#A69Iw

Jakiś czas temu szukałam niani dla swojego czteroletniego synka. Mąż pracuje za granicą, a ja wracam po pracy późnymi popołudniami. W związku z tym zdecydowałam się znaleźć kogoś do pomocy. Zgłosiło się do mnie parę dziewczyn. Najbardziej zależało mi na takiej, która będzie dyspozycyjna, dlatego zrezygnowałam z ofert studentek i wybrałam sympatyczną dziewiętnastolatkę, którą kojarzyłam z sąsiedztwa. Przekonała mnie swoim nastawieniem. Mówiła o tym, jak lubi bawić się z dziećmi i że potrzebuje zarobić trochę pieniędzy w związku z tym, że planuje poprawiać maturę za rok, aby dostać się na prestiżową uczelnię. Zrobiła na mnie świetne wrażenie. Dałam się nabrać...
Po kilku dniach zorientowałam się, że z naszego domu zaczynają znikać rzeczy. Najpierw wydawało mi się, że może gdzieś coś zostawiłam lub zgubiłam, następnie zaczęłam podejrzewać małego, że mógł coś zwinąć dla zabawy. W pewnym momencie zorientowałam się, że coś jest nie tak. Znikały zazwyczaj małe, aczkolwiek drogie rzeczy, których ja nieraz praktycznie nie ruszałam. Z kolei synek raczej nie gustował w zabawie biżuterią. Zaczęłam podejrzewać naszą nianię... Przygotowałam na nią pułapkę, aby złapać ją na gorącym uczynku. Wystawiłam na komodzie w widocznym miejscu jeden z moich ulubionych naszyjników. 
Następnego dnia zaraz po wejściu do domu nawiązałam rozmowę z dziewczyną. Zauważyłam, że bardzo jej się spieszy. Zaczęła szykować się do wyjścia. Szybko rzuciłam okiem na komodę i zauważyłam brak naszyjnika... Zatrzymałam dziewczynę w drzwiach i spytałam, czy nie ma czasem czegoś, co należy do mnie. Udawała, że nie rozumie. Kazałam jej pokazać kieszenie, na co niania zareagowała oburzeniem. Nie czekając na zgodę, wsadziłam rękę w kieszeń jej kurtki... Wyciągnęłam zgubę. Dziewczyna zbladła, a mnie ogarnęła złość. Po cichu liczyłam, że to tylko moje urojenia. Nie mogłam uwierzyć, że niania, którą zatrudniałam, okazała się zwykłą złodziejką... Złość wzięła górę. Wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić na policję. Gdy zobaczyła, co robię, przestraszyła się i zaczęła panikować. Chyba po raz pierwszy zdała sobie sprawę, z czym wiąże się taka kradzież. Padła przede mną na kolana i zaczęła przepraszać za to, co zrobiła, błagała, żeby tego nie zgłaszać. Próbowała tłumaczyć swoje zachowanie i obiecywała, że wszystko zwróci. Widząc, w jakim jest stanie, zlitowałam się. Kazałam jej przyjść na drugi dzień z moimi rzeczami. Zagroziłam, że jeżeli tego nie zrobi, sprawa wyląduje na policji... 
Nazajutrz przyszła skruszona. Odzyskałam wszystko, ponadto dziewczyna wręczyła mi tort w ramach podziękowania i obiecała, że już nigdy nikomu nic nie ukradnie. 
Najlepsze, że myślała, że sprawa jest załatwiona i dalej będzie u mnie pracować... Nic z tego, nie ma mowy, żebym jej znowu zaufała.
Quakie Odpowiedz

Powiedziałabym że typowy dla nowego pokolenia brak znajomości konsekwencji czynów 😢 strasznie mnie to przeraża.

Cystof

Taa... bo w poprzednich pokoleniach nie zdążały się drobne cwaniaczki a powiedzenie "okazja czyni złodzieja" powstało z okazji urodzin pierwszego milenialsa...

Ah, ta sztuczna wojna pokoleń.

Quakie

Czy ja wiem czy wojna pokoleń?
Zwyczajnie zauważyłam, że młodzi ludzi nie za bardzo rozumieją czym są konsekwencje. Tak wydaje mi się że bardziej niż wcześniej.

ohlala

Wraz z wiekiem masz coraz mniej bezpośredniego kontaktu z młodzieżą i kierujesz się głównie tym, co opowiedzą Ci inni/przeczytasz w internecie. No i stąd błędne przekonanie, że teraz jest gorzej niż kiedyś. Znałam sporo nauczycieli, którzy uczyli poprzednie pokolenia i wszyscy, zawsze narzekali na to samo.

U mojej znajomej kradła pani w średnim wieku, która u niej sprzątała. 10 lat temu ;)

Cystof

@Quakie

Masz rację, wydaje ci się.

A umniejszanie całemu pokoleniu jest i zawsze było elementem tej sztucznej wojny pokoleń.

HansVanDanz

Żaden złodziej nie liczy na to, że zostanie złapany. Ponoć kraść, to trzeba umieć 😉
Gadasz tak, jakby "kiedyś to byli złodzieje, z honorem, bo jak ich złapali, to nie pękali".

Dodaj anonimowe wyznanie