Moja mama nie jest nadopiekuńcza, ale jest jedna rzecz, która mi szkodzi – wyręcza mnie, od zawsze. Za rok wybieram się na studia. Nigdy nie próbowała nauczyć mnie gotować, nie pokazała, jak się prasuje. Mimo że nie jestem głupia, to w aspekcie prac domowych jestem na poziomie 7-latka. Czasami jak śpię, przeciera mi kurze w pokoju i umyje podłogę, więc zostaje mi tylko odkładanie rzeczy z biurka na miejsce. Gdy parę lat temu chciałam usmażyć za nią kotleta, chociaż jednego, to powiedziała, że nie dzisiaj, bo coś tam. Jak miałam ostatnio wymięte spodnie po praniu i chciałam wyprasować, to chciała mnie wyręczyć, zamiast mi pokazać. Umiem usmażyć jakieś łatwe rzeczy, ale próbowałam to robić sama, raczej nie gotowałam czegoś nowego przy niej, bo by się czepiała i by mi nic nie wyszło. Raz na ruski rok zaczyna się drzeć, że inne dzieci to robią to, to i tamto, a ja nawet tego nie potrafię (jak miałam może 12 lat, to prawie przypaliłam budyń, to zaczęła mówić, że inne dzieci gotują obiady, a ja mam z tym problem). Skoro nic prawie ode mnie nie wymaga, to jak mam czegoś się nauczyć? Sama mam latać i się prosić? Nie widzi mi się to, podejrzewam, że ma taką cechę jak ja, czasami wole zrobić coś sama i się namęczyć, bo wiem, że wtedy osiągnę lepszy rezultat.
Studia to będzie skok na głęboką wodę, ale może owocny, tylko najem się na pewno sporo wstydu. Wolałabym, żeby rodzice dawali mi jakieś obowiązki i uczyli różnych prac, bo byłabym spokojna, że mieszkając samemu, na pewno sobie poradzę.
Dodaj anonimowe wyznanie
Moja mama robiła podobnie pod względem prac domowych. Miałam się uczyć i sprzątać swój pokój (a jak nie posprzątałam to mój problem, ona nie wchodziła). Raz na tydzień zetrzeć podłogi w domu jak już byłam starsza. Nie gotować, nie prasować, nie robić prania. A co trochę "Ty mi w ogóle nie pomagasz, ja muszę wszystko sama"!
Na nasze szczęście co kilka lat jeździła do sanatorium na 3 tygodnie, co jakiś czas była w szpitalu na kilka dni/tygodni. I wtedy tata twierdził, że obowiązki mamy muszą przejąć dzieci, bo on już swoje ma (praca zawodowa, gospodarstwo, a mamy nie było zawsze w lecie). Mój brat jest o ponad 10 lat ode mnie starszy, drugi 5, więc nic dziwnego. Ja miałam 6 lat jak pierwszy raz wyjechała. I właśnie w tych chwilach nieobecności mamy nauczyłam się najwięcej. Tata nigdy nie krytykował, że coś niesmacznie ugotowaliśmy albo niedokładnie posprzątane. Przychodził, zjadał, dziękował za obiad. Kilka razy nasz obiad jadły tylko kury, tak przypaliliśmy, ale tata też się nie gniewał. Jedliśmy kanapki.
Jesteś dorosła to rób coś sama, a nie że "rodzice mają ci dawać jakieś obowiązki". Rób w domu coś sama z siebie, żeby rodzice nie musieli cię prosić np. o posprzątanie. Nauczysz się metodą prób i błędów.
Skoro wiesz, że Twoja mama wyciera Ci kurze czy myje podłogę to wiesz, że możesz sama spróbować to zrobić zanim ona to zrobi? A nawet jeśli to zrobi to zrób to sama za 3 dni. W ten sposób zaczniesz sobie ćwiczyć sprzątanie. Jak masz koło 18 lat to możesz też spróbować np. ugotować jajko. Potem sobie spróbuj ugotować ziemniaki itp. Szukaj łatwych przepisów. Jak umiesz smażyć to spróbuj usmażyć jakieś proste placki. Krok po kroku.
Jak ktoś ma chęci, to wszystkiego może się nauczyć.
Ja nigdy nie lubiłem by mnie uczyć, wolę sam wszystko osiągać.
Na szczęście w necie jest pełno tutoriali. Można nauczyć się wszystkiego.
15 lat temu też poszłam na studia kompletnie nie umiejąc gotować. U nas w domu gotowała albo mama albo babcia, mnie nie dopuszczały. Oczywiście na początku było mi trochę trudno, ale na szczęście już w 2010 był internet i mogłam szukać prostych przepisów. Dziś umiem i lubię gotować, bo to naprawdę nic trudnego. Ty też się nauczysz. Zacznij od jajecznicy, omletów, smażonej wątróbki i stopniowo zwiększaj poziom trudności. Na początku gotuj tylko dla siebie, żebyś nie czuła presji, że komuś nie posmakuje.