#HQm00

Nie wszystkie nawyki tak mają, jednak moje w pewnym stopniu niszczą mi życie — i to w dość znacznym stopniu. Zacznijmy od tego, że ciężko jest mi funkcjonować bez planu. Normalne, tak? Tylko ja bez niego nie umiem funkcjonować, jest on tak dokładny, że jestem bliska planowania dokładnie każdej sekundy mojego życia. Mój mózg nie potrafi pojąć, że różne rzeczy się dzieją i czasami coś się przedłuży albo z czegoś trzeba zrezygnować. Nawet jeżeli takie rzeczy nie dzieją się z mojej winy, to ja i tak się obwiniam. Bywa to tak skrajne, że potrafię naprawdę zacząć płakać przez nawet najdrobniejszą rzecz.

Kolejną sprawą jest to, że obsesyjnie sprzątam i przestawiam rzeczy. Wszystko musi leżeć symetrycznie, łóżko musi być idealnie zaścielone, a na biurku musi być pusto, szuflady muszą być domknięte i wszystko musi być na swoim miejscu. Jeżeli nie jest — w mojej opinii — idealnie, to nie mogę się na niczym innym skoncentrować, czuję się źle i na nic nie mam ochoty.

Kolejną rzeczą są notatki. Dosłownie wszystko sobie zapisuję, nawet najgłupsze rzeczy oraz takie, o których każdy by pamiętał i ja prawdopodobnie też, ale po prostu sobie nie ufam i czuję, że jeżeli czegoś sobie nie zapiszę, to na pewno zapomnę, no a przecież wtedy może stać się coś złego, prawda? Jeżeli o notatki chodzi, to mam też inny związany z tym problem. Nawet jak chodziłam do szkoły, to miałam problem z tym, że wszystko, co notowałam, wydawało mi się „mało estetyczne”, więc czasami wyrywałam kartki, a czasami nawet przepisywałam sobie całe zeszyty (!). To jednak jedyna rzecz, którą umiem wyjaśnić, bo jak chodziłam do podstawówki, to mama zawsze nadzorowała mnie odrabiającą lekcje i również wyrywała mi kartki z zeszytu i kazała wszystko przepisywać, póki efekt jej nie zadowolił.

Dodatkowo jestem w stanie czytać książkę albo film kilka razy z rzędu, bo wydaje mi się, że „niewystarczająco” się skoncentrowałam i w zasadzie po prostu się zmuszam i nie odpuszczam sobie nawet jeżeli jestem już tym znudzona i czuję, że znam wszystko na pamięć.

Mniejsze smaczki to liczenie wszystkiego, co się da (np. muszę zamieszać herbatę/kawę 50 razy), robienie wszystkiego ze stoperem, by nie przekroczyć wyznaczonego czasu, no i małe problemy z autoagresją (a one w połączeniu z napadem płaczu zabierają mnóstwo czasu, więc nie jestem w stanie dopilnować, by wszystko szło zgodnie z planem, przez co załamuję się, próbuję od nowa i kółeczko się zamyka).

Wszystko to sprawia, że dosłownie wstydzę się wychodzić do ludzi i mam wrażenie, że nawet moi znajomi uważają mnie za jakieś dziwadło. Próbuję nauczyć się z tym żyć, bo nie wiem, co jeszcze mogę zrobić.
erodos Odpowiedz

To się nazywa nerwica natręctw i polecam udać się z tym do psychiatry. Może pomoże dobrać leki tak, by chociaż część manii wyciszyć.

coztegoze2 Odpowiedz

Możesz iść do psychiatry, bo to się leczy.

Xiuuu Odpowiedz

"bo nie wiem, co jeszcze mogę zrobić."
IŚĆ DO LEKARZA!

Dantavo Odpowiedz

To nie są nawyki, to nerwica natręctw, która powinna być leczona.

Dodaj anonimowe wyznanie