#9TLGn
Nigdy się mnie nie słuchał, nie pozwalał głaskać itd., takie przywileje miała tylko moja mama. Krótko mówiąc mały, rozpieszczony książę. No, co tu dużo rozwijając wkurwi*#ł mnie niesamowicie (do czasu).
Pewnego razu, gdy rodzice pojechali na wakacje, miałem się nim zająć - na wieczór miałem przyjść i pomieszkać z nim parę dni. Rodzice wyjechali około godz. 19, a ja natomiast wyszedłem z pracy godzinę później. Gdy byłem już zaledwie 3 domki od domu rodziców, usłyszałem ujadanie w moim kierunku, gdy się obróciłem, ujrzałem dwa bezpańskie psy biegnące w moim kierunku Biorąc na logikę, że mimo tego, że dobrze biegam nie uda mi się dobiec do furtki, ruszyłem na fontannę w parku i wskoczyłem na ten podest od fontanny.
Te dwa skurczybyki wyglądały jakby chciały mnie pożreć, i nagle nie wiadomo skąd przybiega Borys (pies mamy), rzuca się na jednego większego psa (mieszaniec owczarka) i wgryza mu się w szyję, kompan tego wilczura wgryza się natomiast w Borysa. I wtedy coś we mnie pękło, już w dupie miałem, czy mnie zagryzą te dwa popaprańce, zeskoczyłem z tego podestu i przypierdo#*ilem takiego kopa w paszczę psu, który gryzł Borysa, że o mało nogi nie złamałem.
Gdy zasadziłem mu kopa podniosłem ręce i krzyczałem, więc zaczął uciekać, w tym czasie Borys gryzł się z tym wilczurem. Podbiegłem do nich i z trzy razy strzeliłem tego psa w łeb, po czym przestał ujadać i poszedł w ślad kompana, zrywając się do ucieczki. Zabrałem Borysa do domu na rękach, bo był cały pogryziony, opatrzyłem go w domu i na drugi dzień zabrałem do weterynarza; po paru dniach się wylizał. Na kamerach z domu na podwórku widać było, jak Borys przeskakuje przez furtkę.
Po tym wszystkim zmieniłem nastawienie do tego psa i z tego co zauważyłem on do mnie również, to po prostu ja zachowywałem się dziwnie, nie Borys.