#FzoFT
Przejdźmy do historii. To był ciepły, jesienny wieczór. Wielu studentów korzystając z pięknej pogody, zebrało się między akademikami, wspólnie grillując, tańcząc, po prostu bawiąc się. Kończąc kolejne piwko, dostrzegłam w tłumie chłopaka w skórzanej kurtce z papierosem w ustach — od razu wpadł mi w oko. Bad boy idealny — John Travolta XXI wieku, 100% w moim guście. W mojej przepełnionej promilami i scenami z musicalu „Grease” główce zrodził się niecny plan. Wymyśliłam sobie, że odegram scenę niczym z filmu: podejdę, wyjmę mu papierosa z ust, powiem coś w stylu: „Palenie zabija”, po czym sama się zaciągnę. Byłam święcie przekonana, że taki „podryw” zaintryguje go w takim stopniu, że pociągnie rozmowę dalej. A potem wiadomo, ślub i dzieci. Nadeszła ta chwila. Powiedziałam zalotnie: „Heeej”, po czym miałam chwycić jego papierosa... no właśnie — bez okularów. Chwytałam jak debil powietrze, ale za nic nie mogłam trafić ręką w tę cholerną fajkę. Mój wybraniec lekko zirytowany rzucił tylko: „Co ty robisz?!” i zostawił mnie z ręką uniesioną do góry. Stałam w takim szoku dobre kilka sekund, aż w moją twarz trafił rozpędzony bumerang rzucony przez jakiegoś rozbawionego studencika... Tak, on i jego znajomi widzieli całą akcję. A ja stałam z czerwonym ryjem i mrużyłam oczy. Chciałam się zapaść pod ziemię, ale stwierdziłam, że będzie lepiej, jeśli najpierw najem się kiełbasek z grilla.
PS Czasami mijam go na uczelni. Za każdym razem krzywo na mnie patrzy... Jednak za dużo tego bad w tym boyu.
Też bym krzywo patrzyła na osobę, która podchodzi do mnie i macha mi koło twarzy rękoma.
Mam duże problemy ze wzrokiem, więc okazjonalne nie noszę okularów, dla wygody.
Brak jasności i klarowności widzenia jest wygodne?
Sorry, ale to po prostu głupota.