#DtxEW

Parę lat temu dostałam ataku wysokiej gorączki. Z podejrzeniem grypy leżałam w łóżku i próbowałam się wykurować. Gorączka była coraz wyższa, doszły do niej wymioty, ból głowy i dziwna wysypka. Wiedząc, że to jest poważniejsze, niż początkowo myślałam, słaniając się na nogach, w towarzystwie mamy udałam się do lekarza. Ten nie poświęcił mi dłużej niż trzy minuty i ignorując resztę objawów, na podstawie wysypki stwierdził... alergię. Wróciłyśmy do domu. Przez resztę dnia nie mogłam niczego zjeść ani wypić, bo wszystko zwracałam w ciągu minuty. Pod wieczór ból głowy był nie do zniesienia. Nie pomagał mi nawet Ketonal. Niewiele z tego pamiętam poza zimnymi rękami mojej mamy, które uciskały miejsca bólu, oraz to, jak gryzłam kołdrę, próbując chociaż trochę sobie ulżyć. Wtedy rodzice zdecydowali się wezwać karetkę. Przyjechał ratownik i po krótkiej rozmowie zalecił stosowanie co dwie godziny naprzemiennie apapu i ibupromu.
Nie wiem, jak przeżyłam tę noc, jednak następny dzień był powtórką poprzedniego, a wieczór przyniósł ból głowy, chyba dwa razy gorszy niż poprzednio. Rodzice ponownie zadzwonili po pogotowie. Z tej nocy zbyt wiele nie pamiętam. Podobno musiałam sama podawać swoje dane, łącznie z PESELem przez telefon, inaczej nie chcieli przyjąć nawet zgłoszenia.
W końcu przyjechał ratownik — na szczęście inny niż poprzednio — który przeraził się, wysłuchawszy moich objawów. Pierwsze, co zrobił, to kazał mi pochylić głowę tak, żeby brodą dotknąć miejsca nad klatką piersiową. Kiedy nie dałam rady, stwierdził sztywność karku, który jest objawem zapalenia opon mózgowych (jak i wyżej wspomniana wysypka, która jest ostatecznym ostrzeżeniem ze strony organizmu — po jej wystąpieniu należy natychmiast poddać się hospitalizacji). Zabrano mnie do szpitala. Tam potwierdzono u mnie bakteryjne zapalenie opon mózgowych (ponoć groźniejsze od wirusowego) oraz sepsę. Lekarz powiedział, że gdyby wtedy mnie nie zabrano do szpitala, zmarłabym w nocy. Leżałam w szpitalu miesiąc, w tym ponad dwa tygodnie w izolatce. Przez następne pół roku miałam zakaz jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Do końca życia będę miała problemy z pamięcią i koncentracją, ponieważ mój mózg musiał ponieść jakieś szkody.

I w tym miejscu wrócę do lekarza, tego od alergii. Na prośbę sanepidu mama poszła po moją kartę pacjenta do przychodni. To był niecały tydzień po wizycie. Lekarz stwierdził, że takowa w ogóle nie miała tam miejsca, nie było też po niej śladu w mojej karcie. A kiedy mama powiedziała, że była osobiście tu z córką, usłyszała: „Panią pamiętam, córki nie”.

Dzięki, polsko służbo zdrowia.
ArabellaStrange Odpowiedz

W jednym się dziwię Twoim rodzicom. Dlaczego sami nie zabrali Cię na SOR? Z połową Twoich objawów już bym była z dzieckiem na izbie przyjęć. Szczęście, że przeżyłaś.

A co do lekarza, to szkoda, że nie poszliście do sądu. Już wystarczyło to oświadczenie „panią pamiętam”, prawnik zrobiłby z tego użytek. Może gdzieś był monitoring. Zdecydowanie lekarz powinien odpowiedzieć za takie zaniedbanie, a przynajmniej, postresować się co mu mogą udowodnić. Niezależnie kto by wygrał tę sprawę, spora szansa, że następnych pacjentów traktowałby z większą uwagą.

MaryL2

No właśnie! Zwykle po takich przeżyciach ludzie odpuszczają walkę, chcą dojść do siebie. Ale warto się zawziąć, wysilić mimo ogromnej przebytej traumy, i powalczyć z takim konowałem. Bo tutaj pierwszy lepszy przechodzień by lepszą diagnozę postawił. Znam przypadek młodego chłopaka, który dwa razy przychodził do lekarki prosząc o EKG, którego mu nie zrobiła i zmarł na serce :/ jeśli macie w sobie jeszcze siłę to walczcie!

Dragomir

A lekarz by powiedział, że mamy też nie pamięta. Monitoring, jeśli jest, to tego dnia by akurat nie działał.

anonimowe6692

Nawet gdyby nie wyciągnęli konsekwencji, warto go przynajmniej postawić przed prokuraturą, żeby pokazać, ze się jednak coś robi. Niekoniecznie byliby w stanie sfałszować dokumentację na tyle skutecznie, żeby wymazać obecność pacjentki. Zależy jaką mieli wtedy dokumentację papierowa czy elektroniczna. Ale pewnie było to na tyle dawno temu, że nikt wtedy nie myślał o zaskarżaniu lekarzy

anonimowe6692

A nie, sorry, parę lat temu.

coztegoze2 Odpowiedz

Bardzo prosta sprawa: lekarz za wizytę na pewno chciał dostać pieniądze, w końcu po to chodzi do pracy żeby zarabiać. Dlatego takie sprawy warto wyjaśniać z NFZ bezpośrednio. Bo jeśli przychodnia ma zapłacone za wizytę, której niby wg kartoteki nie było to jest ewidentnie jakiś problem i warto zgłaszać do NFZ konieczność kontroli takiej placówki. Dzisiaj można sprawdzić udzielone świadczenie w internetowym koncie pacjenta.

coztegoze2

A i spokojnie można w ciągu kilku lat odgrzebać taką sprawę. 2-3-4 lata NFZ bardzo szczegółowo sprawdza wszelkie wątpliwości odnośnie świadczeń, za które zapłaciło a się nie odbyły. No bo skoro wg lekarza nie było wizyty a dostał za nią zapłatę to niech się lekarz tłumaczy NFZ albo niech NFZ wydobędzie kartę pacjenta. Uderzać do NFZ jak w dym, też Rzecznika Praw Pacjenta NFZ.

sosnowiec1913 Odpowiedz

Ja mam patent na takie akcje, kładziesz sie na sor czy w przychodni na podłodze i muszą cię przyjąć, jak nie to niech wzywają policję, wtedy jest protokół z interwencji i w razie czego szpital sie z tego nie wykręci.
Kiedyś mnie chcieli spławić na sor bo miałem tylko 40 stopni..w zimie.

Kuba199205 Odpowiedz

Chyba trzeba poprosić dwóch panów o wymiarach dwa na dwa aby lekarzowi odświezyli pamięć:)

Dragomir

Ty masz chyba maks. 18 lat i fryzurę na brokuła.

Dodaj anonimowe wyznanie