#C8QIP

Gdy byłam w młodszych klasach podstawówki (1-4, nie pamiętam, kiedy to było, bo minęło sporo czasu), przyniosłam pewnego dnia do szkoły piękny medalion – duży, przezroczysty, z fioletowym płynem w środku. Na przerwie stałam w holu i kręciłam tym medalionem, trzymając go za sznurek. Moja nauczycielka zabrała mi go – rozumiem, bo w tym holu było dużo innych dzieci i mogłam przez przypadek kogoś tym trafić i wyrządzić krzywdę. Pani powiedziała, że później odda to mojej mamie. Myślicie, że dotrzymała słowa? Mylicie się. Aktualnie jestem w drugiej klasie technikum, mieszkam od kilku lat w innym państwie, swojej własności nadal nie odzyskałam i wątpię, że kiedykolwiek odzyskam.
Viczki Odpowiedz

Trzeba było mamę wysłać po ten medalion. Nauczycielka pewnie miała tyle dzieci na głowie, że zapomniała, któremu to zabrała.

worm Odpowiedz

Nie wiem czego autorko się spodziewałaś - w większości tzw. nauczyciele to zwykłe miernoty, które w zasadzie nie powinny nawet łopaty obsługiwać, a co dopiero młodych ludzi kształcić.
Przez cały okres mojej edukacji, z wyłączeniem studiów, trafiłem na dosłownie 4-rech nauczycieli, którzy faktycznie zasługiwali na to miano i szacunek. Cała reszta to byli wypaleni, sfrustrowani ludzie, którym powinno zakazać się pracy z dziećmi i młodzieżą.

Dodaj anonimowe wyznanie