#C2yET
Raz wchodząc na piętro, usłyszałem od niej z mieszkania jakiś huk i dźwięk pękającego szkła. Pukam do drzwi. Cisza. Drugi raz, piąty itd. Drzwi otwarte. Sąsiadka leży na podłodze, nie rusza się. 112, pogotowie. Pojechała do szpitala. Zamknąłem jej mieszkanie i pojechałem ją odwiedzić. Była bardzo zadowolona, jak mnie zobaczyła, dziękowała itd. Po powrocie ze szpitala dalej jej pomagałem.
Sytuacja powtórzyła się, pojechałem ją odwiedzić. Wchodzę na salę z zakupami, a tam przy niej mnóstwo osób. Mówiła, że to rodzina – tu syn, tu córka, tu wnuki, tu szwagier itd. Zdziwiłem się, że tak szybko przybyli na miejsce, skoro mieszkają daleko... Daleko okazało się w tym samym mieście, ale OK. Starsza pani ciągle mnie chwaliła przy rodzinie, jak jej pomagam, że nie chcę pieniędzy ani nic, że taki dobry człowiek, że anioł. Nie powiem – zrobiło mi się bardzo miło. Ale najlepsze jest to, że jak cała rodzina tak na mnie patrzyła, jak na jakiegoś oszusta, starsza pani powiedziała: „Jakby pan mógł, niech pan mi zrobi zakupy do domu, posprząta mieszkanie, umyje okna, bo moja wnuczka tam chce się przeprowadzić”. Byłem w totalnym szoku, ale pytam: „Skoro wnuczka chce się tam wprowadzić, to może sama by to zrobiła?”, na co „urocza” starsza pani powiedziała: „Przecież ona nie może, nie ma czasu, ona studiuje i ma chłopaka, a ty nikczemniku tylko czekasz na moje mieszkanie! Przejrzałam cię na wylot!”. Cała rodzina zaczęła mieć do mnie pretensje, że co ja sobie wyobrażam, że jak tak można, że ich „babunię” chcę do grobu wpędzić i że mam „wypier...ć”. Wyszedłem.
No cóż – wnuczka się wprowadziła do jej mieszkania, zrobiła melinę. Non stop imprezy, alkohol i coś jeszcze.
Starsza pani nie żyje. Zmarła jakiś tydzień po ostatniej wizycie w szpitalu. I zgadnijcie kogo obwinia rodzina za jej śmierć? Mnie. Gdzie byli przez te lata, jak jej nie odwiedzali? Nie mieli czasu!
Noż kurw* mać ...
W Polsce nikt się nie spodziewa bezinteresownej pomocy. Ale starsza Pani może jest podatna na wpływ i rodzina jej nagadała zanim przyszedłeś?
Też znam takie przypadki, że starsze osoby ciągle usprawiedliwiają członków swojej rodziny. Więc chociaż to bardzo krzywdzące dla tej osoby co pomaga, niestety tak bywa dość często :(
Daleko czy niedaleko, skoro miała rodzinę, to rodzina mogła opłacić opiekunkę i pewnie by to w końcu zrobiła, gdyby zaradna babcia nie znalazła sobie służącego. Skąd wiesz, że jej w ogóle nie odwiedzali, skoro raczej nie siedziałeś pod drzwiami 24/7? Może wpadali tylko na herbatkę, bo ich zapewniała, że świetnie daje radę sama.
Nawiasem mówiąc, niemało jest takich co to pod pozorem pomocy faktycznie dybią na mieszkanie. Dwa razy podwiezie do przychodni, a za trzecim zawiezie babcię prosto do notariusza. Obcy człowiek, który nagle zaczyna się kręcić koło staruszki z majątkiem zawsze jest nieco podejrzany.
Widzisz jak to jest - nawet tutaj znajdą się tacy, którzy powiedzą, że niemożliwe, że niewiarygodne, że oni lepiej wiedzą i na pewno chciałeś mieszkanie. Przykro mi autorze, że coś takiego Cię spotkało, jak widać jest więcej takich jak ta rodzinka i oceniają przez swój własny pryzmat. Trudno - takie mendy zawsze będą. Trzymaj się!
Mało wiarygodne. Jak jest szansa na odziedziczenie mieszkania w Warszawie to rodzina przychodzi bardzo chętnie nawet bez okazji żeby pokazać jak to oni pomagają. A przecież mieszkali niedaleko. No i babcia powiedziała ci że ma rodzinę więc mieszkania raczej przejąć nie mogłeś.
Rzeczywiscie coś tu nie gra. Jest tylko jedna mozliwosc żeby się kupy trzymało , bardzo niekorzystna dla Autora. Jeśli sprawiles wrażenie totalnej fujary i babcia wymyśliła dalekosiezny plan. Poprosiła rodzinę żeby nie przyjezdzali bez uprzedzenia a jakby co nie mówili że są z Warszawy to cała robota będzie zrobiona za darmo. Ale Ty drogi Autorze taki chyba nie jesteś.
Szkoda mi babci. Na bank nagadali jej pierdół, a ona liczyła że wrócą i będą ją odwiedzać jak stanie po ich stronie.
Poniosła cie fantazja dzieciak.