Mam 19 lat i jestem dość atrakcyjna. Mam dużo koleżanek, przyjaciółek. Ta najbliższa stwierdziła, że jej facet chyba nie jest jej wierny. Stwierdziła, że jeśli ja go nie uwiodę, to jej obawy będą bezpodstawne. Wystarczyło dwa dni i on już się chciał umówić, kiedy do niego napisałam. Zaproponował wiadomo co. Owa przyjaciółka wyżaliła się swoim koleżankom i dwie z nich stwierdziły, że one też chciałyby sprawdzić swoich facetów. Z obydwoma skończyło się podobnie.
Dostanę hejty, że to moja wina, że ich uwiodłam, a oni na pewno by nie chcieli zdradzić swoich dziewczyn. Dodam tylko, że do każdego najpierw pisałam na Facebooku, nie pisałam, że chcę się poznać, tylko od razu kawa na ławę, że mi się koleś podoba i chciałabym się spotkać. Niektórzy mi zarzucają, że to moja wina, ale tak trudno napisać: „Mam dziewczynę, nie chcę się umawiać”?
Dodaj anonimowe wyznanie
Oczywiście, że nie jest to wina autorki, ona tylko pozbawiła swoje przyjaciółki problemów bo jak ktoś jest w stanie zdradzić to on jest problemem i tak to działa w przypadku obu płci
Wina jest ich, ale koleżanki za jakiś czas zapomną o swojej prośbie i będą pamiętać, że dobrze uwodzisz mężczyzn. Taka łatka z Tobą już zostanie.
A koleżanki jeśli nie są pewne co do swoich partnerów to niech same to rozwiązują
Masz bardzo głupie koleżanki.
Ich reakcja jednoznacznie pokazała kim są. Ale i tak uważam, że takie testy są durne i nie fair. Chłopak mógł tak z ciekawości odpisać, żeby sprawdzić najbliższą przyjaciółkę swojej dziewczyny, a potem jej to pokazać. Druga sprawa, 19 lat to ostatnie klasy liceum i technikum, a więc jesteście jeszcze w wieku, gdzie się poznaje masę ludzi, żeby w końcu, ostatecznie, poznać tą jedyną. Moja (kontrowersyjna pewnie) opinia jest taka, że jak się ma te 15-19 lat (i takie siano w głowie jak wy) to nie ma co wchodzić w poważne związki, z zabranianiem kontaktowania się z płcią przeciwną, oczekiwaniem super wielkiego poświęcania się, „kłótniami małżeńskimi”. W tym wieku jeszcze akceptowalne powinno być, że chłopak raz zaprosi jedną dziewczynę, raz umówi się z inną, zobaczy z którą NATURALNIE wyniknie coś poważniejszego. Bo takie zabawy w małżeństwo, podejście „wszystko albo nic” i tak się kończą rozstaniami, a w dodatku straconym czasem obojga.
Takie podejście miałoby sens gdyby chodziło o testowanie szkół, zawodów czy czegoś innego bardziej neutralnego emocjonalnie. W sferze związków to niemożliwe, bo potrzeby emocjonalne 17-latki nie różnią się aż tak bardzo od potrzeb dajmy na to 24-latki. Też się zakochują, chcą się czuć ważne i dla kogoś wyjątkowe, a nie "testowane" jak para butów do przymierzenia. Nie da się wyłączyć emocji "bo teraz to tylko sobie tak sprawdzamy i nie będę cię traktował poważnie przez kolejne 3 lata". A jak twierdzisz, że ze związków w tym wieku nic nie wynika, to się mylisz. Ja jestem z moją żoną odkąd ja miałem 17 lat, ona 16 - 30 lat razem. Znam więcej takich par.
Te pierwsze związki uczą i dają doświadczenie funkcjonowania w relacji, poza tym 1/10 takich związków rzeczywiście kończy się założeniem rodziny. Ludzie mają różne wartości, więc to co napisałaś ma sens jeśli oboje są tego samego zdania i taki otwarty układy im odpowiada. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że to może wyrobić w nich wzór związku otwartego i następnych relacjach takie osoby mogą czuć się stłamszone zobowiązaniem.
Ale ja nie mówię o związkach otwartych, i innych dziwnych układach. Absolutnie. Mówię, żeby w tym wieku nie przeskakiwać po stopniach drabiny prowadzącej do małżeństwa po 3, 4, tylko sobie postać na pierwszym, drugim. Że takiej przenośni użyje. Nie bawić się w małżeństwo/narzeczeństwo, gdy macie naście lat: poznawanie swoich rodziców, deklaracje odnośnie przyszłości, wspólne wakacje, ba, nawet wspólne mieszkanie, listy zakupów. Ludzie chcą być uczciwi, chcą być fair i dają się złapać w pułapki, w które starsza osoba już by się nie złapała. Znają swoje piny do telefonu, na każde zaproszenie na imprezę mówią „mam dziewczynę/mam chłopaka”. A potem budzą się po 5-7 latach jak ze snu. Nikogo nie poznali, nie mają znajomych, dziewczyny odrzuciły masę fajnych chłopaków, żeby „być fair”. Nie lepiej w liceum, (przypominam, mówimy o nastolatkach!) pozostać na etapie, gdzie chodzi się do kina, całuję w parku, i jeszcze nie wie co z tego wyniknie, może się rozwinie, a może samoistnie wygasi? Czy to nie jest na dłuższą metę zdrowsze?
@ifyoulikeme „potrzeby emocjonalne 17-latki nie różnią się aż tak bardzo od potrzeb dajmy na to 24-latki. Też się zakochują, chcą się czuć ważne i dla kogoś wyjątkowe, a nie "testowane" jak para butów do przymierzenia.” - wymieniłeś tak ogólne cechy, że dokładnie to samo można powiedzieć o 10-letnim dziecku czy 40-letniej kobiecie. Te cechy jeszcze nie świadczą o tym, że potrzeby w związku są takie same. 17 lat to 90 % mojej klasy nie współżyło, przykładowo. Raczej szukali ekscytacji niż stabilizacji. Raczej gorącego uczucia, niż np słowności, zaradności życiowej. Chłopak mógł pisać wiersze, grać w nogę i nikt się nie zastanawiał, czy np będzie miał jakiś zawód.
Maryl2 jak doprezcyzowalas to ma więcej sensu - też uważam, że nie ma co przesadzać z powagą takich nastoletnich związków, lepiej dać sobie trochę luzu, w granicach zdrowego rozsądku. Niestety nastolatki to nie jest najbardziej rozsądna grupa społeczna i targają nimi takie emocje, że wielu takiego podejścia nie ogarnie.
Ale to ma sens z perspektywy człowieka, który już ma za sobą doświadczenie i nieco związków. Z perspektywy człowieka, ktory ma 17 lat i się zakochał, to jest uczucie "na zawsze", i jest najpoważniejsze na świecie. Nie da się takiemu człowiekowi wytłumaczyć, że ten związek to tylko taka wprawka, i że zakocha się jeszcze wiele razy. Każdy musi sam to przejść i zrozumieć. To jest dokładnie tak samo, jakbyś próbowała 12-latce wytłumaczyć, że pokłócenie się z przyjaciółką to nie jest "prawdziwy" problem, i że w przyszłości dopiero zobaczy co to są problemy. Z perspektywy 12-latki taka kłótnia to wielkie nieszczęście i koniec świata. Podejście "z dystansem" jest dopiero wynikiem doświadczenia i budowanej z wiekiem mądrości. Nie jest dostępne dla nastolatków.
Przecież alternatywne wersje tej historii krążą po internecie od lat. Tylko zmienia się sposób zagadywania na nowocześniejszy.
Uwodzisz facetów przyjaciółek i koleżanek, z którymi na pewno się często wpisujesz. Nie wierzę, że one nie zabierają swoich partnerów, że facet najlepszej przyjaciółki nigdy cię nie widział. Nie zna cię etc.
Brzmi jak naiwna bujda.
Lepiej w takie sprawy się nie mieszać…
Ze mną Ci się nie uda ;)
#changemymind