#KTHcq
Zacznę historię od śmierci mamy. Mama święta nie była, zostawiła mnie i ojca niedługo po tym, jak się urodziłem. Mama nie miała nic, więc powołani do spadku nawet nie pomyśleliśmy, by się czegoś zrzekać. Okazało się, że miała malutką działeczkę ROD wartą około 5 tysięcy. Kilka tygodni później dostałem pismo z banku, iż jako jeden ze spadkobierców jestem powołany do uregulowania kredytu po zmarłej w kwocie 35 000 zł. Zacząłem szperać co można z tym zrobić, no i nie bojąc się tego, co może się wydarzyć, ze względu na dziedziczenie z dobrodziejstwem inwentarza, spodziewałem się spłaty w wysokości tego, co dostałem ze sprzedaży działki po mamie i tyle. Sporządziłem wykaz inwentarza, wysłałem do właściwego sądu, poszedłem do banku, a bank powołując się na przepisy, iż dopóki nie ma wykonanego działu spadku, odpowiedzialność jest solidarna, a w banku ma pojawić się każdy ze spadkobierców. Prawnik potwierdził, że bank ma rację. Brat i siostra na moje prośby, by zrobić dział spadku, zablokowali mój numer, przestali odpowiadać, zaczęli mnie wyzywać, grozić mi. Oni zarejestrowali tylko to, że jest dług do spłaty. Bank przybił mi w całości to zobowiązanie, powołując się jw. i chcąc nie chcąc, musiałem to wszystko spłacić sam. Wystąpiłem do rodzeństwa o wypłatę świadczenia regresowego, założyłem im sprawę, którą wygrałem i zostało mi przysądzone 2/3 kwoty całego zobowiązania do zwrotu, ale że oboje są niewypłacalni (patola na zasiłkach), ich dług wobec mnie leży na stercie innych długów wobec innych wierzycieli i nic nie da się z nim zrobić.
Przechodząc do sprawy taty. Wychowywał mnie sam i wiele mu zawdzięczam. Robił wszystko, żeby nie brakowało mi niczego. Opiekowałem się nim do ostatniego dnia. Tato nie był zamożny, po rozwodzie z matką moich braci kupił mieszkanie, które przepisał na mnie umową dożywocia. Bracia nie chcieli mieć z nim nic wspólnego, więc w ogóle się nie interesowali ani nim, ani mną – ja byłem obcy. Do momentu śmierci i wyjścia na jaw, że tato przepisał mi mieszkanie umową dożywocia (nie wchodzi w zachowek), a także wydziedziczył ich w testamencie. Pomimo tego, że nie mogą ugrać nic, bo po sytuacji z mamą tato zrobił wszystko, żeby dwaj bracia, którzy mieli go całe życie gdzieś, nie dostali nic, żebym ja nie był poszkodowany, to oni dalej próbują. Miałem już trzy sprawy w sądzie z ich wniosku o zachowek (nienależny), o nakłonienie ojca do niewłaściwego rozporządzania majątkiem i o podstawienie notariusza! Wszystkie sprawy przegrali, ale ja po sądach trzy lata się bujałem.
Rodzina piękna sprawa, ale tylko na zdjęciu.
Gdzieś na początku roku zmarł brat babci. Jego dzieci pożarły się o spadek - a jest o co - dom ponad 300 m2, spora działka i to w miejscowości nadmorskiej ~~1 km od morza. Do tego kilka kg złota w kosztownościach, dzieła sztuki itd. Ciotki i wujkowie nasyłają na siebie swoich rzeczoznawców, którzy podają zupełnie inne wartości domu i działki. Do tego kosztowności ze złota zniknęły i oskarżają się wzajemnie kto je sobie przywłaszczył. Sprawa będzie się ciągnąć pewnie latami, a gdyby się dogadali podzielili uczciwie i sprzedali nieruchomości, to i tak każde z nich było by ustawione do końca życia.
Celem dopełnienia historii i rozwiania niejasności, moi rodzice nie mieli ślubu.
W tym przypadku to niestety nawet nie na zdjęciach, bo przecież nie utrzymujecie kontaktu.