#Hbuu0
Rok temu po serii badań definitywnie stwierdzono u mnie złośliwego (na maksa, jak wyraził się lekarz) raka prostaty. Zakwalifikowano mnie w trybie pilnym na operację wycięcia prostaty robotem Da Vinci. Dzień przed przyjęciem na oddział urologiczno-onkologiczny miałem spotkanie z panią doktor anestezjologiem, przy czym musiałem wypełnić specjalną ankietę (kto przechodził, ten wie). Napadło mnie na szczerość i w miejscu, gdzie było pytanie o alkohol, napisałem, że mam z tym problem...
Pani doktor, skądinąd bardzo sympatyczna osoba, wywlekła ze mnie, co i jak w związku z moim piciem. Wszystko to opisała w mojej ankiecie i gdy następnego dnia pojawiłem się na oddziale u-o, lekarz poprosił mnie o ankietę od anestezjologa. Poczytał, przyszedł drugi lekarz, który był na tyle dowcipny, że zapytał mnie, czy mam przy sobie wódkę. Skończyło się na tym, że lekarz, który mnie miał przyjąć na oddział, powiedział, że anestezjolodzy, którzy mieliby mnie usypiać, powiedzieli, że absolutnie mnie nie będą usypiać, bo mogą się zdarzyć jakieś dziwne reakcje z mojej strony. Pan doktor dał mi skierowanie do radiologa i numer telefonu do poradni zdrowia psychicznego. U radiologa dowiedziałem się, że radioterapia będzie trwała cały czerwiec, potem jeszcze jakiś bolesny zabieg, a potem hormonoterapia do lipca. Ale jako wstęp do radioterapii musiałem przyjąć zastrzyk z jakimś hormonem. Pielęgniarka, która zrobiła mi zastrzyk, po wszystkim, z uśmieszkiem dała mi ulotkę, mówiąc: „Niech pan to przeczyta”. Przeczytałem. Jest to preparat, który likwiduje produkcję testosteronu. Libido-zero. Rosną mi cycki. A najgorsze jest to, że przychodzą mi do głowy głupie myśli... Kilka dni temu w jednym z marketów była promocja różnego rodzaju sznurów i linek. A ja sprawdzałem, czy byłyby w stanie utrzymać mój ciężar... Przyszło opamiętanie, ale boję się dnia, kiedy to opamiętanie nie przyjdzie.
Ponieważ nie chcę się wypłakiwać przed rodziną, oni mają swoje problemy, to tu jest miejsce, gdzie mogę się wyżalić, wypłakać... Nie wiem. Moim problemem jest to, że siedzi w mojej głowie dwóch „ja”. Jeden mówi „człowieku, ogarnij się, idź na terapię, zacznij odwyk”, a drugi mówi „spoko, nie przejmuj się, strzel se piwko albo lufkę, nic ci nie będzie”. Najgorsze, że ten drugi wygrywa...
Dziwne że wiele osób spożywających na co dzień alko jest usypianych normalnie do operacji. Da Vinci bywa ryzykowne - był przypadek złego skalibrowania robota w szpitalu w którym zaczynali nim operować i wskutek tego zmarła pacjentka operowana na tętniaka aorty. Potem przyznano że gdyby operowano metodą tradycyjną to pacjentka by przeżyła. Kolejny przypadek - "eksperymentu medycznego" kiedy były przeciwskazania do użycia robota chirurgicznego: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/tragiczny-final-eksperymentu-medycznego-myslala-ze-jej-sie-poszczescilo/gee719q
Co więcej, wiele osób które przeszły zabieg usuwania woreczka żółciowego przy pomocy laparoskopowej metody skarży się na powikłania itp. oraz gorsze dochodzenie do siebie niż w przypadku tradycyjnej operacji.
Szkoda zdrowia na alko. Odwyk i znalezienie sobie innego zdrowszego "uzależnienia".
Po przejściu cyklu leczenia pewnie wszystko wróci Ci do normy jeśli chodzi o hormonalne reakcje organizmu. Dużo zdrowia i nie patrzeć w ogóle w stronę regałów z narzędziami ogrodniczymi. Alkohol działa jako depresant, więc nakłada Ci się działanie depresyjne alko z depresją wynikła z choroby :-(
Dzięki.
Nie dziwne, po prostu nie znamy wszystkich szczegółów, a lekarze tak.
A robot idealny nie jest, ale ludzie również, więc wymień jeszcze problemy wynikające z operacji przeprowadzanych w 100% przez ludzi, żeby było po równo. :P
I dobrze zrobili, znajomy moich teściów ukrył alkoholizm, operacji nie przeżył.
A co do twojego drugiego Ja po hormonach - powiem ci jako pacjent onkologiczny, też biorę hormony. Najcięższe są pierwsze miesiące, potem ten drugi Ja się uspokaja, organizm ogarnia. Skutki uboczne hormonoterapii, typu inne owłosienie czy właśnie libido niestety zostaną na dłużej, tutaj lepiej porozmawiaj z żoną/partnerką co i jak. I rzuć alkoholizm, same hormony dają kopa organizmowi, a połączenie z alkoholem to mieszanka niebezpieczna.
Trzymaj się, będzie dobrze, leczenie się skończy i będziesz zdrowy :)
pierwszym krokiem do rozwiązania problemu jest dostrzeżenie go - co udało Ci się zrobić, więc pierwszy krok masz za sobą. Warto o siebie powalczyć i wybrać życie w trzeźwości - jakby nie było, wiele "mietków spod sklepu" zniszczył alkohol właśnie, a nie jakieś inne niezależne przyczyny.Szkoda by było, byś pewnego dnia szeregi tych mietków zasilił.
Nie piję od prawie 3 lat (cykliczne "zaszywanie").
Dobrze wiem o czym pisałeś w kwestii drugiej osobowości, która usprawiedliwia, szuka okazji i rozgrzesza za picie.
Miej pewność, że w abstynencji umysł ci się oczyści, o ile zdecydujesz się nie pić.
Mój drogi umniejszasz sobie nie jesteś skrytopijcą tylko wysoko funkcjonującym alkoholikiem. Nazywaj rzeczy po imieniu to może dotrze, że masz problem i powinieneś się leczyć.
Tak sobie pomyślałem Pani(e)KukySeVraci że w CSK MSWiA w Warszawie skorzystali z pretekstu, żeby mnie nie zoperować, bo to kosztuje konkretną ilość kasy i zlali mnie ciepłym moczem. Ale przyznać muszę, że bałem się tej operacji i teraz myślę, co byłoby lepsze: operacja, czy radio- i hormonoterapia. Nie wiem, to moje pierwsze doświadczenie z rakiem-nieborakiem, który idzie a jak uszczypnie - będzie znak.
KukySeVraci nie ma pojęcia, jak wygląda stan Twojego zdrowia, jakie miałeś wyniki, a już na pewno nie potrafiłby ich odpowiednio zinterpretować.