzielić swoim jogurtem, który przyniósł do pracy? Jesteś dorosła, pracujesz, zarabiasz to jak chcesz to sobie kup. Ślinka Ci cieknie, bo kolega ma takie fajne ciasto? To poproś o przepis i sobie zrób. Nikt nie ma żadnego obowiązku Cię dokarmiać.
Jakby za regularne kradzieże w pracy poszła dyscyplinarka to może by zadziałało na Ciebie otrzeźwiająco.
Nigdy nie przeszkadzało mi, że się nie dzięki, dlatego ukradłam mu jogurt…
Chyba przeszkadzało
Straszna egoistka z Ciebie. Kolega przynosił sobie jedzenie, ale się z damą nie dzielił, więc ukradłaś. Jak on mógł się nie dzielić... A na rozmowę pewnie wziął Ciebie, bo wiedział, że to Ty, ale nie chciał wprost powiedzieć. Może miał nadzieję, że się zreflektujesz.
Słaby z Ciebie przyjaciel.
Zacytuję klasyka: Kali ukraść krowę dobrze, Kalemu ukraść krowę źle.
Może warto by było w jakiś sposób mu to zadośćuczynić?
Rzeczywiście. Dobry pomysł.
Bo ciężko kupić sobie własny jogurt.