#9YmT2

Znacie piosenkę zaczynającą się od „W latach 90. nie miałaś tożsamości”? Pod wpływem tej piosenki postanowiłem się podzielić kawałkiem ze swojego, powiecie marnego, ale życia.
 
Mieszkałem w małym mieście – 15 tys. dusz i kilka elementów bez duszy. Moje problemy zaczęły się w podstawówce. Byłem chudy, miałem wiecznie zgarbione plecy, byłem słaby i chuderlawy, ale miałem kilku kolegów, z którymi się bawiłem. Nasza szkoła składała się z dwóch placówek, klasy 1-6 i gimnazjum 1-3. Mieliśmy oddzielne podwórka, ale część korytarzy i sale do WF-u były wspólne. 
W drugiej klasie zwróciłem na siebie uwagę starszego o dwa lata Mateusza. Był to patologiczny twór, zawsze obcięty prawie na zero, z twarzy na kilometr biła agresywna aparycja i ciuchy w stylu skeate. Bałem się go jak cholera i robiłem wszystko, żeby nie pojawić się w jego polu rażenia. Na moje nieszczęście raz ześlizgnąłem się ze schodów i prawie spadając, zrzuciłem go z kilku ostatnich stopni. Nikomu wtedy nic się nie stało, ale w tamtym momencie skończyło się moje dzieciństwo. Po szkole czekał na mnie razem z kilkoma innymi starszymi chłopakami. Rozrzucili wszystkie moje książki i rzeczy z plecaka, okulary korekcyjne wylądowały na dachu pobliskiego kiosku, a ja dostałem sporo plaskaczy i kopniaków. Trwało to jakieś pół godziny.
 
W domu nie mogłem szukać pomocy.
 
Przez wszystkie lata podstawówki i następnie gimnazjum byłem nękany średnio 3-4 razy w tygodniu. Bity, popychany, kopany... Straciłem wszystkich kolegów i koleżanki, bo wszyscy bali się, że Mateusz zwróci swoją uwagę na nich, gdy będą w moim towarzystwie.

Nie ma tu zwrotu akcji. Dopiero pójście do zawodówki 20 km od mojego domu rozwiązało problem szkolny, choć na miasto wyjść i tak nie mogłem, a i też nie miałem z kim. Skończyłem szkołę, od razu po odebraniu świadectwa wyjechałem z kolegą z ławki do UK. Pracowaliśmy na budowach, zaczęły się dobre pieniądze, miłe życie. Wtedy zaczął we mnie kiełkować plan zemsty, czułem, że całe dzieciństwo zostało zniszczone przez tego typa i jego kumpli. Najpierw chciałem przybrać trochę masy, pewności siebie i odwagi. Kasa była, więc wydawałem ją na trenerów i w końcu na sterydy, testosteron i zajęcia z MMA i boksu. Po 2 latach nie poznałem siebie w lustrze i byłem z tego piekielnie zadowolony.

Będąc w odwiedzinach u rodziców, odnalazłem Mateusza na social mediach.  Wytropiłem go w mieście, zasadziłem się na niego i pomściłem tego chłopca, którym kiedyś byłem. Poczułem, że jestem o krok bliżej piekła niż nieba, ale w tamtym momencie widok płaczącego oprawcy, proszącego, bym go zostawił, był jak miód na me serce. Pierwszy raz poczułem, że odzyskałem jakikolwiek spokój. 

Teraz wiem, że cierpiałem na PTSD i dopiero wizyty u psychologa pomogły, ale zemsty nie żałuję...
3210 Odpowiedz

Najgorsze w twoim wyznaniu jest zdanie"w domu nie mogłem szukać pomocy". Po co niektórym ludziom dzieci?

Postac

Bo wpadka i posłuchali innych, że aborcja lub oddanie to zło?

ShinsekaiYori

Akurat w latach 90 nie było jeszcze problemów z aborcją w Polsce, więc nie zwlalałabym tu winy na brak możliwości terminacji ciąży.

upadlygzyms

Presja społeczna działa niezależnie od sytuacji prawnej.

ShinsekaiYori

No tak, ale gdy coś jest legalne, to ludzie jednak inaczej do tego podchodzą.

Postac

Zostawianie dzieci w szpitalu czy oknie życia nadal jest legalne, a patrz, jak się o tym trąbi. Jak rodziny dogadują o dzieciach ludziom, którzy się świadomie na nie nie decydują.

ShinsekaiYori

W sensie jak dogadują? Wybacz, ale po prostu nie spotykam się z tym w moim otoczeniu, dlatego dopytuję.

Postac

"Kiedy dziecko", "nie masz dzieci to nie wiesz", "ale fajnie jakby tu dziecko biegało", "pora się ustatkować" i tak dalej. Ja kiedyś powiedziałam, że bym oddała dziecko w szpitalu: "serca nie masz", "głupia jesteś", "własne dziecko oddać?!"... Także ten.

A jeszcze o rozbijaniu rodziny. Moja teściowa zostawiła męża alkoholika, gdy kolejny raz ją okradł i musiała pożyczać pieniądze na jedzenie dla dzieci (mój mąż jest najstarszy z rodzeństwa). Calutka rodzina od strony męża się od niej odwróciła, bo to ona rozbiła rodzinę. Jej własna rodzina jej dogadywała, że powinna się wstydzić, porządnego chłopa zostawiać. Czyli nawet jak chciała walczyć o siebie i o dzieci, została zaatakowana przez ludzi na około, którzy palcem nie kiwnęli, żeby jej pomóc.

ShinsekaiYori

Nie no, to co opisujesz to akurat jakaś patologia. Żadna normalna rodzina nie potępi za odejście od agresora.

Postac

On nie był agresywny. "Tylko" pijak. Ale nadal niestety pokutuje mocne przekonanie, że nie należy rozbijać rodziny.

3210

ShinskaiYori dawno dawno temu kiedy matka mojej koleżanki z małymi córeczkami uciekała od męża alkoholika do swojej matki to matka ją odsyłała z powrotem bo to jej mąż.

Zobacz więcej odpowiedzi (6)
BanonC Odpowiedz

Nie dobrze, że nie żałujesz. Stało się, co się stało, ale powinniście poszukać porozumienia, pogodzić się, wybaczyć, wtedy na sercu byłoby lżej.

Dragomir Odpowiedz

Hardkorowy koksu? Nie chciało się dźwigać uczciwie hantli, to się poszło na skróty.

Dodaj anonimowe wyznanie