#7MRdz
Opiszę kilka przypadków, które spotkały mnie podczas tej pracy.
W łazience córek notorycznie znajdowałam niespuszczoną wodę w toalecie zatkanej fekaliami i towarzyszący temu straszliwy smród, lub resztki odchodów tak zaschnięte na ścianach muszli, że aby doczyścić sedes, musiałam szorować go 20 minut. Standardem był ogólnie syf w łazience – ręczniki na podłodze, spodnie ściągnięte razem z bielizną w kącie, pasta do zębów zaschnięta na blacie, niewyrzucone aplikatory do tamponów w bidecie. I totalny brak szacunku, szczególnie starszej córki, do rzeczy – drogie kosmetyki wiecznie rozwalone na blacie, pokruszone cienie, połamane pudełka, ubrania za tysiące złotych przepocone, skotłowane w wielką kulę, upchnięte na półkach w garderobie. Kiedyś, kiedy znajdowałam takie stosy ubrań, segregowałam je i dawałam do prania. Przestałam, kiedy wśród nich znalazłam bieliznę z zakrwawioną podpaską :/
Umówiłam się z państwem X, że posprzątam po osiemnastce, którą starsza córka urządziła w domu. Kiedy dziewczyna odsypiała w mieszkaniu ojca, a rodzina moczyła tyłki w basenie w Dubaju, ja przez 10 godzin czyściłam zawalone fekaliami i wymiocinami zlewy i wanny, próbowałam wyłowić śmieci z basenu i szorowałam podłogi lepiące się od alkoholu i popiołu papierosowego.
Wielokrotnie zdarzało mi się zastać w pokoju dziewczyn dosłownie gruzowisko rzeczy z kartką „Proszę posprzątać, bo wieczorem przychodzi korepetytor/koleżanka”.
Kilka razy byłam proszona przez panią X o odbiór zamówionych przez nią rzeczy w sklepach. Raz dostałam za mało pieniędzy, żeby zapłacić za zakupy. Po powrocie z pustymi rękoma usłyszałam wykrzykiwanie: czy jestem idiotką, przecież mogłam już zapłacić ze swoich, a teraz ona będzie musiała latać po mieście i nie za to mi płaci. Jakoś głupio mi było przyznać, że 600 zł to dla mnie nie takie grosze i nie noszę tylu pieniędzy przy sobie w portfelu.
Raz pod nieobecność państwa X z wizytą przyszła matka pana X. Na moje „dzień dobry” nic nie odpowiedziała, a kiedy przyszła pani X, byłam świadkiem wywodu: „Kto to widział, żeby szanująca się pani domu zatrudniała TAKĄ służbę (!), z daleka widać, że zatrudniła taką WYWŁOKĘ tylko po to, żeby przyłapać jej syna i to będzie wyłącznie jej wina, jeśli on poleci na te wielkie cyce” – w momencie gdy usłyszałam te słowa, trzasnęłam drzwiami i wyszłam. Reszty wypłaty nie dostałam.
Ludzie „na poziomie”. Taa...
Mam wrażenie, że pochodzisz z bardzo biednej rodziny, gdzie szanowało się wszystkie rzeczy jakby były święte.
Z tej listy to spłukiwanie muszli i wyrzucanie aplikatorów od tamponów jest złe. No i tak teściowa, ale nie ona była pracodawca. Cała reszta to normalne życie. A ten szacunek do ubrań czy do kosmetyków, bo dla Ciebie ona są drogie. Dla nich nie były: spadły, stłukły się, za mocno zamknięte, źle domknięte, zamknięte z pędzlem, wrzucone do torby z innymi rzeczami - ot zepsuły się. Podobnie ubrania: serio ubrania za tysiące nie mogą się przepocic i leżeć w kopcu? Znalazłaś podpaskę w ubraniach - no cóż zdarza się. Zdjęła majtki, zmieniła na nowe, założyła podpaskę, zapomniała o starej. Nie zlicze ile razy moja mama znalazła takie w koszu na brudy albo ile razy podpaska lub owijki tamponów zostały na bidecie obok, kiedy się wyszło - jakoś ani razu nie usłyszałam, że to złe zachowanie. Ot zapomniałam. W dorosłym życiu u siebie też się może zdarzyć, nie jest się perfekcyjnym przecież. Podwyższoną pamięć czy spostrzegawczość to trzeba mieć w publicznej toalecie czy w pracy, ale w domu można zapominać. Może za szybko dorosłaś w dzieciństwie i musiałaś być perfekcyjna inaczej Ci się obrywało, więc odnosisz to do innych?
@Ckawka, jesteś brudasem
Żeby nie spłukiwać toalety, a potem przyjdzie jeden z drugą do publicznej toalety i zostawi syf. Brak wychowania od najmłodszych lat, bo ktoś inny posprząta, w końcu za to im płacimy.
Dosłownie przypomina mi twój opis książkę "Pomoc domowa".