#E4HXY

Zacznę od tego, że jestem dwukrotnym wdowcem z bardzo niecodzienną sytuacją rodzinną.
Jestem jedynakiem, a moi rodzice zmarli, gdy byłem dzieckiem. Wychowali mnie dziadkowie i dopóki żyli, byli moją jedyną rodziną.
Z moją pierwszą żoną poznaliśmy się jeszcze w szkole średniej i wbrew trendom pobraliśmy się, kiedy mieliśmy po 20 lat. Wiedziałem, że moja żona to miłość mojego życia i nie wahałem się nawet przez moment. Skończyliśmy studia, doczekaliśmy się dwójki dzieci i kupiliśmy dom. W międzyczasie zmarli moi dziadkowie. Zmarli bez żalu, syci swoich lat, w odstępie miesiąca od siebie. Nie zostałem zupełnie sam, bo byli jeszcze rodzice mojej żony. Naprawdę cudowni ludzie, którzy zastąpili mi nie tylko moich dziadków, ale i dawno nieżyjących rodziców, bo pierwszy raz od dzieciństwa mogłem do kogoś mówić „mamo” i „tato”.
Śmierć jest cały czas gdzieś blisko w moim życiu i kiedy mieliśmy z żoną po 28 lat, znowu się objawiła, zabierając moją ukochaną w prozaicznym wypadku samochodowym. Poślizg na lodzie, dachowanie, szpital i na koniec śmierć. Byłem przy niej w szpitalu, gdy umierała, ale nie odzyskała świadomości. Świat się skończył. Przed upadkiem w rozpacz uratowały mnie dzieci i teściowie. Wiedziałem, że muszę być silny dla nich, że też strasznie cierpią i że mnie potrzebują.
Czas nie leczy ran, tylko je zasklepia, a one cały czas bolą i przypominają o sobie każdego dnia. Bardzo pomagały i pomagają mi na to wizyty na cmentarzu i rozmowy z żoną o codziennych sprawach, co u dzieci, co u rodziców i jak tęsknię.
W taki sposób przeżyłem 3 lata. Nie miałem już żadnych oczekiwań w stosunku do swojego życia, chciałem tylko szczęścia dla moich bliskich. W tej sytuacji zaskoczyli mnie rodzice, którzy umówili mnie na spotkanie z jedną z sąsiadek, też owdowiałą kilka lat temu. Mój i jej początkowy sceptycyzm do swatania został pogrzebany przez to, że doskonale rozumieliśmy się nawzajem przez podobną sytuację życiową. Staliśmy się przyjaciółmi, a z czasem przyjaźń rozkwitła w miłość i takie wręcz młodzieńcze szaleństwo. Znowu mogłem żyć swoim życiem i przeżywać swoje własne szczęście. Pobraliśmy się, kiedy miałem 32 lata. Szybko doczekaliśmy się dziecka i mieliśmy ich w sumie czwórkę, bo żona miała dziecko z pierwszego małżeństwa.
Śmierć znowu pojawiła się w życiu mojej rodziny w postaci nowotworu mojej żony i zabrała ją w ciągu miesiąca od diagnozy. Wpadłem w rozpacz. Nie przetrwałbym, gdyby nie sześcioro staruszków (rodzice mojej pierwszej żony, drugiej żony i jej pierwszego męża). Pomogły też wizyty na cmentarzu i cmentarne rozmowy z obiema żonami.
Minęło kilka lat i moja szóstka ukochanych staruszków znowu próbuje mnie zeswatać: „Jesteś młody i potrzebujesz żony, a dzieci potrzebują mamy”.
Ja sam nie widzę już miejsca w sercu dla jakiejkolwiek innej kobiety. I boję się bólu.
coztegoze2 Odpowiedz

A ja jak czytam Twoją historię to widzę, że tylko coraz więcej miłości masz w życiu. Masz dzieci i aż 6 staruszków jak piszesz, którzy o Ciebie dbają i chcą Cię swatać. Piękne to ile osób o Ciebie dba. Pomyślałbyś, że tyle osób będzie o Ciebie dbać jak byłeś tym dzieckiem, któremu rodzice umarli?

Valentina93 Odpowiedz

Bardzo ci współczuję . Dużo smutku w twoim życiu , życie często wystawia nas na próbę.
Dasz radę , masz dzieci i dla nich jesteś teraz najważniejszy

PeggyBrown2022 Odpowiedz

Spotkały Cię różne tragedie, ale widać, że jesteś twardy i walczysz, żeby się nie załamać. Pamiętaj, że masz dla kogo żyć. Dobrze też, że masz w otoczeniu życzliwe osoby, np. tych 6 staruszków. Choć nie miałam takich zdarzeń jak Ty, też dostaję dużo ciepła od osób starszych, niekoniecznie z rodziny, ale od obcych i zaprzyjaźnionych. "Z bliźnim się możesz zabliźnić". Oprócz rzeczy tak oczywistych, jak relacje z rodziną czy przyjaciółmi, hobby i praca, może terapia pomogłaby Ci bardziej dojść do siebie? Życzę Ci wszystkiego dobrego i bardzo współczuję. Myślę, że jesteś dobrym człowiekiem.

Shido Odpowiedz

Znając historię śmierci wokół Ciebie, na miejscu dziewczyn bałbym się z Tobą spotykać :D

PipitaDeAlcatraz Odpowiedz

Przy którym grobie spędzasz więcej czasu - nr 1 czy nr 2? To brzmi jak bramka nr 1, bramka nr 2 oraz zonk.

Toudi227 Odpowiedz

To brzmi tak niewiarygodnie jak scenariusz do filmu oszukać przeznaczenie.

Livarot Odpowiedz

A to nie jest opowiadanie Edgara Allana Poe?

Frog

"Ligeia"
Choć przecież ciąg zdarzeń, opisany w wyznaniu, jest jak najbardziej prawdopodobny.

Dodaj anonimowe wyznanie