#JzlO6
Pojechałam z chłopakiem na wieś do jego dziadków. Z jakieś przyczyny mają tam toaletę z dziurą w podłodze zamiast faktycznej ubikacji. Kucasz sobie na takich podnóżkach, robisz swoje i zalewasz wodą, by spłukać. Otóż nienawidzę tej toalety, totalnie mnie tam blokuje, jednak po kilku dniach pobytu u dziadków i jedzenia po babcinemu moje jelita się w końcu zbuntowały i musiałam skorzystać z tej nieszczęsnej toalety. Niestety, to co ze mnie wyszło po tych kilku dniach, nie dało się spłukać... Panika, pod ręką żadnej szczotki ani nic. Próbowałam przepchać to jakoś papierem, ale pogorszyłam sytuację tak, że woda już całkowicie nie chciała przelatywać. W mojej głowie już się pojawiały scenariusze, by uciec, nigdy nie wracać i zakopać się w jakiejś dziurze hańby. Po długiej walce ze sobą musiałam zawołać chłopaka, by znalazł mi jakieś narzędzia i pomógł mi spłukać tego potwora. Byłam przerażona, że to będzie pewnie nasza ostatnia wycieczka, jednak on mnie uspokoił, stwierdził, że takie sytuacje to tutaj norma i spokojnie pomógł mi wszystko posprzątać.
Dalej mi wstyd jak cholera. I mam ochotę zapaść się pod ziemię. Na wieś do jego dziadków już chyba nigdy nie pojadę.
No tak, bo przecież lepiej udawać, że wszyscy sramy motylkami, a do toalety chodzimy dla odprężenia. Chłopak nie miał z tym problemu, więc przestań przeżywać.
Potwierdzam, bo jestem ze wsi. My mieszkający poza miastami chodzimy defekować do lasu, żeby nie pobrudzić sedesu, także żeby nie przytkać odpływu muszli.
Na prawdę, ludzie to mają tak błahe problemy, że chyba należy pogratulować życia.
Fejk, kobiety nie robią kupy.