Czuję się z tym mega źle, ale jestem zajebiście zawiedziona tym, co dostałam w prezencie na gwiazdkę. Wiem, jak to brzmi, ale ja planowałam przez długi czas, aby prezenty, które komuś dam, były faktycznie związane z zainteresowaniami tych osób. Osoba z mojej rodziny dostała zatem gadżety związane z Harrym Potterem, bo uwielbia to universum. A ja dostałam puzzle z obrazem mojego ulubionego artysty, tylko że takie same jak rok temu. Dokładnie te same puzzle. No ale OK, może zapomnieli, że już takie mi dali. Ale dodatkowo z jakiegoś powodu dostałam książkę „365 dni” i kontynuację tej książki... gdzie na mojej półce króluje polskie fantasy, Stephen King czy jakieś kryminały Mroza albo fantasy ogólnie. Najgorsze, że dostałam te książki ze słowami: „Może jakiegoś chłopaka przyprowadzisz w końcu?”. Nie wiem jak dawanie mi taniego pornosa do czytania miałoby pomóc, ale OK... No trochę kurna jest mi przykro, bo czuję, że dostałam ten prezent na odpierdol. Chciałabym coś powiedzieć, nie wiem, że „Ej, w przyszłym roku dajcie mi hajs albo najlepiej nic”, ale nie chcę wyjść na jakąś niewdzięczną. Z jednej strony mi przykro, a z drugiej czuję zażenowanie.
Dodaj anonimowe wyznanie
Masz prawo być zawiedziona. Ty się postarałaś a inni nie. Współczuję i przytulam.
Ja nie dostałam od męża na święta nic. "Ja nie wiem co Ci kupić, sama możesz przecież". Rozumiem, że mamy wspólne konto, ale to było dla mnie bardzo, bardzo przykre. Nie chodzi mi o drogi prezent, tylko o to, żeby się postarał. Żeby pomyślał o mnie.
Nie dostałam od niego nic.
Zna moje zainteresowania. Ma dostęp do wszystkich moich kont na różnych stronach, często mam tam dodane jakieś produkty do obserwowanych (i np czekam na niższą cenę). Kiedyś potrafił mi zrobić prezent wiedząc o mnie dużo, dużo mniej niż teraz. Zawsze się cieszyłam.
A teraz nic. "Bo ja nie wiem co". Bo mu się nie chciało włożyć odrobiny wysiłku, żeby mi sprawić radość.
Dzieci chciały kupić mi prezent pod choinkę, to ja musiałam z nimi pójść. Starsze dziecko, mimo że nie ma 5 lat, samo mi wybrało prezent i zapłaciło. Trafiło idealnie. Młodsze też wybrało, potrzebowało pomocy w płaceniu.
A mąż nic. Mimo, że wiedział, jaką wartość mają dla mnie święta. Że ja mu prezent kupiłam. Ja kupiłam z dziećmi coś dla niego.
Chyba jeszcze nigdy nie było mi tak przykro przez niego.
Bardzo Ci współczuję. Łap wirtualnego przytulaska na pocieszenie
Współczuję. Wiem jakie to przykre. Ale z dzieci możesz być dumna.
Ah, to ty napisałaś to wyznanie. Przykro mi z powodu męża :( A nie uważasz, że zachęcanie dzieci 4 letnich i młodszych do kupowania prezentów rodzicom to trochę przesada? W sensie jeśli idąc drogą zerwa mamie jakieś kwiatki spontanicznie, czy zrobią naszyjnik z makaronu to fajnie! Jednak prezenty na święta to trochę coś innego - ja kiedy pierwszy raz zaczęłam dostawać pytania „a co kupisz mamie/rodzenstwu na święta?” to otrzymałam sygnał, że rodzice uważają, że juz jestem w stanie coś ogarnąć na tą okazję. A skoro mogę, ale któregoś roku tego nie zrobię, to sprawię rodzicom przykrość. Wydaje mi się to dużo za wcześnie, żeby dbać o komfort psychiczny rodziców e taki sposób. Nie atakuje, pytam tylko o twoje zdanie i mówię swoją perspektywę, wspomnienia.
MaryL2, osobiście polecam tak, jak to wyglądało u mnie, samodzielnie tworzyliśmy laurkę czy coś, a potem z tatą szliśmy kupić prezent mamie na urodziny za kasę rodziców (i tak dopóki nie zaczęliśmy zarabiać) albo sami mówiliśmy, co bymśmy chcieli kupić, liczył się przede wszystkim nasz pomysł. I to samo na urodziny taty, babć, dziadków, dni mamy, taty itd oprócz świąt, kiedy tylko dorośli dawali prezenty nam i innym dorosłym. Nie było dzięki temu tej presji, a nawet jak zaczęłam zarabiać to nie oczekiwano ode mnie prezentów, tylko sama poczułam potrzebę ich kupowania.
Po pierwsze: nie pisałam żadnego wyznania. Ta strona naprawdę umiera, skoro mój komentarz został umieszczony na głównej jako wyznanie, nie wiadomo skąd. Po co miałabym pisać dwa razy to samo, jeszcze identycznymi słowami?
A co do prezentów - uważam, że dzieci powinny myśleć o innych już od najmłodszych lat. Nie oczekuję, że coś będą kupować - jak zrobią prezent też będzie dobrze. Akurat teraz są zafascynowane pieniędzmi, więc chciały kupić. Starsze dziecko w ogóle zapamiętało, że powiedziałam, że coś bym chciała. Poszło ze mną do sklepu w innym celu, przypadkiem zauważyło te rzecz, o której mówiłam. A nosi pieniądze ze sobą, to kupiło. No to młodsze też chce kupić, bo jak to tak, starsze coś robi, to ono też musi. Pieniądze wrzuciłam im do skarbonek spowrotem, ale one o tym nie wiedzą - są na tyle małe, że nie rozumieją, ile dokładnie tam mają i nie zauważyły różnicy.
Bądź dalej „chill żonką”. Pisalas, ze twoj maz nigdy nie zabral cie nawet na randke, wiec czego sie po nim spodziewać?
Pisałam, owszem, że nigdy nie byliśmy na "typowej" randce. Niedawno tu było wyznanie o romantycznym kawalerze - to zdecydowanie nie mój styl i nie styl mojego męża, a taka romantyczna kolacja kojarzy mi się z tradycyjną randką. I na takiej nie byliśmy.
Pogadaj z nim. Wiem, że czasem ciezko w to uwierzyć, ale ludzie czasem się po prostu zapominają i nie ogarniają, że wyrządzają komuś przykrość w ten sposób. Po prostu powiedz mu wprost, że sprawia Ci to dużą przykrość. Może go delikatnie naprowadź na to jakie prezenty są Ok, tak na rozgrzewkę, potem może się sam ogarnie. Np dla mojego partnera zawsze Ok są wspolne doświadczenia (lekcja surfingu, ścianka wspinaczkowa, latanie w tunelu aerodynamicznym), a dla mnie zawsze spoko jest książka. Raczej robimy sobie indywidualne prezenty, ale zawsze jest backup
A, i nie ignoruj tego - czasem takie zaniedbanie w kwestii prezentów jest pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak i jedna ze stron przestaje się starać i jeśli nic z tym nie zrobicie, to możecie sie po latach ocknąć bez głębszych uczuc do drugiej osoby. Dlatego trzeba
Nad tym pracować. Z drugiej strony praktycznie w każdym związku ten etap kiedyś nastepuje i trzeba go przepracować
Często w dzieciństwie, a w szczególności w latach nastoletnich byłam zawiedziona prezentami. Zawsze bardzo dużo czytałam i generalnie wydawało mi się oczywiste, że dostanie jakiejkolwiek książki z klasyki literatury mnie zachwyci. Podobnie z albumami muzycznymi, w ogóle bardzo dużo opowiadałam o swoich pasjach, więc uważałam się za łatwy cel. Dostawałam ubrania (które mnie nigdy nie kręciły i których nigdy nie założyłam), serial, który oglądałam z 5 razy na DVD (niby coś co lubię, ale nie wiedziałam co z nim zrobić za bardzo, bo już go widziałam i był dostepny w necie), czy jakieś różne inne pierdoly. Mając świadomość, że rodzice wydali na ten serial na DVD 3 razy więcej niż wydaliby na książkę, a wystarczyło mnie tylko trochę słuchać, sprawił mi dużą przykrość. W końcu zaczęłam nie znosić świąt, bo kojarzyły mi się z tymi prezentami podkreślającymi, że nikogo nie interesuje co mówię. Wielokrotnie ten problem podkreślałam, bez skutku. W końcu zaczęłam im dawać listy - to jest list książek/płyt, które chce, możecie się między sobą podzielić. Teraz czasem mi tego brakuje, bo prezenty zrobiły się bardziej trafione, doszedł do tego mój partner, który tez raczej ogarnia, a ja czasem chciałabym dać listę, bo jakoś sama mam opory żeby sobie kupić te książki, a lista się wydłuża. Ostatnio moj tata po pijanemu zwierzył mi się, że ma poczucie ze nikt go nie słucha, jak dostaje prezenty… oczywiście nie zignorowałam tego, chociaż wiem, że tez trochę przesadza. Generalnie powiem Ci tak: to jest ch*jowe ale dość powszechne, czasem najlepiej jest po prostu dać ludziom listę co chcesz i przynajmniej dostać coś co rzeczywiście chcesz
Masz prawo czuć rozczarowanie. Co zrobisz z tą emocją to już coś innego.
Może warto powiedzieć wcześniej np. miesiąc co Ci się marzy. Albo wprost: "mamo ostatnio ktoś mi polecał autora X, więc fajnie by było coś od nowego dostać" albo "siostro ostatnio lubię uniwersum Zielarki, jakbyś nie mówią pomysłu, to daj mi przypinkę czy coś".
Wiesz, Ty też mogłaś kogoś zwieść prezentem- może ta osoba ma już od kogoś innego to z Harrego Pottera, lub np. Dałaś z wizerunkiem Harrego, a kogoś wkurza ta postać i woli Lunę.
Co do pieniędzy: ja tam wolałabym dostać coś chociaż trochę pomyślanego w moją stronę, niż całkiem olewczo kasę(i cieszę się z drugiego takiego samego tomu książki od przyjaciela, a nie mi źle, że nie pamięta wszystkich moich książek).
Dobrym pomysłem jest (w przypadku książki) poprosić kogoś, komu się chce taką kupić o ileś tam propozycji książek, które chce i wybrać jedną z nich. Nadal będzie niespodzianka, a mimo wszysko nie powtórzy się prezentu z czymś, co już ktoś ma. Jednocześnie skoro dał ci książkę, którą już masz, to jednak wiedział w jakim gatunku/gatunkach literackich się poruszasz. Nie wyobrażam sobie dać komuś książki nie wiedząc zupełnie co lubi czytać.
A co do pieniędzy to też nie musi być takie zerojedynkowe. Od lat dostajemy już na święta i różne okazje od rodziców pieniądze ORAZ jakiś przemyślany drobiazg, typu koszulka z pandą, bo bardzo lubię pandy.
Co do Harry'ego Pottera to mimo wszystko raczej prezenty świąteczne otrzymuje się w tej samej chwili i nie wie się, co dostaniemy od drugiej osoby. Prezent autorki mógł być w 100% trafiony, ale bez wzajemności i to oznacza, że komuś się albo nie chciało, albo miał błędne założenia (co prowadzi do bardzo nietrafionych prezentów). Tym bardziej, że naprawdę można kupić neutralny symboliczny prezent. Myślę, że taki jest lepszy niż zupełnie nietrafiony.
Oczywiście mówimy tu o ludziach bliskich, a w szczególności tych, którzy powinni być świadomi tego, co lubimu. W tym roku po raz pierwszy babcia dała mi do prezentu czekoladę, której nie lubię (a lubię tylko jedną i zawsze pamiętała). I zrobiło mi się bardzo przykro z zupełnie innego powodu, to może znaczyć, że powoli zaczyna mieć problemy z pamięcią. Mam ogromną nadzieję, że po prostu w ferworze pakowania i kupowania prezentów wypadło jej z głowy.
Za to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła mama chłopaka mojej siostry, którą widziałam przez parę minut kilka razy w życiu, od której dostałam (w tym dniu miałyśmy się lepiej poznać) właśnie tą jedną czekoladę, którą lubię. Obca dla mnie osoba postarała się i dopytała, co lubię albo ktoś jej wspomniał i sobie zapamiętała. To znaczy, że się da zainteresować, szczególnie dla kogoś bliskiego na takim najprostszym poziomie.