Siedzę sobie w autobusie w drodze do pracy. Mijamy kilka przystanków, a na jednym z nich wsiada mężczyzna z chłopcem, który ma nogę i rękę w gipsie, dziecko nie mogło mieć więcej niż 11-12 lat. Usiedli, ojciec wziął syna na kolana. Na kolejnym przystanku wsiadła starsza pani i stanęła koło faceta i chłopca. Wszystkie miejsca były już zajęte. I zaczęło się sapanie, przestępowanie z nogi na nogę i patrzenie z wyrzutem na chłopczyka... I nagle padło: „Jak to tak można, nie ustąpić miejsca, teraz to ta młodzież taka niewychowana”... Na to domniemany ojciec mówi, że chłopak ma przecież nogę w gipsie, jak ma stać? I bach, iskra zapalna. „Ja to jestem starszą osobą, kręgosłup mnie boli, nie widzi pan, że zakupy niosę?”. I rozpoczęła się kłótnia... W końcu kierowca zwrócił pani uwagę, że jak się nie uspokoi, to zaraz wysiądzie.
Najlepsze, że pani wysiadła trzy przystanki od wejścia do autobusu... I co, warto było się kłócić? Żal mi tych kamiennych serc starszych ludzi.
Dodaj anonimowe wyznanie
Pani, jakby pani trenowała gimnastykę to by pani nie miała dzisiaj chorego kręgosłupa.
Mnie zastanawia w takiej sytuacji: czemu ludzie, którzy to widzą nie reagują. Przecież kierowcy jest najtrudniej zareagować, bo prowadzi autobus i musi się skupiać na tym.
Ja tam zawsze pytam, czy same ustępowały… Jak tak, to co się dziwić, że teraz kręgosłup boli…