#7dLRz

Moja mama od zawsze miała sprecyzowaną wizję życia — gromadka dzieci, ona zajmująca się domem i mąż pracujący na utrzymanie całej gromady. Mamy piękny dom, w którym zawsze jest porządek, codziennie pyszny obiad na stole i świeże ciasto co niedzielę. Tata prowadzi firmę budowlaną. Oprócz mnie „dorobili” się jeszcze dwóch synów. Można więc powiedzieć, że plan powiódł się w 100%. Gratuluję i szanuję. W czym więc problem? Otóż w tym, że jestem totalnie inna niż ona, a mama nie potrafi przyjąć tego do wiadomości.

Od kilku lat słyszę, że chciałaby wcześnie zostać babcią itd. Za każdym razem, gdy tłumaczę jej, że nie zamierzam zakładać rodziny, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie widzę się w roli żony i matki, wybucha awantura. Moje osiągnięcia nie robią na niej wrażenia. To, że jestem najlepszą studentką na roku — zero reakcji. Zagraniczny staż, stypendia i publikacje w branżowej prasie — zero reakcji. Wiadomość, że któraś z moich rówieśniczek jest w ciąży/wyszła za mąż — wzruszenie, wykłady pt. „macierzyństwo i rodzina sensem życia” + pretensje, że ja taka nie jestem. Ano nie jestem. I nigdy nie będę. Nie kręcą mnie związki, randki, trzymanie za rączki. Dzieci brzydzą i przerażają. Skupiam się na własnym rozwoju, karierze.

Próbuję nie reagować, ale coraz częściej, gdy słyszę kolejną porcję wyrzutów, mam ochotę jej wykrzyczeć, że kilka miesięcy temu nie wyjechałam na Słowację pozwiedzać, tylko się wysterylizować.
caroleenka Odpowiedz

Generalnie żyłam w błędnym przekonaniu, że osoby które marzą o cieple domowego ogniska i posiadaniu dzieci są z reguły dobrymi, Kochającymi rodzicami. A tu szok, matka zrealizowała SWOJE marzenia o idealnym życiu, nie patrząc na pragnienia własnych dzieci. Przykre to, bo może podświadomie przez nią obrzydło Ci rodzicielstwo i podjęłaś taką decyzję, a nie inną.
Ja nigdy nie chciałam mieć dzieci. Ale w wieku 30 lat związałam się z kilkuletnim kolegą, który był moją bratnią duszą. Rok później urodziła nam się córeczka, za 3 tygodnie pojawi się synek. I ja - jako matka - wiem już teraz, że będę ich wspierała jak tylko będę mogła. I jeśli moja córka będzie chciała być mechanikiem samochodowym, a syn np. kosmetologiem to nie będę miała nic przeciwko. To mają być ich życiowe wybory, dla mnie najważniejsze, żeby szanowali siebie i nie krzywdzili innych.

Czaroit Odpowiedz

Nie mów.
To, co robisz ze swoim ciałem, to Twoja sprawa. A matka może Cię za to serdecznie znienawidzić. Może urządzić Ci z życia piekło. To już nie chodzi o jej fochy, awantury i łzy rozpaczy. Kobita może nastawiać przeciwko Tobie całą rodzinę, namawiać ojca do wydziedziczenia Ciebie itd.

To nie są żarty. Twoja matka nie akceptuje Twoich życiowych wyborów. W ogóle ma w nosie Twoje aspiracje, to, kim jesteś i jak pragniesz siebie realizować. A takie osoby są zdolne do wszelkich podłości, gdy dzieci okazują się nieposłuszne i wybierają własną ścieżkę.

Dlatego najlepiej nie mówić o sterylizacji ani o planach na życie. Nie tłumaczyć się, nie wyjaśniać, nie przekonywać. Niestety, ale tu nie ma pola do dyskusji, jeśli rodzic AWANTURUJE SIĘ o życie dorosłego dziecka i ma w pogardzie jego osiągnięcia. Tu nie ma w ogóle z kim dyskutować.

Żyj po swojemu, realizuj się, spełniaj marzenia. Ale matce się nie tłumacz ze swoich decyzji, a jej ględzenie o mężu i wnukach zwyczajnie zbywaj: musiałabym wpierw pokochać odpowiedniego mężczyznę, żeby rozważać posiadanie dzieci. Na razie nie mam z kim tych dzieci mieć, a nie da się pokochać kogoś na siłę.

Ona nie odpuści, ale jeśli Ty nie będziesz stawiała tak stanowczego oporu, ona nie będzie musiała tak mocno na Ciebie naciskać. Jeśli będzie jej się wydawało, że zmiękłaś, przestanie się awanturować, ograniczając się tylko do zwykłego trucia dupy.

I tak. To jest bolesne i niefajne, bo każde dziecko chciałoby móc iść do rodzica i podzielić się z nim swoimi decyzjami, opowiedzieć o swoim życiu, zapytać o radę, pochwalić się sukcesami. Ale nie z każdym rodzicem się tak da. I czasem po prostu lepiej udawać, niż walczyć jak lwica i spalać się w walce, która jest z góry przegrana.

Czaroit

Jest jeszcze inny sposób. To tzw. metoda zdartej płyty.
Tu też z niczego się nie tłumaczysz, nic nie wyjaśniasz, nie próbujesz nawet pokazywać swojego punktu widzenia, ale powtarzasz wciąż to samo. Jedno krótkie zdanie, np. coś w stylu: już wybrałam, jak chcę żyć.

I na każde jej: to zmień zdanie; nie wiesz, co tracisz: głupia jesteś, nic nie wiesz o życiu; jeszcze ci się odmieni; na starość pożałujesz; słuchaj matki; ja chcę wnuków itd. cały czas, monotonnym głosem, odpowiadasz tylko to jedno zdanie. Przez godzinę, jeśli trzeba. Nie mówisz nic innego, nie odpowiadasz na żadne zarzuty, nie argumentujesz. Wciąż ta sama odpowiedź.

Na początku to będzie wyczerpujące i cholernie frustrujące dla wszystkich, ale po paru dniach, tygodniach, miesiącach to już będzie taka rutyna. Ona coś tam znowu zacznie, Ty standardowo odpowiesz to samo zdanie. I tyle.

W sumie trudno mi powiedzieć, która postawa jest lepsza. Dużo zależy od rodzica, od stopnia jego zaburzenia. Od hartu ducha i siły woli dziecka.

Natomiast najgorsze rozwiązanie to przekonywanie rodzica do tego, że ma się prawo żyć swoim życiem. Jeśli dla rodzica nie jest to OCZYWISTE, to kończy się to wykańczającą walką, trwającą całe lata. Której efektem są narastające animozje, smutek, ból, poczucie krzywdy itd. Absolutnie nie warto.

upadlygzyms Odpowiedz

Nie przejmuj się. Wiele dzieci jest rozczarowaniem dla swoich rodziców. Twoja mama jest dorosła. Niech radzi sobie z tym sama.

TakiTen Odpowiedz

Wszystko ok Zgadzam sie z Toba w pelni tylko jendego nie potrafie zrozumiec. Z wyznania wnosze ze jescze jestes dosc mloda i nie chcesz miec dzieci. Teraz. Ale skad wiesz ze poglad Ci sie po tych kilku (kilkunastu) latach nie zmieni? Mowie z doswiadczenia poglady sie zmieniaja zdziwilabys sie jak szybko, ponzasz kogos i nagle zapragnisz miec dziecko. I co wtedy? Sterylizacja to dosc radykalne posuniecie... A jak mowi stare przyslowie: "Tylko krowa nie zmienia pogoladow" Niemniej jednak zycze szczecia w w przyszlosci.

Diddl

Dlaczego zawsze jak pojawia się temat, że ktoś nie chce mieć dzieci to musi się pojawić ktoś z tekstem ,,Jeszcze ci się odmieni", ,,Spotkasz kogoś odpowiedniego i nagle zachcesz mieć dziecko", ale jak ktoś mówi, że chce mieć dzieci to jakoś nie słychać ,,Jeszcze ci się odmieni", ,,Będziesz żałować na starość", ,,Urodzisz i będziesz żałować i co wtedy?". A naprawdę są ludzie, którzy ulegli presji, zdecydowali się na dziecko i teraz żałują, głównie kobiety, a więc dobrze że autorka zadbała na to, że na pewno tej presji nie ulegnie. Zresztą ja bym się zastanowiła czy jej matka na pewno była taka szczęśliwa jako żona i matka zajmująca się domem i dziećmi i będąca na utrzymaniu męża. Bo moim zdaniem ktoś zadowolony ze swojego życia, spełniony, nie musi wmawiać wszystkim naokoło i wciskać swoim dzieciom, że taki model życia jest jedyny słuszny. Ciekawe swoją drogą co wmawia swoim synom? Czy naciska ich żeby znaleźli dobrze płatne prace, żeby mogli utrzymać rodziny, ożenili się i spłodzili dzieci, oczywiście tylko z kobietami, które nie będą pracować tylko zajmować się domem? Autorka nie jest jej jedynym dzieckiem, więc to nie tak, że skoro ona nie będzie mieć dzieci, to nie będzie mieć wnuków. No chyba że synowie też nie chcą mieć dzieci, ale to wtedy należąłoby się zastanowić czy sama do tego nie doprowadziła... Dlaczego zakładasz że autorka chce kogoś poznać? Napisała że nie kręcą jej związki, więc może być aromantyczna. Myślę że jadąc na Słowację, żeby się wysterylizować dobrze przemyślała tę decyzję, że na pewno nigdy nie zechce mieć dziecka. A nawet jakby jakimś cudem jednak jej się odmieniło, to może adoptować. Lepiej tak niż miałaby urodzić dziecko, bo ,,może jej się odmieni", bo matka chce wnuka, i byłaby nieszczęśliwa, nie kochałaby tego dziecka, nawet nie lubiła, wręcz by ją obrzydzało i przerażało, patrząc na to co napisała w wyznaniu.

Czaroit

TakiTen
Niektórzy ludzie po prostu WIEDZĄ. Wiedzą i już. Tak jak niektórzy wiedzą, że zostaną pianistami, matematykami czy nauczycielami. I zmierzają prosto do swojego celu, bez żadnych wątpliwości. To jest taka wewnętrzna, głęboka wiedza o sobie, o tym, kim się jest i jaką drogą chce się podążać.
Ja też wiedziałam, od zawsze, i już jako szesnastolatka obwieściłam moim rodzicom, że wnuków nie będzie. Nie odmieniło mi się, nawet na pół sekundy, nigdy.

Natomiast są tacy, którzy nie chcą, ale to niechcenie jest bardziej z umysłu, a nie z czucia swojej drogi. I oni z czasem zmieniają zdanie, stając się spełnionymi rodzicami.

Diddl
Taaa. Znam parę kobiet, które nigdy nie chciały mieć dzieci i żadna z nich nie żałuje. I znam też takie, który ciągle gadały o dzieciach, a gdy przyszło co do czego przyznawały mi się w tajemnicy, że gdyby mogły cofnąć czas, nigdy by się na dzieci nie zdecydowały. Owszem, kochają swoje dzieci, dbają o nie jak potrafią itd. ale macierzyństwo nie przyniosło im spełnienia, na jakie czekały. Za to zabrało zdrowie, czas, pieniądze, młodość etc.

Macierzyństwo to piękna rola, niewyobrażalnie ważna i wymagająca. Ale nie jest to rola dla każdej kobiety. Owszem, kobiety posiadają macice, teoretycznie zatem wszystkie jesteśmy stworzone do macierzyństwa. Ale tak samo wszyscy posiadamy palce. A jednak nie każdy może zostać pianistą. Trzeba mieć do tego predyspozycje.

furiami55

Mam 35 lat i nigdy nie będę mieć dzieci. Śmieszy mnie, że nawet w takim wieku zdarza mi się jeszcze usłyszeć od niektórych, że "może mi się odmienić, nigdy nie mów nigdy." Jak już w innych komentarzach wyjaśnili, takie rzeczy się po prostu wie. Ludzie są różni, dla niektórych szukanie partnerów i robienie dzieci to nie jest absolutnie żaden priorytet w życiu.

Solange

Przy pewnych metodach sterylizacji ciąża jest możliwa, a jedynie naturalne zapłodnienie zablokowane. Wciąż w takich sytuacjach dostępne jest in vitro (nawet chyba ze swoimi komórkami jajowymi, ale tu nie pamiętam). Całość (sterylizacja + in vitro) wychodzi drogo, ale jest pewność, że to dziecko jest chciane.

Schall Odpowiedz

Mój wybór, ja, dla mnie, o mnie...rozumiem, że można się w tym zatracić. Ciekawe tylko jaki będzie rezultat? Natura jest cierpliwa i zawsze dąży do równowagi. Możliwe, że za dwa pokolenia wszyscy wyznawcy ideologi mojego nad-ego odejdą w ciszy i zapomnieniu, jako przestroga dla przyszłych pokoleń. To chyba zresztą nie zdarza się pierwszy raz w historii? Coś mi się wydaje, że czytałem kiedyś o złotych cielcach...

Msciwoj82 Odpowiedz

A co z braćmi? Też tacy nierodzinni? Może któryś marzy o rodzinie i dzieciach, albo przynajmniej ma dziewczynę która mogłaby mamę trochę zająć żeby przestała ciebie męczyć?

Dodaj anonimowe wyznanie