#FuV0m
Mój kolega siedział sobie dzisiaj w pierwszej ławce tuż przy jej biurku... Normalnie ma nadmiar energii, biega, bawi się jak dziecko, jednak kiedy się źle czuje — widać to po nim. Siedział spokojnie, ze spuszczoną głową, nie chciał z nikim rozmawiać. W pewnym momencie zapytał, czy może wyjść do toalety, ponieważ jest mu niedobrze, a rzeczywiście było to po nim widać. Jednak nauczycielka uznała, że kolega symuluje, żeby się nim zajęła i nie prowadziła dalej lekcji, dlatego też nie pozwoliła mu wyjść.
I to był błąd, bo po chwili kolega zwymiotował jej na biurko. Jej mina – bezcenna.
A ja, wstyd się przyznać, pomyślałem, że dobrze jej tak, może następnym razem będzie bardziej wyrozumiała dla swoich uczniów.
Też uważam, że dobrze jej tak. Tylko pan sprzątających trochę szkoda. Ale będzie anegdotka do opowiadania na spotkaniu z okazji 20-lecia matury :)
Bardzo dobrze zrobił. A nauczycielka jakby miała chociaż resztki honoru to by to wylizała zamiast zawracać gitarę paniom sprzątającym.
„Wylizała”, serio? Miałaby się upokorzyć w ten sposób i to by jej zwróciło honor? Zastanów się co Ty właściwie piszesz.
Ludzie dysponują taką niesamowitą metodą rozwiązywania sporów, jak użycie słowa „przepraszam”.
naprawdę dziwi mnie to że ludzie wolą się zrzygać/zesrać w klasie niż wybiec z niej i zrobić to na osobności.
Jeśli chodzi o drugą opcję to zrozumiałe lepiej wyjść z klasy i zrobić to na osobności. Ale jeśli chodzi o zwymiotowanie w klasie to może być to dobra nauczka dla tępego nauczyciela, który ma problem ze zrozumieniem prostej rzeczy jak to, że uczeń może się gorzej poczuć.
Dużo nauczycieli sądzi że ktoś symuluje. W klasie maturalnej wychowawczyni mnie olała kiedy prosiłam o karetkę. Tego samego dnia wylądowałam w szpitalu i prawie straciłam synka
Nauczycielka źle oceniła sytuację. Ale przecież każdy może popełnić błąd, a za jej surowością stoi zapewne cała rzesza uczniów, która przez lata jej doświadczenia nauczycielskiego rzeczywiście symulowała. To może dla porządku rozliczmy jeszcze tych wszystkich śmieszków, których wcześniej wypuszczała z klasy, bo jej tam prawie umierali, a potem spotykała ich za szkołą, w świetnych humorach żartujących z kolegami.