#DSoaP

O braku odpowiedzialności i o tym, że nie jest ona zawsze powiązana z wiekiem.

Mam znajomą, w wieku lat gdzieś 40-45. Prowadzi ona dom tymczasowy dla kotów, we współpracy z fundacją, przez co w jej mieszkaniu stale przebywa gdzieś koło 5 mruczków. Do tego stary, ślepy pies i dwie córki - kolejność nieprzypadkowa, gdyż po odejściu męża latorośle zeszły na zdecydowanie dalszy plan, jakby nie mogła nieść tego, że pochodzą one również od mężczyzny, którego znienawidziła. Pracuje jako nauczycielka, kokosów nie zarabia, alimentów nie dostaje, chyba ma jakiś kredyt. Wydawałoby się, że w takiej sytuacji powinno się oszczędzać, prawda? Jak to mówi Radek Kotarski, nic bardziej mylnego, przynajmniej w jej przypadku.

Stale jest tuż pod kreską. Parę miesięcy temu napisała dramatyczny post na Facebooku, jak jest jej trudno, ludzie zorganizowali zbiórkę pieniędzy, karmy i innego sprzętu dla kotów, zaprzyjaźniona prawnik za darmo starała się ogarnąć sprawę alimentów, z tego co wiem, to bezskutecznie. Ja i paru znajomych radziliśmy jej, żeby, kiedy odda obecnie trzymane koty, nie brała nowych, i ograniczyła wyjazdy na różnego rodzaju koncerty i konwenty muzyczne, których jest wielką fanką, bo generuje to bardzo duże koszta. Wyglądało na to, że dotarło. Wyglądało, bo gdy 4 z 5 kotów poszły w świat, ona... wzięła kolejne. A na koncerty nie przestała jeździć.

Żeby dodać smaczku, to zaniedbuje potrzeby córek. Starsza zdaje w tym roku maturę, poprosiła matkę o kasę na korepetycje, bo chce sobie powtórzyć matematykę. Usłyszała, że zwierzęta są ważniejsze, że ona jako człowiek ma dług wobec nich za setki lat zniewolenia i że ma sobie poradzić, bo to jej wymysł, żeby iść na ekonomię, a nie jak normalna dziewczyna na studia humanistyczne (tak, ona sama jest po humanie). Mój chłopak dał jej korki, nieodpłatnie, napisała podstawę na prawie 90%. Jak wyjeżdża na koncerty, to wyłącza telefon i nie ma jej w świecie przez cały weekend. Nie raz, nie dwa zdarzało się, że któremuś z kotów albo całemu stadku coś się działo - a to przeziębienie, a to zatrucie pokarmowe, jak to wśród nich bywa. Początkowo panika, telefonów nie odbiera. Za każdym razem jeździły do fundacyjnego veta, co prawda rachunek za usługę niższy, bo fundacyjny, ale zawsze. I potem zbierały ochrzan, że "to oczywiste, że trzeba zrobić to i to". Szkoda tylko, że o tym nie wiedziały, a gdy próbowały to zastosować przy kolejnej takiej sytuacji, okazywało się, że jest jeszcze gorzej.

Starsza powiedziała niedawno, że idzie na studia niestacjonarne, w tygodniu do pracy. Chce się wyrwać z domu i nie dziwię jej się, pomagamy jej szukać mieszkania. Młodsza dopiero w gimnazjum, więc jeszcze sporo drogi przed nią, nie dziwię się, że zazdrości starszej. A dziadkowie? Niestety nie żyją...

I tak właśnie wygląda źle pojęta miłość wobec zwierząt.
worm Odpowiedz

jeszcze gimnazjum? To naprawdę stare wyznanie - miejmy nadzieję, że obie sobie poradził i zerwały kontakt z wariatką.

Dodaj anonimowe wyznanie