#8I2ij

Muszę to z siebie wyrzucić, bo aż mnie krew zalewa.

Moja mama jest obecnie po ślubie ze swoją "największą pierwszą miłością życia" - facet jej nigdy nie chciał, wolał inne, a znają się od jakiś 30 lat.
Moja mama mało nie zarabia, nigdy nie było tak, że jej kasy brakowało, dawała mi na wszystko co chciałam, i jeszcze znajomym pomagaliśmy.

Obecnie jest po ślubie ze swoją wielką love, i ona już dwa tygodnie po wypłacie... nie ma pieniędzy! Znajomym nie pożyczamy, bo nie ma takiej potrzeby, mi nie daje na jakieś wydatki, bo pracuję i mi to wystarcza, i przychodzi do mnie, bym jej pożyczyła... Gdzie jej mężuś oczywiście też pracuje (jeszcze pracuje), i dostał tę pracę po naszych znajomościach i zarabia cztery razy więcej niż zarabiał, lecz pomimo tego, książę jaśnie panie powiedział, że on pieprzy robotę, bo mu się nie chce, i będzie siedział w domu na fotelu przed tv na rencie za 1200 zł...
Nie było ślubu - były pieniądze, jest ślub i nie ma kasy. Chyba logika nasuwa się sama, prawda?

Kiedy mama nie miała kasy, domu, on miał ją gdzieś, a teraz? Wielka miłość, cudowne szczęście, moja mama jak ta zaślepiona głupotą nastolatka wpatrzona w niego, a mnie po prostu ch** roznosi, ja już nie wytrzymuję z takim czymś, z tą jego dwulicowością. On mi sam przyznał, że "jej nie docenił, kiedy nic nie miała, a teraz docenia bo ma dużo".

I ci jego znajomi. My nigdy nie robiliśmy imprez w domu, a teraz co dwa tygodnie jest wielka impreza, posiadówa przy wódce dla jego znajomych, i chwalenie się "ile to on teraz nie ma, jaki to ma cudowny dom, to wszystko JEGO!". Noż kurwa mać.
Przed obecnym mężem był facet, który nie miał niczego, ten facet serio nie miał niczego, nawet złotówki w portfelu, ale go uwielbiałam. Wiedziałam, że jest szczery i nie dwulicowy, polubiłam go od razu. A tego nie cierpię, nie trawię, nie toleruję, serce mnie boli jak to widzę. Nie lubiłam go od samego początku, odpychał mnie czymś, i marzę o tym by zniknął z mojego życia, bym nie musiała go oglądać, tym bardziej, że wlazł do mojego domu i chce się w nim rządzić, a na dodatek - ja mu przeszkadzam.

I nie, z moją mamą nie da się porozmawiać, bo do niej nic nie dociera, ona widzi tylko jego, a jak mi coś nie pasuje, to od razu zostaję zmieszana z błotem.
Czaroit Odpowiedz

Nie poradzisz. Mamusia w amoku i póki się sama nie przecknie, nic do niej nie dotrze. Każdy, kto będzie chciał jej pokazać prawdziwe oblicze ukochanego, to wróg, zazdrośnik, podlec, który chce zniszczyć jej wielkie uczucie...

Miałam przyjaciółkę, która spotykała się z wyjątkowo niefajnym gościem. I też w pewnym momencie nie zdzierżyłam i postanowiłam jej to pokazać. Bardzo delikatnie, nie mówiąc nic przeciwko niemu. Zadając jej tylko kilka pytań do rozważenia. Oni byli ze sobą już kilka lat, to nie była tak świeża sprawa jak tutaj, zatem zadziałało. I to mega skutecznie. W ciągu tygodnia koleś został wyeksmitowany z jej mieszkania i życia.
Problem w tym, że ona mi nigdy tego nie wybaczyła. Przyznała mi rację, owszem, nawet oficjalnie. Ale uraza, że zniszczyłam cudowną, bajkową miłość z jej fantazji, pozostaje od wielu lat.

Nie popełniaj tego samego błędu z mamą, nie warto. Bo nawet jeśli jakimś cudem udałoby Ci się przemówić jej do rozumu, zostałabyś tą, która rozbiła jej szczęście. Nic nie mów, nie krytykuj, nie kręć głową. To jej wybór, jej życie, jej kasa, i jej lekcja do odrobienia.

Ale też nie próbuj jej pomagać, nie pożyczaj kasy. No nie mam, wydałam, pożyczyłam już Kaśce, zainwestowałam w kryptowaluty.
Im szybciej i boleśniej mama zderzy się ze ścianą, tym szybciej przejrzy na oczy.

upadlygzyms

Wychodzi na to Czaroit, że byłaś dla swojej przyjaciółki zarówno aniołem stróżem jak i wredną pindą. Równocześnie.
Taka diabelska pułapka w której znajduje się teraz i autorka.

Czaroit

upadlygzyms
Nie, autorka jest w trochę innej sytuacji, bo ona jest dzieckiem, nie przyjaciółką.
Przyjaciółka stoi w hierarchii na równi, dlatego może sobie pozwolić na wrednopinowatość w takiej sytuacji. A przynajmniej tak kiedyś uważałam.

Dziecko zaś nie powinno się wtrącać w życie zdrowego, sprawnego rodzica. To nie jego zadanie, od tego tata czy mama mają własnych przyjaciół.
A uraza przyjaciółki nie waży tyle samo, co uraza własnej matki.

Ja zaś po tej historii nauczyłam się powściągać wrednopindowatość w takich sytuacjach całkowicie. Wtedy uważałam, że obnażanie takich iluzji to mój obowiązek jako przyjaciółki, że na tym właśnie polega przyjaźń. Dziś myślę inaczej.

I już się nie wtrącałam, gdy kolejna przyjaciółka zadurzyła się w toksycznym człowieku. Patrzyłam sobie z boku, bez żadnych komentarzy. Ale gdy wreszcie sama przejrzała na oczy, byłam przy niej, i pomagałam wyleźć z doła. I dzisiaj sądzę, że taka postawa jest najlepsza, i jest w niej najwięcej szacunku dla wyborów drugiego człowieka.

upadlygzyms

Czaroit
Chylę czoła.

szarymysz

"Miałam przyjaciółkę, która spotykała się z wyjątkowo niefajnym gościem. (...) W ciągu tygodnia koleś został wyeksmitowany z jej mieszkania i życia."
Ale tu było tylko spotykanie się i/lub zaczątki związku, a u autorki matka już po ślubie; tego węzła nie da się tak łatwo rozwiązać.

Autorko chroń swoje interesy czyli swoją kasę i własność.

Czaroit

upadlygzyms
Dziękuję. :)

szarymysz

To był związek, gdzie para mieszkała razem 3 albo 4 lata, już nie pamiętam. Właśnie dlatego poszło to szybciej, bo pierwsze zachłyśnięcie już dawno minęło. Ona wprawdzie wciąż była w totalnej iluzji, jak to cudownie sobie spijają z dziubków i jest to najpiękniejszy związek na świecie, ale wystarczyło zadać kilka pytań o to, jak według niej wygląda zdrowy związek, by ta bańka pękła z hukiem. Bo gdy odpowiadała sobie na te pytania, siłą rzeczy musiała skonfrontować je z rzeczywistością, w której żyje. A ta nie była różowa, oj nie...

Jednak to nie zadziała, gdy ktoś jest na etapie wielkiego zakochania "mój ci on!". A zapewne na tym etapie jest matka autorki, skoro to raptem 2 tygodnie po ślubie. A nawet, jeśliby zadziałało, to i tak wszelkie działania w tym kierunku odradzam.

Za to zgadzam się, że autorka powinna chronić siebie, swoje dobra i SWOJE pieniądze. Swoje, nie matki. Bo matka nie jest ubezwłasnowolniona i ma prawo wydawać własną kasę na to, na co chce. Przegrać w karty, oddać wszystko mężusiowi albo nawet spalić. Jej kasa - jej sprawa, co z nią robi.

NieChceLoginu Odpowiedz

Jak zarabiasz, jesteś dorosła, to się wprowadź. Mama też jest dorosła i może robić co chce. Próbowałaś jej powiedzieć, że to głupie? Ok, swoje zrobiłaś.

3210 Odpowiedz

Już ci wszyscy napisali. Jak pracujesz to się wyprowadź. Kasy nie pożyczaj. A to z kim jest twoja matka to jej, i wyłącznie jej sprawa.

didja Odpowiedz

OK. Pomijam, że nie ma rent w kwocie 1200 zł, bo rozumiem, że to może być skrót myślowy.
Ale skoro facet jest rencistą, to nie przyszło Ci do głowy, że pieniądze mogą iść np. na kosztowną rehabilitację? Leczenie? Sprzęty?
A z drugiej strony - przeszkadza Ci facet, co jest niepełnosprawny, i stwierdza, że praca jest dla niego za ciężka, skoro zarabia 4x więcej dzięki Tobie, to musi mieć ok. 10.000 zł, więc nie można powiedzieć, że nie dokłada - ale nie przeszkadzał Ci facet, który był całkowitym pasożytem, bo nie miał nie tylko pracy czy renty, ale nawet nie dorabiał fuchami (skoro nie miał złotówki w portfelu). Albo zarabiał i przepuszczał.
Przeczytaj jeszcze raz swoje wyznanie i zastanów się, czego tak naprawdę się boisz...

Dodaj anonimowe wyznanie