#DIrf1
Wróciłam w skowronkach z zakupów, bo fatałaszki rozmiar (a nawet dwa) mniejsze!
Pochwaliłam się współlokatorce swoim małym zwycięstwem (chociaż czy takie małe? Żona marynarza z niemowlęciem, praca dyplomowa się pisze, przyjmuję zlecenia, żeby CV wypełnić, a jednak wstaję o piątej, żeby ćwiczyć). Ona tylko krzywo na mnie spojrzała i mruknęła, że ona różnicy nie widzi. No cóż, zrobiło mi się przykro, ale wiem, że jeszcze długa droga przede mną.
Kilka dni później nie zdążyłam sobie przygotować prowiantu na zajęcia, więc musiałam coś kupić w bufecie. Wzięłam najmniej niezdrową rzecz, czyli pitny jogurt owocowy. Na korytarzu spotykam kolegę, który z pogardą oznajmia, że nic dziwnego, że wyglądam, jak wyglądam, skoro tyle cukru wsuwam. Znowu zrobiło mi się przykro, ale lepiej być grubaskiem niż chamem.
Dziś na obiedzie u babci dzielnie, choć grzecznie, odpierałam żywieniowy napad. Przyszedł wujek i się zaczęła lawina komentarzy, że przecież wyraźnie widać, że mi serniczek niepotrzebny, a czemu to na fitnessy nie chodzę, wyraźnie są mi potrzebne, że dobrze, że kuzynka dopiero na jesień bierze ślub, bo przynajmniej będę spokojnie mogła zakrywającą sukienkę założyć. No tak, tak...
W samochodzie tak się poryczałam, że prawie z dzieckiem bym wypadek miała. W domu zamknęłam się w łazience i walczyłam znów z czarnymi myślami – dziecko mnie zniszczyło, mąż na pewno zostawi takiego nieudacznika i grubasa, czy kiedykolwiek spojrzę na siebie bez obrzydzenia? A potem dałam sobie sama z liścia i się ogarnęłam.
Nadwagi nie można tłumaczyć genami i chorobą. Nie można też się spodziewać, że zniknie z dnia na dzień czy w tydzień. Natomiast można się wykazać odrobiną wyrozumiałości wobec innych lub chociaż wstrzymać się od nieprzyjemnych, zbędnych komentarzy. Słowa naprawdę potrafią ranić.
Ale to właśnie o to chodzi, żeby Cię zranić. Nic nie daje takiej soczystej satysfakcji jak dowalanie grubasowi. Anorektykowi już nie tak łatwo, bo zaraz ktoś wyskoczy, że to choroba. A grubas wiadomo - żre jak świnia i sobie zasłużył. Poza tym, widząc grubasa ludzie od razu zakładają, że jest leniwy. I głupi. Tak jest i kropka.
Zatem będą Ci dowalać, bo dzięki temu mogą poczuć się lepsi od Ciebie. Pamiętaj - własne kompleksy najłatwiej zagłuszyć poniżając innych. Dlatego tak im to smakuje.
Po prostu przygotuj się na to, że to będzie trwało, póki nie schudniesz. A jak schudniesz? Wtedy dopiero się zacznie... Jak byłaś grubsza wyglądałaś lepiej! Wiesz, strasznie się postarzałaś, skóra ci wisi. Martwię się o ciebie, za dużo schudłaś, idź do lekarza. Itd. Kolejna możliwość na wbicie szpili w dupę. A może się uda dowalić tak, że ofiara wpadnie w depresję i znów zacznie żreć? Och, tak by było najlepiej!
Kolejna sprawa - pogarda i dowalanie zawsze są przebrane w udawaną troskę. Przecież koleżanka czy kumpel są tacy szlachetni, oni tylko chcą Ci POMÓC! Więc nawet nie próbuj się bronić, bo nazwą Cię niewdzięczną suczą. Najlepiej, żebyś spuściła głowę i się rozpłakała. To ich ucieszy najbardziej. Wtedy nawet łaskawie poklepią Cię po ramieniu, i powiedzą, że będzie dobrze.
Tak to działa. Dlatego obserwuj. Patrz, kto Ci teraz "pomaga" a kto daje autentyczne wsparcie. To trudna, ale ważna życiowa lekcja.
I rób swoje. A gdy naprawdę mocno boli, gdy już nie możesz wstrzymać łez, na pocieszenie wyobraź sobie jak ich skręci, gdy odzyskasz dawną sylwetkę, założysz nowe ciuszki i poczujesz się jak milion dolarów. To od razu poprawi Ci się humor. ;-)
Jak masz rozwalone hormony, to możesz jeść naparstek a i tak przybierać. Może też to być insulinooporność. Na szczęście tę drugą da się dietą wycofać. Tylko tutaj cukier jest rzeczywiście wrogiem.
Nie poddawaj się. Pierwsze co to ureguluj hormony.
Szczerze to podziwiam za wytrwałość! Odchudzanie się nie jest łatwe, ale efekty motywują. Nie wiem czy miałabym siłę pilnować się na każdym kroku, a potem stanąć na wadze, która stoi w miejscu. Trzeba mieć charakter, żeby w takim przypadku kontynuować i się nie poddać. Myślę, że sama widzisz, że masz wiele sukcesów na swoim koncie, więc nie definiuj się głównie przez wagę. Pamiętaj, że ludzie, którzy Cię atakują pewnie robią to żeby podreperować własne kompleksy. Dobrze dla Ciebie będzie jeśli jak najszybciej nauczysz się odgryźć za takie głupie teksty o cukrze w jogurcie czy innych serniczkach. Uderzaj w czuły punkt to następnym razem zastanowią się dwa razy zanim Cię obraża. Powodzenia wojowniczko! :)
"sałatki, jogurty z pestkami dyni i cukinię na parze. I tak już pół roku."
Nigdy nie schudniesz na takiej diecie, bo organizm, przerażony brakiem dostawy konkretnych, wartościowych potraw, _magazynuje_ absolutnie wszystko, ze strachu, że jutro nie dostanie już nic. A na dodatek, jak pisze @coztegoze2, rozwalisz sobie zakresy hormonów, metabolizm, ogólny dobrostan organizmu.
Poproś o pomoc dobrego dietetyka, który opracuje dla Ciebie (na bazie aktualnych badań / stanu Twojego zdrowia) indywidualny harmonogram posiłków (kcal, waga potrawy, sposoby przygotowania, i tak dalej). Znany mi młody człowiek ogarnął w ten sposób swoje 135 kg i w ciągu roku zjechał do 90, nie głodując / trzymając cały czas dobry poziom wyników badań laboratoryjnych.
To nie jest żaden extra wyczyn - młody chłopak poradził sobie z tym sam, zarówno finansowo, jak i w kuchni.
Ty też dasz radę :)
A co do wrednych komentarzy:
Dobrze jest zawsze mieć "pod ręką" parę ostrych tekstów w odpowiedzi.
Jeśli ktoś się obrazi - tym lepiej dla Ciebie ;)
A Ty sobie nie robisz problemów hormonalnych takim jedzeniem? Bo ciało potrzebuje odżywienia a nie głodzenia. Od głodzenia to kobiety dostają problemów z tarczycą.