#Dp0Ux
Dawno temu, w roku pańskim '95 albo '97, miałem takiego kolegę Krzyśka. Krzysiek bardzo chciał mieć komputer, bo o ile ja albo inni koledzy taki sprzęt posiadaliśmy, on niestety nie. No i pewnego piękne letniego dnia niespodzianka! Po jego powrocie od babci okazało się, iż rzeczona babcia uznała, że tak być nie może, że Krzysiu będzie bez kompa i po prostu da mu na ten wymarzony sprzęt. Krzysiek był wniebowzięty. W końcu będzie miał swój własny komputer! Rodzice wzięli od niego pieniądze i pojechali do centrum zakupić wymarzony sprzęt, a my siedzieliśmy pod blokiem, pilnie wypatrując ich powrotu. Minuty się wlekły, Krzysiek tam mało jajka nie zniósł, odmierzaliśmy wlekący się czas.
W pewnym momencie na horyzoncie pojawił się rodzinny samochód Krzyśka i rodzice zajechali na parking przed blok i zaczęli wypakowywać wieżę stereo, jakąś mikrofalę i coś tam jeszcze. Kompa oczywiście brak.
Nigdy potem nie widziałem nikogo, kto miałby tak gasnące spojrzenie i z nadziei przeszło to w rozpacz. Rodzice oczywiście nie widzieli problemu, a Krzysiek na kompa musiał poczekać jeszcze kilka lat.