#JqBgV
Czynników było więcej — najpierw czytanie mi książek, potem zachęcanie do samodzielnego czytania (co poskutkowało, czytam około 100 książek rocznie), zagadki logiczne i na krytyczne myślenie. Rodzice naprawdę zadbali, bym była istotą myślącą, potrafiącą krytycznie podchodzić do tematu, ale i rozwiązywać problemy. Jednocześnie bym „znała” i była świadoma świata (nie żeby moje dzieciństwo było sielankowe, ale jak zacznę teraz o tym opowiadać, to zabrzmię jak niewdzięczny gówniarz). Jednak posłanie mnie do prywatnej szkoły miało taki minus, że żyłam w bańce. Nie, nie finansowej, ale edukacyjnej, i jeśli chodzi o wychowanie. Teraz doświadczam szoku za każdym razem, gdy ktoś nie jest wyedukowany na podobnym poziomie co ja (ponieważ uznawałam, że są to podstawy) lub nie ma takiego podejścia do zdobywania wiedzy (nauka nie jest twoim obowiązkiem, jest przywilejem — słowa, z którymi się tak absolutnie zgadzam). Podobnie gdy ktoś nie zna zasad etykiety i eleganckiego wypowiadania się albo nie umie się ubrać stosownie do miejsca i okoliczności.
Ja wiem, to nie są problemy pierwszego świata, właściwie to w ogóle nie jest problem, a jak już, to leży we mnie, ale od dłuższego czasu siedzi mi to w głowie i chciałam się tym podzielić.
Znaczy wychowywałaś się w arystokratycznej rodzinie, na arystokratyczną modłę i jesteś w szoku że nie wszyscy są arystokratami? To coś z tą "znajomością" świata nie bangla za bardzo, względnie jesteś jeszcze młodą osobą która niewiele jeszcze doświadczyła.
Czy poprostu ktoś tu się chciał pochwalić?
Przy okazji, czytanie książek nie ma nic wspólnego z byciem wśród elyty... Mówię to jako prawnuk niepiśmiennego przemytnika który dosłownie nie ma już fizycznie miejsca w domu na nowe książki...
Nie wiem skąd w Polakach takie uwielbienie do poniżania się, ale tego nie rób, bo wygląda to żałośnie.
Doprawdy żałosne jest wciskanie ludziom na siłę intencji której nigdy nie mieli...
Mój pradziadek przemycał towary barką przez granice zaborów. Nie potrafił czytać, umiał jedynie się podpisać. Nie był arystokratą.
To ostatnie jest raczej dość oczywiste...
To fakty. Gdzie widzisz poniżenie?
To, że twoi pradziadkowie byli „arystokratami” nie ma najmniejszego znaczenia. Moja rodzina nie jest arystokracja, tak samo jak twoja, bo tytułów już nie ma i nikt ich nie daje. A i tak mamy eleganckie spotkania, wiemy jak się ubierać i nosić.
Nie ma w Polsce prywatnych szkół bez patologii. Patologia też może się dobrze uczyć mimo, że uszy więdną jak się ich słusza.
Chciałaś tylko poudawać kogoś kim nie jesteś. Bogaci i wykształceni ludzie nie piszą o sobie jak postacie z wattpada. A i bogaci ludzie nie uważają, że wykształcenie to przywilej, do pewnego wieku to obowiązek, a dalej to prawo. To smutne, że w Polsce ludzie nawet nie wiedzą jak ludzie z klasą się zachowują i mają wyobrażenia niczym z Anny Kareniny.
Powoli dociera do Ciebie, że jesteś osobą uprzywilejowaną.
A ja Cię rozumiem. Zwyczajnie trudno się dostosować.
Ja pochodzę o zubożałej szlachty. Nie czuję się przez to lepsza od innych.
Widzę, że się wszyscy poczuli Twoim wpisem mocno urażeni. Ja Cię rozumiem, dziwny ten świat.
Dla mnie podstawą jest 60 książek miesięcznie. Popraw interpunkcję, przykładowo poprawnie zdanie powinno być napisane w ten sposób: Podobnie, gdy ktoś nie zna zasad etykiety i eleganckiego wypowiadania się albo nie umie się ubrać stosownie do miejsca i okoliczności. Drugi kwiatek: Nie, nie finansowej, ale edukacyjnej — i jeśli chodzi o wychowanie.Chciałaś zabłysnąć. Nie wyszło.
Ale cię ścisnęło
To wlasnie sa problemy pierwszego swiata, tak wlasnie sie na to mowi. Interpunkcja tez lezy. Ogolnie to brzmisz jak zarozumiala nastolatka, wzglednie jedna lady z tej strony. Az mi sie przypomnial tekt Kudlatego do Iksa w Kilerze: "Widzisz frajerze? Ty byś kurcze 100 lat myślał, byś nie wymyślił. Głupi jesteś taki od tego czytania…"