#IP2H1
Gdy pewnego dnia byłem u niej w domu, jej siostra wpadła do nas do pokoju i zapytała, czy będziemy szli do sklepu. W sumie to planowaliśmy iść do Biedry po warzywa na surówkę. Młoda poprosiła więc, żebyśmy kupili jej jedno opakowanie wazeliny kosmetycznej.
Mój mroczny przedmiot pożądania odział się zgodnie ze swoją stylówą i już wkrótce ja i moja Mortycja Addams kroczyliśmy w stronę sklepu. Kiedy zabraliśmy się za wybieranie warzywek, do mojej ukochanej zadzwoniła mama, która - jak się okazało - właśnie wróciła z rynku i zrobiła potężne zakupy. "Ogórki tylko były takie jakieś marne, więc jak już w Biedronce jesteście, to proszę - kupcie jednego dorodnego, a ja w międzyczasie przygotuję resztę" - powiedziała.
Wyjęliśmy wszystko z koszyka, wybraliśmy największego ogórasa w dziale warzywnym i siup do kasy. Po drodze zahaczyliśmy o półkę z kosmetykami i zwinęliśmy wazelinę.
Kiedy już byliśmy przy kasie, zdałem sobie sprawę, że połączenie wazeliny, wielkiego ogóra i odzianej w skóry babeczki o aparycji germańskiej dominy może wskazywać na coś zdrożnego. O swoich wątpliwościach poinformowałem moją ukochaną dosłownie kilka sekund przed tym, jak przyszło jej płacić za nasze towary. Spojrzała na taśmę i z przerażeniem podniosła oczy w moją stronę. Tymczasem pani kasjerka wzięła już do ręki ogórka. Moja bladolica anielica spaliła buraka i wskazawszy na mnie swym czarnym szponem rzekła głośno (aby ludzie w kolejce słyszeli):
- Eeeeee... To nic złego... Znaczy się... On jest moim bratem i... eee... my nie tego...
Dopiero wtedy wszyscy z zaciekawieniem rzucili okiem na kupowane przez nas produkty i zaczęli rechotać.
W takich sytuacjach najlepiej nic nie mówić i starać się nie zwracać na siebie uwagi. Potem za każdym razem, gdy szliśmy na zakupy do tego sklepu, to pani kasjerka mrugała do nas oczkiem. Ale my przecież nie tego... eeee...
A co to za różnica, co sobie kto pomyśli?
Nie masz władzy nad cudzymi myślami, spróbuj mieć nad swoimi.
Faktycznie paranoja...
przecież oprócz ogórków były tam też inne warzywa... sam ogórek i wazelina- może ktoś jeszcze by się uśmiechnął pod nosem. Ale rzeczy na surówkę i produkt kosmetyczny... nie widzę nic śmiesznego.
A nawet jeśli, to właściwie co w tym złego? Muszę przyznać, że mnie by rozbawił ogromny ogórek i wazelina, ale nawet by mi nie przyszło do głowy, że ktoś naprawdę kupował to w takim celu. Ot, śmieszny zestaw.
Odlozyli pozostale warzywa i wzieli tylko ogora i wazeline. Czytajcie dokladnie.
śmieszy mnie stwierdzenie, że luba miała "pieszczochy" :D
Co w tym śmiesznego? Pieszczochy to takie skórzane bransoletki z ćwiekami :p
Ajejej, kolekna historia o wazelinie i ogórku.