#8kcBp

Trzy lata temu, jako iż miałam dosyć statusu bycia singielką, postanowiłam wybrać się na randkę z pewnym chłopakiem. Wszystko szło w dobrą stronę, do momentu, w którym odprowadził mnie do domu. Usiadłam na schodach na klatce schodowej. W pewnym momencie zapadła niezręczna cisza. Po jakichś 5 minutach chłopak chłopak wyskoczył z następującym tekstem:
- Napnij łydę.
- Słucham?
- No napnij łydę.

Byłam tak zdezorientowana, że "napięłam łydę". W tym momencie chłopak wystawił wskazujący palec, szturchnął nim moją nieszczęsną, napiętą łydkę, jakby sprawdzał, czy ma styczność z plasteliną czy z gównem, po czym stwierdził, iż musi już lecieć i wyszedł zostawiając mnie w szoku, w którym jestem do dnia dzisiejszego.
upadlygzyms Odpowiedz

A to dopiero świnia. Poszedł sobie nie mówiąc, czy łyda była wystarczająco napięta czy nie. Nic dziwnego, że nie możesz wyjść z szoku, który z czasem przerodzi się w traumę.

coztegoze2 Odpowiedz

Moja pierwsza myśl: może chłopak się zdziwił, że mieszkasz na klatce schodowej i też nie wiedział co zrobić.

Abigaila37 Odpowiedz

Przynajmniej nie miałaś wątpliwej przyjemności z panem na kolejnych randkach.

Dragomir Odpowiedz

Łydka grubasa?

Uonderful

Nogi jak sarenka, taka na nich sierść?

Dodaj anonimowe wyznanie