W latach 80. na jednym z praskich osiedli w Warszawie wśród dzieciaków z wczesnej podstawówki zapanowała histeria o nazwie „czarna ręka”. Ktoś wymyślił historię o pojawiającej się ręce w czarnej rękawiczce, która budziła nasze przerażenie. Ręka miała wychylać się z okienek piwnicznych, zza drzew lub z otwierającego się okna czarnego samochodu. Powtarzane historyjki nakręcały nas w tym przerażeniu; baliśmy się sami wracać do domu, żeby po drodze nam się przypadkiem nie ukazała. Nie wiadomo było dokładnie, czym groziło spotkanie z ręką, ale naprawdę parę tygodni żyliśmy w dość sporej panice. Nie pomagały tłumaczenia dorosłych. W końcu temat rozwiał się, ale najwyraźniej utkwił mi w pamięci.
Dodaj anonimowe wyznanie
Historyjki o czarnym samochodzie chyba były wtedy popularne. Wielu do dziś jest przekonanych że kierowca auta porywał dzieci.
W latach 80-tych to była czarna Wołga, w latach 90-tych czarny Mercedes.
Dziś są opowieści o czarnych migrantach. W przeciwieństwie do rękawicy, te mają dużo więcej wspólnego z prawdą. Ale nie ma się co dziwić. W środowiskach w których oni wyrastali problemy rozwiązywało się nożem/maczetą. Podobnie jakieś kradzieże, rozboje. Albo kogoś napadnę, coś mu ukradnę i będę mógł za to przeżyć dzień/kilka dni, albo będę odczuwał głód. Ten sposób na życie przynieśli ze sobą do kraju wysoko rozwiniętego cywilizacyjnie, niestety oni nie są na takim poziomie mentalnym czy społecznym, i nie potrafią się dostosować do nowego miejsca. Dawanie im za darmo pieniędzy, mieszkań itp. to ogromny błąd, bo kiedy ktoś im to zechce odebrać, zaczną się gromadzić w prawdziwe bandy i jeszcze więcej napadać i zabijać.