Grudniowy dzień, czekam na zajęcia na jednej z popularniejszych uczelni w Polsce. Nagle czuję chęć skorzystania z toalety, do zajęć jeszcze 20 minut, więc na spokojnie udaję się w kierunku toalet. Wchodzę do jednej z kabin i patrzę, że urwana klamka, ale jakoś za bardzo nie połączyłam faktów, że przez to mogę z niej nie wyjść. Więc na luzie, robię co mam robić i chcę wyjść, ale przekręcenie zamka wcale nie pomaga, wniosek jest prosty – drzwi się nie otworzą, a w łazience nie ma nikogo, kto by mógł nacisnąć tę klamkę z drugiej strony. No cóż, trzeba wykombinować, jak wyjść z tej kabiny. Przejść do drugiej nie przejdę, bo ścianka za wysoko, to próbuję wyjść jakoś pod drzwiami. W głowie już myśli, że tam zostanę, że nie wyjdę, a tu za 15 minut zaczynają się ćwiczenia. Biorę tę złamaną klamkę, która leży obok kosza, i łudzę się, że jak ją przyłożę do drzwi, tam, gdzie powinna być, to nagle drzwi się otworzą, ale ku mojemu zaskoczeniu tak się nie dzieje. W łazience nadal nikogo nie ma, to próbuję wyjść pod drzwiami, zaczynając od nóg, ale to był głupi pomysł, nie przejdę, nic mi to nie da. To może inaczej, zaczynam od głowy, ledwo co przeszła, plecy też i tu nadchodzi największe zaskoczenie, mój tyłek jest za duży, nie przejdzie, powrócić do kabiny też nie dam już rady. Leżąc pod tą kabiną, próbuję dostać ręką do klamki, żeby ją tylko nacisnąć i jakoś otworzyć te cholerne drzwi. Musiałam nieźle przycisnąć plecy do drzwi, żeby się wspiąć i nacisnąć tę klamkę, ale się udało. Szybko wstaję z tej ziemi, żeby mnie tylko nikt nie zobaczył i cała roztrzęsiona wychodzę umyć ręce.
Nadal zastanawiam się, jak to jest możliwe, że nikt wtedy nie wszedł do tej łazienki i jak mogłam nie ogarnąć, że jak klamka jest złamana, to nie wyjdę z tej kabiny. Po mojej przygodzie w toalecie pozostało tylko kilka siniaków na plecach i kości ogonowej. Teraz za każdym razem sprawdzam, czy klamka działa.
Dodaj anonimowe wyznanie
A jak zamknęłaś drzwi bez klamki? Jebudu?
Dragomir
W niektórych toaletach drzwi są tak zamocowane, że po puszczeniu zatrzaskują się same. Wiesz, jak w lodówce. Też wystarczy puścić.
Tu mogło być podobnie.
Instrukcje obsługi podać? Czy sam wykminisz?
Dziwie się, że nie zadzwoniłaś do jakiegoś znajomego z roku...
To było trzydzieści lat temu.
W życiu nie przyszłoby mi do głowy pełzać po podłodze toalety publicznej.
A mi tak xD. Zwłaszcza jeśli wisiałaby nade mną wizja niedołączenia do zajęć i potem problemów z tego powodu