#DyrS8

Zostałem zaproszony na kawalerski do kumpla, 400 km od mojego miejsca zamieszkania, tak więc kilka godzin jazdy pociągiem.
Co ważne dla wyznania — wieczór kawalerski i wieczór panieński odbyły się równolegle w odległych od siebie miejscach, kawalerski w centrum kraju, panieński nad morzem. Oba dokładnie tydzień przed ślubem.

Nasza męska impreza odbyła się z dala od wszelakich pokus w formie niesławnych klubów go-go, barów, mordowni czy melin. My skampiliśmy się na daczy pod miastem. Miejscówka w stylu: 10 ha ziemi w środku lasu, pokaźny sad, dwa domki, strzelnica, do najbliższej miejscowości jakieś 3 km. Dziesięciu chłopa. Grill z górą mięsa. Z dwudziestoma litrami wódki. I morzem piwa. Każdy z komputerem.
Właściciel posesji (świadek) załatwił oczywiście też inne atrakcje. Były trzy sztuki broni palnej (kilka pudełek amunicji gratis). Ktoś przyniósł kuszę, znalazły się miecze treningowe.
Cały czas lawirowaliśmy między lanparty a strzelaniem czy walkami na miecze. Muza, filozoficzno-polityczne rozmowy, wycieczki po więcej piwa do pobliskiej wioski, wpadło kilku sąsiadów z innych działek, więc było wesoło. Całość trwała do rana i dalej, jak wszyscy posnęli i obudzili się pełni nowych sił i chęci leczenia kaca klinami. Nikomu nic się nie stało. Zawiązało się kilka niezłych przyjaźni (większości ludzi nie znałem wcześniej). Był jeden przypadek ciężkiego kacowego porzygu: „To na pewno ten kurczak mi zaszkodził”, ale poza tym spokojnie, bez ekscesów, osób rannych. Nawet zadrapania.

Tymczasem panie kilkaset kilometrów dalej przez cały wieczór krążyły między klubami. Jedna z pań zapomniała, że ma faceta i zaczęła atakować każdego samca, jakiego widziała. Jedna z pań złamała kostkę, druga skręciła nadgarstek. Pani zapominalska tak pokłóciła się z resztą imprezy, że dostała zakaz wstępu na ślub i wesele. Całość skończyła się koło trzeciej w nocy, gdy panie zmordowane i pokłócone zlądowały w swoich pokojach hotelowych.

A to, co działo się na weselu, zasługuje na oddzielną, naprawdę pozytywną, historię.
RykSilnika Odpowiedz

Nie rozumiem organizowania wieczorów zarówno kawalerskich jak i panieńskich. To tak jakby po ślubie nie można było wyjechać z przyjaciółmi bez współmałżonka/i. Jakby człowiek z chwilą nałożenia obrączki znalazł się w więzieniu bez wyjścia. Jeśli dla kogoś wzięcie ślubu to koniec wolności i koniecznie trzeba się "wyszaleć" to wydaje mi się że nie dorósł do małżeństwa.

Meanness

Chyba to się bierze z bardzo dawnych czasów, gdy istotnie tak właśnie było. Często ludzie się nawet nie znali przed ślubem, więc chociaż jakoś ich rodzice dogadali małżeństwo i młodzi byli narzeczonymi, to jednak żyli zupełnie osobno. A też była dość duża hierarchia i konkretne oczekiwania w społeczeństwie. Stąd też istotnie pan po ślubie w tamtych czasach powinien przynosić pieniądze do domu, a nie wydawać tylko na siebie. Ale i tak bardzo często te pieniądze szły na jakieś inne panie (chyba nawet było osobne słowo właśnie na taką drugą panią, która była prawie równa żonie i oczekiwano, że pan będzie ją tez utrzymywał, chyba metresa, bo w angielskim było "mistress", ale mogę nie pamiętać słowa, ogólnie taka legalna kochanka, prawie druga żona). Też panie musiały po ślubie przenieść się do męża, więc istotnie żegnały się z rodziną i z koleżankami. Dopiero jakby mąż pani nie chciał to wtedy może ją odsyłał do rodziców, ale często była wersja oficjalna, że źle się poczuła i dla poratowania zdrowia jest w domku na wsi, a służba się nią opiekuje. Czyli w sumie areszt domowy z dala od cywilizacji. Albo "kobieca histeria" i szpital psychiatryczny. Więc właśnie, wtedy ten wieczór kawalerski i wieczór panieński to istotnie był dzień pożegnania z wolnością, z rodziną, ostatnim dniem bycia wolnym duchem zanim przyjdą obowiązki związane z założeniem rodziny. Dzisiaj jest to po prostu okazja do zabawy. Bo jak ludzie się naprawdę kochają to i tak już mieszkają razem, i tak się nie zdradzą, i tak już dawno sobie obiecali wierność, i tak po ślubie będą robić to samo co robią na te kilka dni przed. Tylko jeśli ktoś by brał ślub bez miłości to może wtedy by ten ślub coś zmieniał i też nie byłoby możliwości wzięcia rozwodu, bo raczej ci ludzie, by nie brali tej opcji pod uwagę. I może wtedy istotnie taki wieczór kawalerski czy panieński to dla nich ostatni dzień szczęścia.

Postac

Każdy powód do imprezy jest dobry. Wieczór kawalerski i panieński też.

SokoliWzrok

Jeśli to faktycznie, taka normalna imprezka, zabawa, to spoko. Jednak zapraszanie jakichś striptizerek czy striptizerów, to jest maksymalnie chore.

Masaichick

To jest po prostu celebrowanie swojej przyjaciółki/ przyjaciela. Normalni ludzie nie widzą tego jako ostatni czas na wyszalenie się, tylko celebracje.

anonimowe6692

Też miałam takie podejście, ale zorganizowali mi panienski trochę na siłę. Wyglądał tak, że siedzialysmy z najbliższymi mi dziewczynami w wynajętym domku z jacuzzi, pilysmy drinki i gadałyśmy o wszystkim. Jakiee trzy miesiące później przyjaciółka miała panieński i wyglądał tak samo. Rozmowy były na różne tematy od zachwytów nad naszymi facetami, przez doświadczenia porodowe po głębsze zwierzenia. W sumie w stylu nocowania z koleżankami w dzieciństwie, tylko z alkoholem i jacuzzi. I było naprawdę fajnie. Kawalerski mojego męża wyglądał podobnie, tylko w górach z ogniskiem. Wszystko zależy jaka to ma formę

ArabellaStrange

Meanness, ale chyba jednak trochę przesadziłaś w kwestii mieszkania ze sobą przed ślubem. W większości chyba właśnie o to chodzi, że przed ślubem nie ma zobowiązań. I można się rozstać w każdej chwili. Założenie, że ludzie przed ślubem już sobie obiecali wierność i wyłączność i już się nigdy nie zdradzą chyba nie ma odbicia w rzeczywistości.

A z kolei pisanie, że ślub coś zmienia wyłącznie jeśli ludzie się nie kochają, to już w ogóle przegięcie. Ja wiem, że internet jest raczej liberalny, ale w realnym życiu wcale tak nie jest, że wszyscy mieszkają ze sobą przed ślubem. Jest całkiem spora grupa ludzi, dla której ślub to jest przejście do nowego życia, najlepszy dzień w życiu i coś bardzo ważnego. I kochają się i mimo to - a raczej właśnie dlatego - wspólne życie zaczynają dopiero po przysiędze.

kanarek86 Odpowiedz

Czy tylko mi wyje syrena alarmowa jak czytam o morzu piwa i wódy oraz strzelnicy, broni i amunicji?

HansVanDanz

Dobrze się skończyło, ale broń palna ot tak i morze alkoholu. Bardzo głupie.

JMoriarty Odpowiedz

Cały ten elaborat ma na celu powiedzenie, że faceci są lepsi niż kobiety?

KurzaStopa

Że według autora chlanie do porzygu jest lepsze niż tańce na mieście.

An0n

Według autora po prostu o wiele lepiej z tych dwóch wieczorów przebiegł kawalerski niż panieński, było niedawno wyznanie o tym jak to na wieczorze kawalerskim doszło do zdrady, ogólnie opis wyglądał tak jak opis wieczoru kawalerskiego dodupyzaurów z Kapitana Bomby i jedyna różnica to, że nikt nie zginął, na pewno chlanie do porzygu na takiej imprezie jest lepsze niż zdrada niezależnie od płci

Charlchen Odpowiedz

Widzicie? Samce tacy fajni, mądrzy, przyjacielscy A samice takie złe, głupie, tylko się kłócą ze sobą. Widzicie?

Dodaj anonimowe wyznanie