#CE1Ir
Zapytałem ojca, czy potrzebują jakiejś pomocy z mojej strony. Powiedział, że poradzą sobie.
Tydzień temu, gdy wróciłem z pracy do mieszkania, które wynajmuję, zastałem mojego staruszka rozwalonego na sofie w salonie. Leżał w samych gaciach oraz uświnionej koszulce i pijąc piwo, które wczoraj włożyłem do lodówki, oglądał „Jaka to melodia?”. „Burrrp… Co ty za sikacze kupujesz, młody?!” – rzekł na powitanie.
Tatko mówiąc, że „poradzi sobie”, miał na myśli, że weźmie zapasowe klucze do mojego lokum i pod moją nieobecność wprowadzi się, zajmie mój pokój i sukcesywnie zacznie wyżerać zawartość mojej lodówki! Mimo że jestem wściekły jak jasna cholera, to postanowiłem wybaczyć mu ten brak taktu i pozwolić przez jakiś czas mieszkać u mnie.
Wczoraj, kiedy wpadła do mnie koleżanka, co do której mam pewne romantyczne plany, mój wspaniały rodziciel zaczął prawić jej dość niezręczne komplementy. Dotarło do mnie, że sytuacja zaczyna być nieco patologiczna i… zapisałem rodziców do najlepszego psychologa dla par w naszym mieście. Trzymajcie kciuki. Muszę się tego zgreda jakoś pozbyć!
Wiesz że podobno terapia powinna trwać 1/3 czasu w którym występowały problemy? Czyli twoj ojciec może będzie u ciebie mieszkać 1/3*czas małżeństwa. Serio myślisz że po jednej wizycie u psychologa będą rzygąć tęczą jako para i się wyprowadzi? Poza tym, to że najlepszy nie znaczy że rodzicom spasuje; z psychologiem, terapeutą, psychiatrą musisz się czuć dobrze i musisz chcieć się zmienić albo cos naprawić by to zadziałało. Jak dla mnie to powinieneś jak najszybciej dac ojcu limit ile może z tobą pomieszkać i że ma sobie czegoś szukać.
Prościej by było ojcu postawić granice. A poza tym czy to jest ok żeby się mieszać w decyzje rodziców? Skoro sami się nie zapisalo na terapię?
Może naoglądał się kukoldów i myślał że będzie trójkącik.