#G1da4
Jakaś dziewczynka już prawie zapłakana i wystraszona czeka na swoją kolej. W jednej chwili odzywa się do niej starszy pan, widząc, co się kroi:
- Jak drzwi się otworzą, to sp*erdalaj jak najdalej, ja tu stoję na czatach.
Siedziałam obok tego mężczyzny i razem z nim improwizowałam małe przedstawienie, że mój bilet zaginął w torebce. Dziewczynka wybiegła na następnym przystanku, a mina kanara była bezcenna :D
Może i zrobiłam źle, ale nie będę oceniała tej dziewczynki.
Trochę nie rozumiem, dlaczego pochwalamy jeżdżenie na gapę. Przecież to nic innego jak brak opłaty za usługę. To tak jakby dziewczynka z opowiadania była u fryzjera, a po skończonej usłudze (malowanie, przycinanie) bezczelnie zbiegła z fotela i wybiegła z salonu. Autorko, wtedy też zatrzymywałabyś fryzjerkę by smarkula mogła uciec?
Jasne są miasta, gdzie komunikacja jest darmowa, ale w większości jednak jest płatna i jest to oczywiste. Nikt nie wchodzi przypadkiem do autobusu. Umowa i regulamin jest jasny, autobus jedzie stąd-dotąd i przejazd kosztuje X. Nie chcesz-nie jedź.
A gdyby smarkula koniecznie musiała gdzieś dojechać, [bo wstaw tu dowolne zmyślone usprawiedliwienie], to nie wybiegłaby gdy tylko miała okazje.
Autorko, nie wiem gdzie pracujesz albo czy w ogóle, ale jeśli tak, to jakbyś się czuła jakby pod koniec przepracowanego miesiąca Twój pracodawca po prostu spier**** z kraju i Ci nie zapłacił za pracę, którą już wykonałaś.
Nigdy nie rozumiałem też hejtu do tzw. kanarów. Wykonują pracę. Nie musieliby, gdyby nie było przyzwolenia społecznego na jeżdżenie na gapę. To naprawdę nie daje +100 do respektu, że gównażeria od młodego uczy się "życia na krawędzi" i "ja nic nie muszę". Za równowartość biletu nikt sobie życia na nowo nie ułoży, a brak opłaty dla usługodawcy to chamstwo i prostactwo.
Czy ja wiem? Dojazd gdzieś autobusem to jednak co innego niż pójście do fryzjera. Gdyby musiała gdzieś dojechać to by nie wybiegła - wybiegłaby bo bardziej się bała mandatu. Wyobraź sobie dziecko z patologicznej rodziny, które musi gdzieś dojechać autobusem, rodzice nie dają pieniędzy na bilet, bo lepiej przechlać, a jakby młoda przyniosła do domu mandat, to dostałaby srogie lanie. Mało jest takich historii? Albo miała technicznie problem z kupieniem biletu i nie poprosila nikogo o pomoc z powodu nieśmiałości, ja byłam taką pierdołą w dzieciństwie na przykład. Wg opisu reakcji dziewczynki na sytuację, perspektywa mandatu musiała być dla niej bardzo stresująca. Nawet jeśli to była próba cwaniaczenia, jest szansa, że po tej akcji przestanie próbować. Jeśli tak będzie, to koszt takiego jednego przejazdu na gapę przewoźnika nie zaboli, gdyby miały iść za tym wnioski na przyszłość. Długi ludzi wobec miejskiej komunikacji w większych miastach są niesamowicie wysokie, rekordziści są winni miliony (dosłownie, widziałam ostatnio zestawienie), może skuteczniejsza windykacja długu byłaby lepszym kierunkiem
Autobus i tak jedzie i spali potencjalnie tę samą ilość paliwa (jakiś niewielki ułamek więcej jeśli jest więcej ludzi, bo większa masa do rozpędzenia przy ruszaniu). To nie to samo co ucieczka od fryzjera, bo fryzjer robi coś specjalnie dla kogoś a nie tak sobie i jak ktoś podstawi głowę to się załapie załapie strzyżenie z trzydziestoma innymi osobami podczas jednego cięcia które i tak się odbywa.
Według mnie jest spora różnica. Fryzjer nie jest koniecznością, nie stać cię to nie idziesz. Autobus często jest jedyną możliwością żeby dojechać do szkoły czy pracy. No i biletu można tak zwyczajnie zapomnieć, czyli jest opłacony i nikogo nie okradasz, po prostu zapomniałeś czy zgubiłeś. Mi się tak zdarzyło za dzieciaka, zostawiłam bilet miesięczny w innej kurtce, ale niestety nikt mnie nie uratował i mandat dostałam.
Większość moich znajomych, którzy kiedykolwiek dostali mandat, po prostu zapomniało lub zgubiło bilet, a nie jeździło na gapę w pełni świadomie i notorycznie.
W zasadzie się z tobą zgadzam, bo to też usługa za którą powinno się płacić.
W zasadzie.... Bo nigdzie indziej nie spotkałam tak wrednych i bezdusznych ludzi jak kanary. Nie chodzi mi o to że wystawiają mandat za jazdę bez biletu - jeśli jadę na gapę to moje ryzyko, zyskam albo stracę, ale o fałsz i wyżywanie się na złapanych, zwłaszcza dzieciakach.
NIENAWIDZĘ kanarów niestety zbiorczo choć większość z nich jest zwykłymi, porządnymi ludźmi. Niestety, ten mały odsetek skur******* zrobił swoje...
Tak swoją drogą, to w UK nie ma kanarów i mają na to naprawdę dobre rozwiązanie. Tam autobusy mają tylko jedne drzwi, te obok kierowcy i wchodząc do autobusu masz dwie opcje - albo kupujesz bilet, albo pokazujesz kierowcy bilet/skanujesz jak masz QR. Nie ma opcji żeby pojechać na gapę.
Nauczcie się, że kradzież to kradzież. Nie powinno być społecznej akceptacji do łamania prawa/regulaminu. Później jako społeczeństwo zaczynacie akceptować wielkomilionowe wały w polityce. Bo przecież wszyscy kradną.
To wy się nauczcie, że świat nie jest zero-jedynkowy, a dzieciak kradnący jabłko z głodu nie jest na tym samym poziomie, co oszuści okradający staruszki metodą na wnuczka czy innego policjanta.
@elbatory, no naprawdę, bardzo dobre rozwiązanie. Zwłaszcza dla kierowców, którzy mają 2 razy więcej pracy. Którzy muszą być kierowcą, bileterem, informacja i osiłkiem, który będzie w stanie wywalić kogoś, kto próbuje wejść na gapę.
Jak tacy kontrolerzy wejdą i ktoś się awanturuje, to wychodzą z takim człowiekiem na ulicę, wzywają policję, a autobus jedzie dalej. W UK cały autobus stoi. Ah ten postępowy, nowoczesny świat, nie to co u nas w ciemnogrodzie.
Mieszkałam w uk przez kilka lat i jeździłam autobusami prawie codziennie. Ani razu autobus nie stał, nikt się nigdy nie kłócił, nie próbował pojechać na gapę, nigdy kierowca nie musiał wzywać policji. Nie wiem, czy to ty masz tak złe zdanie o Polakach, czy to faktycznie angielska kultura jest na wyższym poziomie. Sama sobie odpowiedz.
Przy takim rozwiązaniu nie byłoby tyłu meneli w autobusach
Nie zrobiłaś źle, bardzo dobrze zrobiłaś. Kanarzy zawsze znęcają się nad dziećmi i staruszkami, a patologia jeździ bez biletów na codzień. Pamiętam wszystkie swoje mandaty. Jako dziecko 8-10 lat za brak legitymacji, jakby nie było widać, że jestem dzieckiem, mam mundurek itd. Brak dodatkowego biletu na gitarę. I jako studentka dwa razy za to samo - o jeden dzień „przeterminowany” bilet semestralny. Zawsze w takie dni i na takich trasach gdzie łatwo było się pomylić, gdzie było dużo staruszków pełno było tych kontrolerów.
Pamiętam też, że często jako dziecko jeździłam na gapę. Bo nie dostawałam swoich pieniędzy, miałam te chyba 1.50 na bilet i wystarczyło, że kupiłam wodę, chusteczki, była jakaś zrzutka na ksero i już nagle pieniędzy na autobus nie miałam. Często też zdarzyło się wsiąść do złego autobusu, albo zgubić bilet i co wtedy? Na pieszo iść przez pół miasta? Już bez przesady, żeby ścigać za 1.50 małą płaczącą dziewczynkę wracającą ze szkoły.
jak dla mnie to ściema... jak kontroler zaczyna "inspekkcję" to automatycznie blokuje kasownik/dzrzwi(pomiędzy przystankami) nie ma możliwości wyjścia z autobusu/tranwaju bez sprawdzenia biletu...