#CJsZF
Kto regio wyjeżdżał z dużego miasta, ten wie, jaki jest problem ze znalezieniem wolnego miejsca, a w praktyce wygląda to tak, że ludzie stoją praktycznie na sobie, więc nawet nie robiłem sobie nadziei ze znalezieniem wolnego miejsca. I tak było tym razem, pociąg zapchany po same brzegi ludźmi, każdy się wszędzie dopycha ze złudną nadzieją znalezienia wolnego miejsca. Sam się rozejrzałem ot tak i patrzę – wolne trzy miejsca w takim jednym jakby przedziale, a obok horda ludzi szukających miejsc. Myślę sobie: Co jest? Ślepi są czy jak? Niewiele myśląc, sam tam usiadłem, a reszta ludzi omijała szerokim łukiem te siedzenia, nawet staruszki, co to narzekały, że pociąg jak zwykle jest pełny, a one takie biedne muszą stać schorowane. Cóż, byłbym nawet skłonny ustąpić, ale zostały dwa wolne miejsca, z których nikt nawet nie ważył się skorzystać, więc trudno, ich strata.
Zatem rozsiadłem się wygodnie, wyciągnąłem megaminxa (taka 12-ścienna kostka Rubika) i spędziłem mile i wygodnie podróż w towarzystwie sympatycznej starszej pani naprzeciw mnie oraz przy równie przesympatycznej jej niepełnosprawnej córce na wózku inwalidzkim między siedzeniami :)
Czasami się tak zastanawiam, co ludzie mają w głowie, boją się, że się zarażą? Czy może dołujące jest dla nich towarzystwo sprawnej inaczej osoby?
Taki mały protip: jak chcesz zjeść pełnowartościowy posiłek, to nie musisz jechać do rodzinnej miejscowości, do mamy. Jako dorosły człowiek możesz po prostu sam sobie ugotować.
A ludzie zwyczajnie myślą, że zostaną stamtąd przegonieni, bo to pewnie przedział dla niepełnosprawnych. Do których chyba można cię zaliczyć, jako że ewidentnie masz dwie lewe ręce. (Nie mogłam się powstrzymać)