#D2bmp

Mam psa, labradora. Moja mama traktuje go jak swojego synka, czasami wydaje mi się, że nawet traktuje go lepiej ode mnie. Rozpieszczanie, spacerki, smaczne jedzonko i co najważniejsze, dużo gadania do niego, przytulania się etc... Bardzo go kocham, ponieważ mamy go od szczeniaka. Niestety trochę podupada na zdrowiu, stawy mu siadają, drogie leczenie i w ogóle.

Był okres, kiedy czuł się bardzo źle, a my myśleliśmy, że powoli od nas odchodzi. Miał wtedy 6 lat. Pewnego razu poszedł do łazienki. Nigdy tam nie przebywał, a psy, kiedy odchodzą wybierają sobie właśnie takie miejsca na umieranie. Daliśmy mu jeść, pić, przykryliśmy kocykiem, nie zapominając o miłych słowach i panice, dzwoniąc do mamy, że nasz pupil chyba odchodzi. Cała rodzina była w rozpaczy. No nic, siedzimy wraz z siostrą razem z naszym czworonożnym przyjacielem i nie ukrywając łez mówimy mu, że dziękujemy za spędzone z nami 6 lat. Nagle zaczyna zbierać mu się na wymioty. Oho, jeszcze tego brakowało... Patrzymy, a tu co? 

Zwymiotował... skarpetkę. Normalną skarpetkę. Po czym wstał i zadowolony poszedł do siebie na posłanie spać. My żegnaliśmy się z nim, a on nam takiego psikusa zrobił. Cieszył się przy tym niezmiernie, no bo w końcu usunął ciało obce ze swojego psiego żołądka.
HansVanDanz Odpowiedz

Pies był ledwo żywy, więc postanowiliście poczekać aż zdechnie?
Nie pomyślał tam nikt o weterynarzu?

coztegoze2

Też mnie szokuje, że pies jasno pokazuje, że coś jest nie tak i nikt nie zabrał go do weterynarza.

KurzaStopa

Przecież jasno jest napisane, że był w trakcie drogiego leczenia. Spodziewali się, że może mu się pogorszyć

Dodaj anonimowe wyznanie