Znacie to uczucie, gdy wasza upierdliwa sąsiadka musi wiedzieć o wszystkim, co się dookoła dzieje? To ja mam takie sąsiadki w rodzinie. Moja ciocia i dziadkowie mieszkają z moją rodziną w tym samym domu wielorodzinnym. W praktyce to oznacza nieustanne teksty od nich: „Widziałam, jak jechałaś do góry”, „Ktoś wyjeżdżał o szesnastej z podwórka. To nie ty? To pewnie sąsiad”, „Widziałam, jak szłaś od przystanku, a co, auto ci się zepsuło?”, „A kurier to był do ciebie?”, „Syn sąsiada wrócił do domu, ale on brzydki się zrobił”, „A sąsiadkę to zabierała wczoraj karetka”, „Tamta z tamtej rodziny złamała nogę”, „Widziałam, jak szłaś z psem do lasu”, „Jechałaś gdzieś, to mogłaś mnie zabrać” itd. Niesamowicie mnie to denerwuje. Ile razy nie zwróci się im uwagi, to są oburzone, że już nic powiedzieć nie można. Naprawdę nie interesuje mnie to. Mam mnóstwo własnych myśli, problemów, nie lubię być odgadywana przez innych i nie chcę też tego słuchać. Tak samo nie chcę być śledzona na każdym kroku.
Dodaj anonimowe wyznanie
W Świętochłowicach rodzice wypisali córkę ze szkoły i przez 20 lat nie wypuszczali jej z mieszkania. Paradoksalnie , zabrakło tam właśnie takiej wścibskiej natrętnej sąsiadki co roznosi informacje na cały blok. Bo jakby rozgadala że od dawna nie widziała dziewczyny i co oni z nią zrobili sprawa na pewno wyjaśniła by się szybciej bo ktoś by zadzwonił gdzie trzeba.
W sumie z takimi wścibskimi ludźmi jest problem, że są wścibscy kiedy nie mają. Czyli dokładnie wiedzą kto jakie buty kupił, jakie majtki wyprał i na balkonie powiesił, ale jak przyjdzie policja zapytać czy u sąsiadów są awantury to nagle nic nie wiedzą. Więc mogłaby w takim miejscu być sąsiadka, która dokładnie wie do kogo kto przyszedł, o której wyszedł, ale jakby ktoś pytał to o tym, że kogoś 20 lat nikt nie widział by nic nie wiedziała.
Meanness, w punkt.
Mowienie że syn sąsiadów jest brzydki pochodzi pod obgadywanie.
Mówienie: Kaśka znów pojechała w góry, też.
Ale: widzę ze byłaś w gorach - nie. To jest opisywanie i rozmawianie o rzeczywistości.
Zgadzam sie ze to jest bardzo uciążliwe!
I raczej tego nie zmienisz, bo osoba która taka jest nie rozumie co robi złego. "Juz nic ci nie mozna powiedzieć". To jest jej cecha: mowi o tym co widzi. Opowiada, opisuje.
Znam takich ludzi, tez mnie to drazni i nie znam na to sposobu. Pomoglo mi rozróżnienie "dobrego" i "zlego".
Czyli mówienie: "ona jest głupia, bo myje okna w deszczu"- jest złe, bo osądza. I wtedy reaguję: nie chcę słuchać ze ktos jest glupi albo nudny albo brzydki.
Ale mówienie: "o, sasiadka myje okna" obiektywnie nie jest złe. To mój problem. I sam przestałem osądzać osobę która to mówi.
Po prostu jej nie lubię.
Mowienie że syn sąsiadów jest brzydki podchodzi pod obgadywanie. Lepiej mu powiedzieć - od jakiegoś czasu widzę że robisz się coraz brzydszy. To już nie będzie obgadywanie.
Nie dawaj się wciągać w takie dyskusje. Na początku będą gadać, że "nic nie można powiedzieć", ale w końcu im się znudzi i nie będą zagadywać Cię na takie tematy.
Miałam taką babcię, ale mieszkala z nami tylko epizodycznie na szczęście. Może spróbuj im jakoś cynicznie na to odpowiadać? Na zasadzie:
- Ktoś wyjeżdżał wieczorem z podwórka, to nie ty?
- Nie, to kosmici. Skończyli testy i odjechali.
Itp. Im bardziej abstrakcyjna odpowiedź, tym lepiej.
Ale teksty które wymieniłaś nie są jeszcze obgadywaniem. Obgadywanie jest raczej o negatywnych i bardziej prywatnych rzeczy. A co ci przeszkadza powiedzieć "tak, rzeczywiście szłam na przystanek, bo jechałam ma zakupy/spotkanie z koleżanką". Nie jest to wcale jakieś osobiste. I alurat dobrze jest zauważyć, że kogoś z sąsiadów zabiera karetka, bo możesz wtedy zapytać tę rodzinę, czy nie potrzeba im jest pomoc.
Jedynie to, że sąsiad jest brzydki, to niestosowne. No więc sama nie musisz plotkować razem z nimi, ale jak wchodzisz do wspólnego pokoju i nagle zabraniasz wszystkim się odzywać, to ty jesteś tu nieuprzejma.
No wiem, może to irytować i nie wiem co na to poradzić, ale jednak oni niebrobią nic złego.
Jak to nie robią nic złego? Odbierają wszystkim dookoła prawo do prywatności. Autorka nie musi się spowiadać z każdego wyjścia, a jest do tego niejako zmuszana.
Jakby autorka odpowiedziała, że "tak, rzeczywiście szłam na przystanek, bo jechałam ma zakupy/spotkanie z koleżanką", to byłoby milion pytań, a z kim, a po co, a co kupiłaś i tak dalej. To jest odbieranie prawa do prywatności.
Zawsze może powiedzieć, że "tajemnica", lub "to nic ważnego" albo bardziej dobitnie, że nie chce podawać zbyt wielu szczegółów (aczkolwiek pytanie o koleżankę wcale nie jest osobiste). A jak już tak bardzo nie chce z nikim rozmawiać, no to niech się wyprowadzi na swoje, na jakieś zadupie...
Oczywiście, że może. Co nie zmienia faktu, że zachowanie rodziny autorki jest złe i szkodliwe.
Przepraszam, ale komoletnie nie rozumiem co jest złego w stwierdzeniu, że widziało się, że ktoś poszedł na spacer albo przyjechała na waszą ulicę karetka.
W stwierdzeniu, nic.
W momencie gdy ktoś używałem stałe takich stwierdzeń by zrekonstruwać cały rozkład życia jakiejś osoby, bardzo dużo.
Oj tam, problemy. Wtedy się odpowiada: a co, książkę piszesz? Jak padnie odpowiedź że nie, to "no to się nie interesuj". Jak że tak, to "to opusc stronę i pusz dalej". Ucina temat.