#BctQG
Zgłoszenie od dyżurnego, że na ulicy Morskiej 13 samochód stoi przed przejściem dla pieszych, piesi mają utrudnioną widoczność. Jedziemy. Na miejscu samochód praktycznie na samych pasach. Faktycznie wygląda to słabo. Wyjmuję aparat, ale jeszcze nie robię zdjęć. Rozglądam się. Może ktoś zaraz przyjdzie, obok jest piekarnia i fryzjer, idę zapytać. Nikt nie wie, czyje to auto. Wracam, patrzę na auto, jest oklejone jakąś reklamą, widać stare, zdarte numery telefonu. Udaje się je odczytać, więc dzwonię. Cisza. Dzwonię na drugi numer. Cisza. Cholera, nie mogę olać zlecenia i udać, że auta nie ma, bo będę się z tego tłumaczyć, kiedy przyjdzie skarga. Podjęta decyzja o holowaniu, bo ruch pieszych coraz większy, dzieci, szkoła w pobliżu. W oczekiwaniu na holownik, czyli po ok .15 minutach, przychodzi jaśnie pani od auta. Holownik odwołany. Tłumaczymy, że próbowaliśmy, szukaliśmy właściciela, a pani do nas z mordą, że banda nierobów, że pieprzone arbuzy, nawet nie próbowaliśmy jej ustalić. Ukarana mandatem za 100 zł. Kiedy siedzieliśmy w aucie, by się rozpisać, przyszła. Skruszona, bo jak się okazało, wyciszyła telefon, a widziała, że ktoś dzwonił...
Kolejna interwencja to armagedon, pojazdy na chodniku całkowicie zablokowały jego przejście. Pani z wózkiem musi iść ulicą, bo auta pozostawiały dosłownie 60 cm przejścia. Przy nas chłopak na wózku w ogóle nie mógł przejechać. Ludzie musieli albo iść ulicą, albo po błocie. Pojazdy do holowania, ale najpierw fotki. Wyciągam aparat. I zaczyna się – chu**, kur**, szmaty pierd***, już robią zdjęcia, patrz, już im kur** coś przeszkadza. My żadnej reakcji.
Musimy takie obelgi znosić codziennie. Ja się uodporniłam. Zawsze z uśmiechem. Zawsze życzę ludziom miłego dnia. Staram się pouczać, czasami mówię, by zaparkowali gdzieś indziej, bo tu to słabo. Mandaty? Piszę tym, co zasłużyli, którzy uważają się za panów ulic. Nieraz chciałam pouczyć, ale kiedy ktoś wyskakuje z gębą i drze się na mnie, wyzywa i udaje kozaka, to z jakiej racji mam go pouczyć?
Wiem, że tu pracują też ludzie, którzy idą na wyniki, którzy mają w dupie innych, ale tak jest w każdej robocie. Nie wrzucajcie wszystkich do jednego worka.
Nie rozumiem tej sytuacji kiedy ktoś zostawia auto prawie na samych pasach a Wy biegacie i szukacie właściciela jako straż miejska. Jak ktoś nie ogarnia, że to nie jest miejsce na zostawianie auta i robi takie rzeczy to stwarza zagrożenie. Ja bym holowała auto i się nie przejmowała właścicielem.
Czym innym jest sytuacja kiedy komuś padnie auto i zostaje przepchnięte w pierwszym rzucie żeby nie blokować ruchu (i nie zawsze ma kto pomóc) i jest pooznaczane jako auto z awarią, wystawiony trójkąt, światła awaryjne włączone itp. A czym innym jest sytuacja, że ktoś jest po prostu dupkiem i prawie stoi na przejściu dla pieszych. Nie rozumiem robienia dobrze takiemu właścicielowi skoro może on spowodować to, że np. jakieś dziecko nie będzie miało szansy się dobrze rozejrzeć na pasach, bo zasłania widoczność i dzieciak wpadnie pod samochód. Pisać mandat i holować auto i się skupiać na bezpieczeństwie a nie na szukaniu dupka, który znalazł prawko w chipsach.
Mnie zdziwiło też to, że nie może olać tego zgłoszenia, bo będzie skarga i tłumaczenie, a nie dlatego, że auto stoi źle i stwarza zagrożenie dla pieszych. Naprawdę czasem zza takiego auta nic nie widać, a mam takie miejsca pod domem, gdzie nie widać NIC TOTALNIE zza zaparkowanego auta przy wyjeździe z osiedla, ale zakazu nie ma, miejsc brakuje, teraz jeszcze remont i pół parkingu rozkopali, to parkuje się gdzie się da (ja akurat wolę podjechać gdzieś dalej niż zablokować widoczność). Mieszkańcy po prostu wiedzą, że tam nagle ktoś może powolutku wyjechać z uliczki, żeby chociaż zobaczyć, czy może wyjechać, a w razie czego się wycofać, a ulica dwukierunkowa, ale na jedno auto, bo wzdłuż legalnie parkują auta. Więc niech chociaż zadbają o niezasłanianie na pasach dla bezpieczeństwa, a nie braku skargi.
@Solange a chcesz żeby ktoś olał Twoje wezwanie policji jak Ci okradną mieszkanie albo pobiją Ci dziecko? No bo przecież twierdzisz, że służby powinny sobie móc olewać zgłoszenia kiedy prawo jest łamane. Albo ktoś jedzie po pijaku zygzakiem a policja by miała olać to, no "bo nikogo nie zabił ani nie okaleczył to nie wyjedziemy". Piesi, osoby z niepełnosprawnością na wózku, matki z dziećmi w wózkach i każdy inni mają prawo do bezpiecznego poruszania się na drodze. Już nie mówiąc o tym, że warto żeby straż interweniowała z innego powodu: po pierwsze to my za te etaty płacimy, więc dlaczego mają olewać zgłoszenia? W skali roku to nie są małe koszty dla gmin. Po drugie: po cięciach budżetowych gminy mają problemy finansowe. Te mandaty pomogą im, więc dlaczego olewać te zgłoszenia? Bo ktoś jest głupi i stwarza zagrożenie to go nagradzać za to nie dając mu mandatu a każdy ma płacić podatki na utrzymanie straży miejskiej za frajer?
Jak masz problem z niebezpiecznym wyjazdem chociaż jest to wynik oficjalnych oznakowań lub ich braku to uderzasz do gminy (np. wydział komunikacji jeśli jest) i do straży miejskiej o zmianę oznakowania a nie czekasz aż się zdarzy wypadek i po czyjejś śmierci czy kalectwie ktoś ogarnie, że trzeba to zmienić.
Coztegoze, chyba odniosłeś się do fragmentu "nie może olać tego zgłoszenia, bo będzie skarga i tłumaczenie, a nie dlatego, że auto stoi źle i stwarza zagrożenie dla pieszych. "
Solange przyczepiła się powodu, dla którego straż nie może olać zgłoszenia. Nigdzie nie widzę, by pisała, że olewać powinna :)
@Postac dzięki!. Zaspana przeczytałam i źle zrozumiałam.
@Solange to ja już dobrze przeczytałam Twój komentarz ;) to Ci odpowiem raz jeszcze.
Dla mnie strażnik miejski, który sam twierdzi, że "Cholera, nie mogę olać zlecenia i udać, że auta nie ma, bo będę się z tego tłumaczyć, kiedy przyjdzie skarga" w ogóle nie powinien pracować w straży miejskiej! Do tego zamiast załatwić temat, zamówić holowanie albo wystawić mandat to sobie chodzi i traci czas na szukanie właściciela auta. Dlaczego? Od kiedy strażnicy miejscy to dobrzy wujkowie/ ciocie i mają pobłażać ludziom łąmiącym prawo. Niech wystawia mandat na 100 zł - to nie jest dużo a niech ten kierowca się uczy. Po to płacimy pensje żeby ci strażnicy miejscy realizowali te pracę a nie byli dobrym wujostwem dla osób łąmiących prawo w sposób rażący. Do tego przecież straż miejska ma dużo zgłoszeń. To dlaczego ta osoba traci czas szukając tego kierowcy? Tu trzeba od razu wzywać, holownik i jechać do kolejnej interwencji. Jeśli straż miejska tak pracuje jak jest opisane to jest nieopłacalna i powinna być rozwiązana.
coztegoze2, cieszę się, że się ostatecznie zgadzamy.
Co do sytuacji u mnie pod domem, oznakowanie jest okej. Po prostu cała droga wymagałaby przebudowy, a na to nie ma miejsca, bo są domy wokół. No i aż tak zła sytuacja jest tylko przez okres obecnej budowy.
Opisane przez Ciebie sytuacje są konsekwencje lat pobłażania kierowcom. Jest wielu patologicznych kierowców, którzy parkują gdzie chcą. Wielu nawet nie wie, że robią źle."Bo wszyscy tak robią!". A potem piesi muszą się przeciskać między autami, można nogę skręcić na chodniku, bo tyle dziur, dziecka strach samo do szkoły puścić. Niestety, ale jedyne co nauczy patologię szacunku do przestrzeni wspólnej to bezwzględna kary. Zapłaci raz, drugi, trzeci to się w końcu nauczy. A normalny po takim pierwszym mandacie będzie lepiej pamiętał ;)
I jeszcze pokazuje kolejny poziom pobłażania kierowcom przez służby. Po co tego kierowcy szukać przez 15 minut? Wystarczy policzyć, że 1 interwencja trwa 45 minut w całości i 15 minut dojazd. To robią 1 interwencje na godzinę. W ciągu dnia roboczego jeśli tracą tak czas jak 15 minut na każdą 45-minutową interwencję to w ciągu dnia tracą w uproszczeniu 2 godziny na takie szukanie kierowcy, którego po prostu trzeba ukarać. Licząc, że strażnik miejski zarabia naniższą krajową czyli 4666 brutto to każdy strażnik dziennie wyrzuca z pieniędzy podatników 51,84 zł kosztów zatrudnienia z jego pensji (a to nie są pełne koszty zatrudnienia). W skali miesiąca to marnotrawienie 11666,5 pensji strażnika na robienie dobrze osobom, któe po prostu trzeba ukarać. W skali roku już 13 998 zł na 1 strażnika! Jeśli w danym mieście jest zatrudnionych 10 strażników miejskich to koszty takiego robienia dobrze osobom, które trzeba ukarac wynoszą 139 980 pln!!! Do tego dochodzą obniżone wpływy z mandatów, zatem to jest jasna strata dla budżetu zatrudniającego takich strażników. Nie dość, że nie wykonują swojej pracy to marnują publiczne pieniądze oraz krzywdzą wpływy do budżetu zamiast wypisywać mandat.
Powodzenia tam na tej służbie, niech sie darzy.
Dziękuję Ci za Twoją pracę.
Często chodziłam z wózkiem i miałam problemy, bo jakiemuś kierowcy za daleko było z parkingu i musiał na chodniku parkować. Są wyznaczone miejsca dla pieszych, są dla samochodów. Jak nie ma miejsca pod drzwiami to trudno, od spaceru się nie umiera i można zaparkować dalej, a nie utrudniać życie innym.
Widziałem sytuacje jak straż czeka, bo bileciki parkingowe tracą ważność za kilka minut i piszą po tym mandaty. Jeżeli auto jest źle zaparkowane, to nikt nie szuka właścicieli. Jest wykroczenie, jest mandat.
Nikt nikomu się nie tłumaczy. Jeżeli właściciel się awanturuje, wzywa się policję.
Albo autorka nie nadaje się do swojej pracy, albo to bajeczka.
Karać, jebać z najwyżej półki. Zero tolerancji dla kretynów a jak nie to niech na rower wypierdalają.
Rowerem też możesz kogoś zabić albo jak np. poważnie uszkodzić głowę i zrobić z człowieka osobę z niepełnosprawnością. Wystarczy, że wjedziesz np. w małe dziecko albo jedziesz z górki i wjedziesz w dorosłego człowieka.
Ale tym rowerem to na DDR, a jeżeli takowych nie ma, to na jezdnie / ulice. Dość już mam pedalarzy (nie mylić z rowerzystami) śmigających chodnikami z dużą szybkością, zwłaszcza dostawców na elektrycznych skuterach udających rowery.
Również wszystkiego dobrego. Trzymaj się ;)