#BjKEl

Wychowuję się w bardzo nadopiekuńczej rodzinie. Mam piętnaście lat i rodzice oraz babcia, z którą mieszkamy, ingerują w każdy mój krok. Ale do rzeczy.

Przeglądałem sobie kiedyś anonimowe na telefonie i nie wiem kiedy, ale babcia zajrzała mi przez ramię i zobaczyła nazwę strony. Nie wiedziałem o tym, dopóki moi rodzice nie zaczęli ze mną rozmowy o moich problemach emocjonalnych. Myślę sobie, o co chodzi. Okazało się, że babcia widząc nazwę "anonimowe", stwierdziła, że to jakaś strona dla osób z problemami albo nawet dla przyszłych samobójców i przerażona poszła na skargę do rodziców.

Wytłumaczyłem im, na czym polega idea tej strony. Nie byli do końca przekonani i kazali pokazać te całe anonimowe. No i pokazałem.
Pierwsze wyznanie, jakie przeczytali, dodała jakaś dziewczyna z depresją i myślami samobójczymi.
I tak skończyłem z tygodniowym szlabanem na komputer, internet i w ogóle cokolwiek, z czego mógłbym czerpać wiedzę na temat tego, jak się zabić. Dodatkowo moja mama usilnie namawia mnie na wyznanie jej moich problemów i wizytę u psychologa.
Bulbulator Odpowiedz

No zajebisci rodzice: dziecko ma problem, to szlaban na telefon. Do psychologa możesz iść dla świętego spokoju, powiedz jak rodzice cie traktują to może coś im przetlumaczy

Dragomir

Tylko że to chłopak.

coztegoze2 Odpowiedz

Skoro są tacy nadopiekuńczy to psycholog nie jest złym pomysłem. Pójdź porozmawiaj o tym z psychologiem i niech on porozmawia z Twoją rodziną jak jest to szkodliwe dla Ciebie.

livanir Odpowiedz

Na lewo i prawo słuchać, że ktoś skoczył pod pociąg, powiesił się, wziął tabletki, udusił gazem. No dobra, może trochę przesadzam, ale naprawdę nie trzeba mieć telefonu i internetu, by znaleźć kilka sposobów na samobójstwo... Skąd takie pomysły u rodziców...

Szwedacz

Bez internetu też się ludzie zabijali...

ArabellaStrange Odpowiedz

No nie wiem… a może to jest po prostu rodzina, która się troszczy o swoje dziecko? Babcia zauważyła stronę, co do której miała obawy. Rodzice się zainteresowali. Traf chciał, że faktycznie trafili na takie wyznanie, jakiego się bali. Matka próbuje rozmawiać, a z nastawienia autora wynika, że raczej matkę zbywa i unika tych rozmów… co na pewno nie uspokaja rodziców. Szlaban mógł być pochopną reakcją, ale nie wiemy co rodzice usłyszeli. Generalnie - przejmują się.

Wyobraźmy sobie odwrotne wyznanie: „mam myśli samobójcze. Rodzice się nie interesują. Nawet kiedy pokazałem im wyznanie osoby w depresji, w ogóle się nie przejęli. Nie chcą mnie umówić do psychologa…”

Jak dla mnie, Autorze, postaraj się normalnie pogadać z rodzicami. Oni Ci powiedzą, że się o Ciebie troszczą, a Ty im powiesz, że potrzebujesz większej samodzielności. Jeśli faktycznie są nadopiekuńczy, to masz otwartą furtkę do psychologa, który im to sam powie. Skoro są tacy przejęci, to może mu uwierzą. Dopuść też do siebie możliwość, że to Ty się mylisz.

Generalnie często z rodzicami da się pogadać. To pewnie są normalni ludzie, tylko obarczeni odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Piętnastolatki nie słyną z łatwego obycia. A rodzice mogą przeżywać olbrzymi stres, że dziecko wyrywa się na wolność, a jeszcze wielu rzeczy mu nie przekazali. Czy mogą przesadzać? Mogą. Ale najlepiej wyjdzie to w rozmowie. Rzeczowej.

Czaroit

ArabellaStrange
Świetny komentarz. :)

Dodam jeszcze, że czasem ta rzekoma "nadopiekuńczość", to normalna, zdrowa opieka nad dzieckiem. Które mimo to czuje się osaczone i prześladowane - tylko dlatego, że jego rówieśnicy nie mają takiej opieki i zakazów, jak ono. Rówieśnikom wszystko wolno, wychodzą kiedy chcą, wracają kiedy chcą, palą, piją, ćpają, a rodzice mają to gdzieś. No ideał!

Przecież każdy marzy o takich wspaniałych, wyluzowanych rodzicach, z którymi można przypalić blanta i pogadać o dupach. Tylko pozazdrościć. Nie to, co rodzice biednego, osaczonego nastolatka, którzy nie zgadzają się na dziary i nie pozwalają na chlanie.

Taki dzieciak dopiero po latach zrozumie, jak wielkie miał w życiu szczęście. Bo był dla swoich rodziców WAŻNY. Bo się o niego troszczyli. Bo dawali mu czas i uwagę. Bo go po prostu kochali.

Chyba, że faktycznie rodzice są sztywni, lękliwi, nadopiekuńczy i kontrolujący. Wtedy przechlapane po całości.
I w tym wypadku dobry psycholog powinien to szybko wyłapać, i przemówić im do rozumu.

Solange

Czaroit, ale jeśli dziecko zamiast zaopiekowane czuje się osaczone i kontrolowane, to coś jest nie tak w relacji z rodzicami. I nie twierdzę, że dzieje się wtedy coś bardzo złego, najczęściej zawodzi komunikacja. Dzieci są w stanie zrozumieć pewne sprawy, szczególnie starsze. Da się z nimi porozmawiać i wypracować pewne kompromisy. Mam wyluzowanych rodziców, nie miałam wyraźnie wyznaczonych granic, ale ich nie przekraczałam. Opieramy do tej pory wszystko o komunikację. Nawet gdy oni się martwili, miałam przestrzeń do bycia sobą i nauki świata, pewne rzeczy musieliśmy wypracować w praktyce, ale dzięki temu, że sobie zaufaliśmy, nigdy nie czułam się osaczona ani kontrolowana, ale zaopiekowana, ważna i kochana. I do tej pory tak jest. Komunikujemy się
Oczywiście wiadomo, nie każde dziecko jest na tyle sensowne, żeby to działało, wpływ ma też środowisko szkolne i wiele innych czynników. Ale jeśli jest możliwość, to najlepiej szukać swoich kompromisów, by dać dziecku poczucie miłości i opieki, a nie kontroli. Bo naprawdę jest spora szansa, że te dziecko w dorosłości zapamięta właśnie tylko tą kontrolę, a nie opiekę.
Bo rodzice mogą być właśnie najnormalniejsi w świecie, ale bez rozmowy i kompromisów dziecko może odbierać ich zupełnie odwrotnie. Mój tata z zakazów i nakazów nauczył się kombinować i ukrywać, ja miałam wyjaśnianie, rozmowy i kompromisy, nie potrzebowałam niczego ukrywać i wymyślać.
Po prostu między "nadopiekuńczością", które odczuwa dziecko a totalnym olewczym luzem jest spora przestrzeń na rozwiązanie, z którym dziecko też poczuje tą opiekę teraz, a nie "może kiedyś", bo to wcale nie takie pewne.

Czaroit

Solange
Całkowicie się z Tobą zgadzam. :)
I wielkie brawa dla Twoich mądrych rodziców.

Jednak nie każdy jest tak dojrzały jak oni. Wielu rodziców kocha dzieci, ale z powodu własnych ograniczeń zwyczajnie nie umie z nimi rozmawiać. Wielu ludzi nie ma kontaktu z własnymi emocjami, nie potrafi ich nawet rozpoznać i nazwać. Dlatego nie ma cienia szansy, że będą potrafili rozmawiać ze swoimi dziećmi. Ale nadal się o swoje dzieci troszczą. Tak, jak potrafią najlepiej.

Jednak optymalne wychowanie to właśnie takie, o jakim piszesz. Szacunek, spokojna rozmowa a przede wszystkim traktowanie dziecka jak równą sobie, myślącą i czującą istoty.
Także wtedy, gdy to dziecko ma raptem 2 latka.

DGM Odpowiedz

Bo się martwi o Ciebie

tramwajowe Odpowiedz

Niejeden młody nieszczęśliwy człowiek pozazdrościłby rodziców ktorzy nie bagatelizuja problemu.

Heike Odpowiedz

moim zdaniem to nie nadopiekuńczość(jesteś w wieku "nastoletnim" i każdą kontrolę postrzegasz jako "naruszenie Twojej wolnej woli") a zwykłe dbanie o bliską osobę...w tych czasach naprawdę ciężko jest odnaleźć się i poznać wszystkie strony internetowe... a niestety dużo ich wprowadza zamęt w niedokońca rorwiniętym umyśle(poczuciu własnej wartości itd)... lepiej "dzwonić na alarm" i się pomylić niż zignorować a potem... tragedia... :(

K19922023 Odpowiedz

Kiedyś ludzie nie potrzebowali psychologów i terapii, zawsze można się było przecież zapić albo powiesić w stodole 🤣

Heike Odpowiedz

Gajowianka# nie chodzi o konkretną stronę ale o "nazwę"... dla niezorientowanych może być stronę dla "samobójców"... chodzi mi o to, że nie wszyscy chcą dla "Ciebie" źle... często barierą są pokolenia....

Dodaj anonimowe wyznanie