#F6h9o

Choć od obrony mojego dyplomu minęło już kilka lat, są wspomnienia, które nie bledną – jak to związane z profesorem Ambrożym K. Budził respekt – graniczący miejscami z czystą paniką – i był postacią nie do podrobienia: kamienna twarz, żelazne zasady oraz charakterystyczna wada wymowy, w której każde „r” płynnie przechodziło w „ł”.

Podczas egzaminu końcowego aula pękała w szwach. Wszyscy wstrzymali oddech, gdy profesor wkroczył i zmierzył salę chłodnym spojrzeniem. Po chwili milczenia uniósł dłoń i powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu: „Egzamin to powaga. Skupienie. Absolutna cisza. A przede wszystkim – pod żadnym pozorem… nie puszczajcie pały z ust!”.
Chwilę zaległa cisza, po czym przez salę przetoczyła się fala tłumionego śmiechu. Ktoś zakasłał, ktoś inny udawał alergię, wielu gryzło się w język. Profesor, całkowicie nieświadomy efektu swojej wypowiedzi, spojrzał z dezaprobatą: „Czyżby pełspektywa egzaminu państwa tak ładowała?”.

Egzamin przeszedł do historii – nie tylko przez poziom trudności, lecz przez to jedno, niezapomniane zdanie, które do dziś krąży wśród studentów niczym zaklęcie na szczęście. I choć profesor K. z pewnością nie planował zostać autorem najbardziej legendarnej frazy wydziału, właśnie nią zapisał się na zawsze w naszej pamięci.
Cystof Odpowiedz

Respekt to nie jest synonim słowa strach...

Livarot Odpowiedz

Tyle że to nie jest anonimowe - ile żyjących osób ma na imię Ambroży? Pewnie nie więcej niż dziesięć. I to jeszcze profesor.

AdobeOneKenobi

Myślę, że to miał być placeholder nazwiska profesora zaczerpnięty z Akademii pana Kleksa

Dodaj anonimowe wyznanie