#7LjvD

Moi rodzice uważają, że jedyną drogą życiową dla kobiety jest zajmowanie się domem i rodzenie dzieci oraz chodzenie do kościoła. Zupełnie do nich nie dociera, że kobieta to wcale nie jest jakiś gorszy gatunek i też może w życiu coś osiągnąć. Dla nich wszelkie kobiety sukcesu czy nawet zwykła ładnie ubrana kobieta na ulicy to ladacznica. Mam 17 lat i moim wielkim marzeniem jest studiowanie chemii, bo uwielbiam ten przedmiot oraz bardzo mnie interesuje. Dobrze wiem, że na żadne wsparcie od rodziców nie mam co liczyć, wiec poinformowałam ich tylko, że mam taki plan na życie oraz na wyjazd na studia, gdzie będę również pracować. Wyśmiali mnie, bo przecież ja powinnam już rodzinę zakładać i książki kucharskie czytać, a nie jakieś studia. To przecież nie dla kobiet, bo kobieta nie jest w stanie się nauczyć czegoś więcej niż obsługa pralki.

Bardzo mnie boli ich zachowanie. Cały czas próbują mi podcinać skrzydła i dać do zrozumienia, że moje miejsce jest w kuchni. Moja mama jest właśnie taka, sama wprost mówi, że jej zadaniem jest sprzątanie i dbanie o tatę. To raczej wina tego, że ją właśnie tak wychowano, jako przyszłą gospodynię domową i maszynkę do rodzenia dzieci, przez co ona sama próbuje wpoić mi te same wartości i uświadomić, że edukacja kobiety powinna skończyć się na wykształceniu podstawowym. Również ogromny problem mają z tym, że jak każda nastolatka chciałabym ładnie wyglądać. Ubieram się normalnie, nic wyzywającego, ale na widok pomalowanych paznokci tata dostaje szału. Makijażu już by chyba nie przeżył, wiec nawet nie próbuję. Nawet latem ciężko mi wywalczyć noszenie krótkich spodenek, bo zdarzało się, że po prostu mi je chowali, żebym nie kusiła chłopców na ulicy. Naprawdę mam tego dość, to nawet nie jest troska, tylko jakiś obłęd. W domu jedyny kanał w TV, jaki wolno mi oglądać, to telewizja Trwam. Gdy zdarzały się sytuacje, gdzie źle się czułam i nie byłam w stanie iść do kościoła, tata potrafił siłą mnie tam zaciągnąć, niezależnie czy miałam gorączkę, czy problemy z żołądkiem.

Czasem zastanawiam się, czy w ogóle ich kocham. Zawsze tylko mnie krzywdzili i utrudniali życie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu.
JuzObecna Odpowiedz

Pamiętaj, że rodzice mają obowiązek alimentacyjny jeśli pójdziesz na studia. I to co robią Twoi rodzice to nie jest wychowywanie zgodnie ze swoimi przekonaniami, tylko patologia. Nie słuchaj komentarzy, które ich bronią.

worm Odpowiedz

Twoi rodzice utknęli mentalnie w jakimś średniowieczu - zbieraj dowody w postaci np. nagrań na to wszystko, a potem się odetnij jak pójdziesz na swoje. Dlaczego masz to wszystko nagrywać? Nie musisz - ale mam przeczucie, że szybko wyciągnął łapy po kasę od "głupiej bździągwy co to jej się studiować zachciało zamiast mieć męża i gromadę dzieci".

Najlepiej po prostu odciąć kontakt i niech sobie tam żyją po swojemu.

coztegoze2

Zbieranie dowodów jest dobrym pomysłem, bo rodzice mogą dziecko pozwać jak ono jest dorosłe o alimenty a tak się przed tym zabezpieczysz.

karlitoska Odpowiedz

Rodzice mają prawo wychowywać dzieci zgodnie z własnymi poglądami i wybranymi przez siebie metodami (w ramach zdrowego rozsądku i prawa - bicie dzieci to nie metoda wychowawcza, a przęstepstwo). Dzieci natomiast mają prawo w dorosłym życiu wybrać swoją ścieżkę, niezależnie od tego co się podoba ich rodzicom. Nie czuj się winna za to, że się z nimi nie zgadzasz, ale przyjmij też, że innych rodziców mieć nie będziesz i nie warto sobie niszczyć tych więzi. Najlepiej podążaj swoją drogą, ale z szacunkiem dla rodziców. Rok, dwa i tak naprawdę będziesz sama o sobie decydowała. Na pewno bez wsparcia i aprobaty rodziców będzie Ci ciężej, ale jeśli oni nie to ja już jestem dumna z Ciebie, że wyrastasz na samodzielną i mądrą kobietę. Dla mnie w życiu najważniejsza jest harmonia, sama nie wybrałam sobie studia i pracę, mam męża, który mnie wspiera i cieszy z moich sukcesów, ale też lubię zrobić mu pyszne jedzonko i zadbać o niego, bo go kocham i lubię mu sprawiać przyjemność. Można mieć wykształcenie, faja pracę i kochającą się rodzinę.

coztegoze2

Ciągnięcie do kościoła chorego dzieciaka to zaniedbanie i robienie krzywdy dziecku. Może doprowadzić do poważnych zdrowotnych komplikacji.

Przecież Ci rodzice jej nie wspierają ani jej nie słuchają. Rodzic powinien wysłuchać swoje dziecko i nawet jeśli się nie zgadza z nim to nie niszczyć jego poczucia wartości ale pokazywać, że dziecko jest dla niego ważne, kocha je i wspiera. Tutaj tak nie ma. Jest tłamszenie i wymuszanie. Dziewczyna wcale nie ma obowiązku "podążania swojej drogi z szacunkiem do rodziców". Ci rodzice nie szanują jej. To rodzice w ogromny sposób przez wychowanie i to jak traktują swoje dzieci wyznaczają jak wyglądają relacje dziecko-rodzic. Dziewczyna nie ma obowiązku im dawać więcej niż oni jej dali (np. szacunek).

A już w ogóle ta dziewczyna nie ma aprobaty i wsparcia od rodziców już teraz. I od dawna go nie ma, bo chcą ją zatrzymać na etapie kury domowej i podcinają jej skrzydła. Nie ma żadnego obowiązku jeśli nie będzie chciała aby utrzymywała z nimi kontakt. Pytanie czy czuje, że kontakt z rodzicami będzie jej przynosił więcej złego niż dobrego? Bo jak więcej złego to jest ok nie chcieć tego kontaktu.

anonimowe6692 Odpowiedz

Praktyczna porada: po chemii bardzo trudno znaleźć w Polsce pracę w zawodzie, bez doktoratu to praktycznie niemożliwe, a i tak warunki są dość niewdzięczne. Nieco łatwiej jest jeśli jesteś inżynierem - czyli chemię studiowałaś na politechnice, a nie na uniwersytecie. Dlatego jesli kiedyś przyjdzie do realizacji tego planu, składaj na polibudę

LubieBzy

Święte słowa. Plus w laboratoriach stosunkowo słabo płacą jak na wymagane kwalifikacje, więc warto spróbować albo doktorat, albo zrobić inżynierkę z czystej chemii a na magisterkę wybrać technologię żywienia, materiałów lub kosmetyków. Tu już można wyciągnąć lepsze zarobki a dalej jest to chemia.

BanonC Odpowiedz

Jeśli chcesz się uczyć i rozwijać, a jednocześnie nie odrzucasz wizji założenia rodziny i chodzenia do Kościoła to nie ma w tym nic złego i twoi rodzice przesadzają. Mówię to ja, człowiek, który stara się żyć wiarą na codzień. Co innego by było, jakby ta nauka stała się jakimś "Bożkiem" dla Ciebie i nie myślałabyś o niczym innym.

TakiTen

A jeśli chce się uczyć i rozwijać i jednocześnie odrzucić wizje założenia rodziny i chodzenia do kościoła to jest już złe? I jakby nauka stała się dla niej Bożkiem to tez już zło? Bo konkurencja dla jedynego "prawdziwego Boga"? A możne właśnie wiara w tego jedynego ograniczonego Boga to jest złem? - bo ogranicza wolność człowieka. Dlaczego ktoś inny ma wybierać jej drogę życia i potem osadzać jeśli wybierze inna niż zapragnie. NIC Ci do tego zindoktrynowany patokatolu...

Diddl

A jeśli po prostu nie chce założyć rodziny, bo po prostu nie ma takiej potrzeby, ewentualnie chce mieć męża, ale nie chce mieć dzieci i nie chodzi do kościoła, bo po prostu nie wierzy, to byłoby coś złego w tym, że chce się uczyć i rozwijać? To że ty jesteś wierzący i żyjesz wiarą na co dzień nie znaczy, że każdy jest.

BanonC

Już jak zwykle wylew frustracji na wiarę i o rodzinę, tyle że autorka wyznania nie wspomniała że jest niewierzącą i nie chce mieć rodziny. Jeśli nie zaniedbuje się jednego, to można robić drugie, na prawdę wiara i zajmowanie się domem nie przeszkadza uczeniu się, choć inne zdanie mają zapewne rodzice autorki.
I tak, jeśli dla kogoś bożkiem jest uczenie się to jest to zagrożenie i nie tylko w dziedzinie wiary i rodziny. Bóg nie ogranicza też wolności. Radzę też przemyśleć zanim się kogoś patokatolem nazwie, bo wiara na prawdę ludzi nie ogranicza, a już na pewno nie w nauce tylko trzeba i to nie tylko ze względu na wiarę do wszystkiego zdrowo podchodzić.

Diddl

Gdzie ty tu widzisz wylew frustracji o wiarę i rodzinę? Autorka również nie wspomniała, że jest wierząca i chce mieć rodzinę. A ty od razu założyłeś, że tak i sugerujesz że chce się uczyć i rozwijać i jednocześnie odrzuca wizję założenia rodziny i chodzenie do kościoła to źle. No właśnie zajmowanie się domem może przeszkadzać w uczeniu się, zwłaszcza gdy dochodzą do tego dzieci i mniej czasu na naukę zostaje, tym bardziej jeśli trafi się facet, który nie jest zbyt chętny do zajęcia się dziećmi, kiedy kobieta jest np. na szkoleniu albo po prostu dużo pracuje. Swoją drogą ciekawe czy jakby autorka była chłopakiem, to też byś napisał tak samo? Tym bardziej że wtedy rodzice pewnie by ją wypychali może nie na studia (nie wiadomo czy ojciec autorki ma jakieś studia), ale choćby do zawodówki, żeby wyrobiła sobie zawód i miała za co utrzymywać żonę, na którą absolutnie ich zdaniem nie mogłaby wybrać wykształconej kobiety, i dzieci.

W którym momencie wyznania autorka traktuje naukę jak jakiegoś bożka? Ja cię akurat patokatolem nie nazwałam. No i właśnie wiara ogranicza, jeśli jej na to pozwalamy. Stąd np. kiedyś było dużo wielodzietnych rodzin, w których dzieci żyły na skraju ubóstwa albo już w ubóstwie, a było to spowodowane nie tym, że ludzie umyślnie robili tyle dzieci (chociaż w niektórych przypadkach to też, zwłaszcza na wsiach, bo tania siła robocza), tylko tym że kościół twierdził, że antykoncepcja jest zła. Nadal twierdzi że jest zła poza kalendarzykiem, który ma małą skuteczność ze względu na to, że mało która kobieta ma zawsze regularny cykl, czy wstrzemięźliwością (tylko że seks to naturalna potrzeba człowieka, chyba że jest aseksualny), ale dzisiaj ludzie są mądrzejsi i już tak nie słuchają facetów w sukienkach, którzy sami nie mają (a przynajmniej nie powinni mieć) dzieci ani żon, bo muszą być w celibacie, więc nie powinni się wypowiadać w kwestii posiadania potomstwa.

BanonC

Diddl, w dzisiejszych czasach gdy człowiek broni wiary i jakiś wartości to jest od razu jechany, bo niektóre prawdy są niewygodne dla współczesnych ludzi.
Mi chodzi o to, że wbrew poglądom rodziców autorki, chodzenie do Kościoła, czy założenie rodziny nie stoi w opozycji do uczenia się, a jeśli ktoś przesadza i rezygnuje ze wszystkiego by tylko się uczyć i uczyć to nie jest to bezpieczne dla takiej osoby, oczywiście nie zarzucam tego autorce, tylko ogólnie mówię. To, co głosi Kościół nie jest po to, by nam zrobić na złość, bo jaki sens dla księży miałoby głoszenie coś niewygodnego dla ludzi? Nauczanie Kościoła uczy nas pewnego porządku w życiu. Kiedyś może rodziny były wielodzietne i biedne ale chociaż miały nierozwiedzionych rodziców, co ich kochali i robili wszystko, aby mieli godne życie, a nie tak jak dziś, model rodziny patchworkowych, lub dzieci z tzw. "wpadek", którzy mogą nie znać swojego ojca, lub jest on mało obecny w ich życiu.

BanonC

Diddl, w dzisiejszych czasach gdy człowiek broni wiary i jakiś wartości to jest od razu jechany, bo niektóre prawdy są niewygodne dla współczesnych ludzi.
Mi chodzi o to, że wbrew poglądom rodziców autorki, chodzenie do Kościoła, czy założenie rodziny nie stoi w opozycji do uczenia się, a jeśli ktoś przesadza i rezygnuje ze wszystkiego by tylko się uczyć i uczyć to nie jest to bezpieczne dla takiej osoby, oczywiście nie zarzucam tego autorce, tylko ogólnie mówię. To, co głosi Kościół nie jest po to, by nam zrobić na złość, bo jaki sens dla księży miałoby głoszenie coś niewygodnego dla ludzi? Nauczanie Kościoła uczy nas pewnego porządku w życiu. Kiedyś może rodziny były wielodzietne i biedne ale chociaż miały nierozwiedzionych rodziców, co ich kochali i robili wszystko, aby mieli godne życie, a nie tak jak dziś, model rodziny patchworkowych, lub dzieci z tzw. "wpadek", którzy mogą nie znać swojego ojca, lub jest on mało obecny w ich życiu.

BanonC

Diddl, w dzisiejszych czasach gdy człowiek broni wiary i jakiś wartości to jest od razu jechany, bo niektóre prawdy są niewygodne dla współczesnych ludzi.
Mi chodzi o to, że wbrew poglądom rodziców autorki, chodzenie do Kościoła, czy założenie rodziny nie stoi w opozycji do uczenia się, a jeśli ktoś przesadza i rezygnuje ze wszystkiego by tylko się uczyć i uczyć to nie jest to bezpieczne dla takiej osoby, oczywiście nie zarzucam tego autorce, tylko ogólnie mówię. To, co głosi Kościół nie jest po to, by nam zrobić na złość, bo jaki sens dla księży miałoby głoszenie coś niewygodnego dla ludzi? Nauczanie Kościoła uczy nas pewnego porządku w życiu. Kiedyś może rodziny były wielodzietne i biedne ale chociaż miały nierozwiedzionych rodziców, co ich kochali i robili wszystko, aby mieli godne życie, a nie tak jak dziś, model rodziny patchworkowych, lub dzieci z tzw. "wpadek", którzy mogą nie znać swojego ojca, lub jest on mało obecny w ich życiu.

Diddl

BanonC, tyle że nikt tu nie atakuje wiary, to od razu założyłeś, że autorka musi być wierząca, bo inaczej źle. Jakby nie można było wierzyć i jednocześnie nie poruszać jej tematu wszędzie. Jeśli potrzebujesz nauczania kościoła, żeby mieć porządek w życiu, to współczuję. Księża niech się zajmą wiarą, a nie uczeniem jak kto ma żyć, ile ma mieć dzieci, z których oni sami przynajmniej teoretycznie zrezygnowali. Niech nie wtrącają się w sprawy, które ich nigdy nie będą (a przynajmneij nie powinny) dotyczyć, bo mają celibat. ,,Kiedyś może rodziny były wielodzietne i biedne ale chociaż miały nierozwiedzionych rodziców, co ich kochali i robili wszystko, aby mieli godne życie, a nie tak jak dziś, model rodziny patchworkowych, lub dzieci z tzw. "wpadek", którzy mogą nie znać swojego ojca, lub jest on mało obecny w ich życiu." Ach, nie ma to jak idealizować dawne czasy, co? Powiedz to ludziom, którzy mieli ojca alkoholika i przemocowca, z którym matka się nie rozwiodła, bo ,,wstyd" i zwyczajnie w tamtych czasach rozwódka z dziećmi miała przesrane, szczególnie na wsi. Czasami lepiej, żeby ojca nie było niż jak mieć ojca przemocowca. No rzeczywiście godne życie, szczególnie kiedy cała rodzina musiała w jednej izbie się gnieździć. I nie myśl że te przemocowe rodziny nie chodziły do kościoła, bo często tacy ludzie nawet dzisiaj w kościele w pierwszej ławce siedzą, a w domu katują żony i dzieci. Co jest złego w rodzinach patchworkowych? Chyba najważniejsze powinno być czy się kochają. Poza tym w takich rodzinach niekoniecznie jedna lub obie strony są po rozwodzie z poprzednimi małżonkami, a nawet jeśli to biologiczny ojciec (podobnie biologiczna matka, jeśli dzieci zostały z ojcem) nadal może mieć normalny kontakt z dziećmi, tylko po prostu pierwszy mąż i ojciec dzieci zmarła matka ponownie wyszła za mąż. To coś złego? Ty myślisz że kiedyś nie było wpadek, gdzie nie było wiadomo kto jest ojcem? Otóż były. I ojciec może być równie mało obecny w życiu dziecka nawet żyjąc w

Diddl

małżeństwie z matką. Zwłaszcza kiedy mają za dużo dzieci i musi harować na trzy zmiany, żeby utrzymać rodzinę.

BanonC

Diddl, ja mówię, że jak tylko jakiś wartości bronię, to zaraz hejt się zaczyna bo ludziom pewne zasady są niewygodne. Ja tylko autorce mówię, że studiowanie, posiadanie dzieci i zajmowanie się domem może sobie nie przeszkadzać. To, co głoszą księża to nie jest ich widzimisię tylko jest to podparte Pismem Świętym i dlatego warto zwrócić na to uwagę. Potępiam też, jeśli ktoś np. chodzi do Kościoła i katuje rodzinę. Po prostu rodzina powinna składać się z rodziców - małżeństwa i ich dzieci, gdzie wszyscy nawzajem się kochają. Kościół nie potępia rozwodów samych w sobie, bo separacja w przypadku różnych patologii współmałżonka aby się przed nim bronić jest wskazana. Ja osobiście się krzywo nie patrzyłem na rozwódkę, potępiam też plotkowanie o ludziach nie znając sytuacji. To prawda, że wśród ludzi chodzących do Kościoła zdarzają się patologię, a to wpływa negatywnie na Kościół.
Podsumowując każde krzywopatrzenie na innych, obgadywanie, katowanie rodziny jest złe i Kościół to potępia i nigdy nie sprzeciwia się tradycyjnemu modelowi rodziny.

Zobacz więcej odpowiedzi (136)
BanonC Odpowiedz

Nawracania siłą i inne złe rzeczy robione przez Kościół i dobrze, że już tego nie robią, ale nie musisz mi o tym ciągle przypominać, bo ja o tym dobrze wiem i wstyd mi za takich ludzi. Ważne, by teraz tak nie robić. Właśnie dobrze, że niektóre święta katolickie zastąpiły święta pogańskie, właśnie dlatego tak to zostało ustanowione, by pomóc poganom się przestawić na katolicyzm. Nie wiemy, kiedy Pan Jezus dokładnie się urodził, ale musimy przecież obchodzić Boże Narodzenie, bo przecież musiało mieć miejsce, a 9 miesięcy wcześniej obchodzimy święto poczęcia Pańskiego. Co ciekawe, jak Maryja odwiedziła św Elżbietę, to św Elżbieta nazwała dopiero co poczętego Jezusa swoim panem, co potwierdza godność człowieka od poczęcia.

BanonC Odpowiedz

Nie ważne czy chorego, czy zdrowego, o żalu kobiet które dokonały aborcji często się nie mówi, bo to niewygodne, tak samo, jak z Kościołem, którego oczerniać jest dobrze, ale stracić wolne w Kościelne święta jak np. w najbliższy czwartek byłoby źle, ale wracając do aborcji to usunięcie poczętego dziecka nawet chorego jest równoznaczne z podejściem do człowieka nawet kaleki i dźgnięciem go nożem, a dzieci abortowane też cierpią, czasem nawet gorzej niż w przypadkach, które opisujesz, bo są dosłownie rozrywane na dwa lub więcej kawałków. Dzieci poczęte w wyniku gwałtu powinny się urodzić, a jeśli matka nie chce go wychowywać, to można je oddać do adopcji, a nie zabijać , bo kara należy się gwałcicielowi, a nie dziecku, a jeśli jest zagrożenie życia to zawsze trzeba robić tak, aby przeżyła jak największa liczba osób, o ile to konieczne.

Diddl

A co z kobietami, które żałują że nie zrobiły aborcji? I pytanie ile z tych kobiet żałujących faktycznie żałuje a ile żałuje bo się od otoczenia się nasłuchały że aborcja to zło. Aborcja lub jej brak to powinien być wybór kobiety wraz z ich konsekwencjami. Kościół sam siebie oczernia. Dni ustawowo wolne, do których należą i niektóre święta kościelne, w tym właśnie nadchodzące Boże Ciało, to dni ustawowo wolne. Ateista nie może zdecydować że chce iść do pracy tego dnia, bo ustawowo dzień wolny dotyczy wszystkich. Aborcja nie polega na rozrywaniu na kawałki. Najpopularniejsza metoda to farmakologiczna. ,,Skrobanka" jak już to jest wykonana generalnie między 10 a 22 tygodniem ciąży, a ból płód zaczyna od 26 tygodnia. Poza tym mówisz o rzekomym bólu rozrywanego płodu, ale dziecko umierające w cierpieniach po porodzie to już spoko? A dlaczego karać kobietę zmuszając ją do urodzenia dziecka gwałciciela? Ciąża nie trwa 5 minut, wiesz? Kobieta zmuszona do donoszenia dziecka gwałciciela może popełnić samobójstwo, a wtedy już nie urodzi nigdy żadnego dziecka. Plus gwałcone są nie tylko dorosłe. I ponawiam pytanie: Zmusiłbyś 12-letnią dziewczynkę do urodzenia dziecka gwałciciela? Dziewczynkę która ma niedojrzały organizm absolutnie nie gotowy na ciążę?

BanonC

Są i ludzie, którzy nie żałują zamordowania setek ludzi, nie ważne od kogo co usłyszały, jak żałują to dobrze, bo każdego zła człowiek powinien żałować. I na prawdę matka to jedna osoba, a dziecko to druga osoba i lekarze też mówią, że to dwa osobne organizmy i logika też tak mówi. Matka nie ma prawa decydować o przerwaniu ciąży z tego powodu w żadnym przypadku, no jedynie w ekstremalnych przypadkach może być tak, że jedno z nich trzeba ratować, kiedy drugie nie ma szans na przeżycie. Na prawdę te dzieci są rozrywane i aborcja jest przeprowadzana w sposób bolesny dla tego dziecka. Dzieci poczęte przez gwałt nie są winne całemu zdarzeniu. Kara należy się gwałcicielowi. Matka zgwałcona może oddać dziecko do adopcji i mieć czyste sumienie. Tak, dobrze by było jakby 12 latka urodziła takie dziecko, ponieważ to dziecko jest niewinne, a w niektórych kulturach 12- latki potrafią urodzić dzieci. Powtarzam, że kara jest dla gwałciciela, a nie dla dziecka. Wiem, że to bolesne, ale poczęte dzieci nie mogą na tym cierpieć.

Diddl

Oszczędzenie dziecku cierpienia to nie jest zło, niechęć do robienia z siebie inkubatora dla dziecko gwałciciela czy po prostu niechcianego dziecka to też nie jest zło. Nie stawiajmy płodu ponad matkę. Póki płód nie jest w stanie samodzielnie przeżyć poza brzuchem matki (i mam tu na myśli bez cierpienia z powodu wad) potrzebuje organizmu matki i zresztą dziecko nawet po porodzie przez jakiś czas myśli że jest jednym organizmem z matką. Nie traktujemy płodów na równi z urodzonymi, świadomymi kobietami. Nawet w Biblii płód nie jest ważniejszy od kobiety. ,,Matka zgwałcona może oddać dziecko do adopcji i mieć czyste sumienie." A może byś tak pozwolił zgwałconym kobietom (ty wgl myślisz że zgwałcona kobieta, które nie chce dziecka gwałciciela, nazwałaby się matką?) samym decydować o swoim sumieniu? Tym bardziej że jesteś facetem i ty nigdy w takiej sytuacji nie będziesz. ,, Tak, dobrze by było jakby 12 latka urodziła takie dziecko, ponieważ to dziecko jest niewinne, a w niektórych kulturach 12- latki potrafią urodzić dzieci. Powtarzam, że kara jest dla gwałciciela, a nie dla dziecka. Wiem, że to bolesne, ale poczęte dzieci nie mogą na tym cierpieć." Czyli zgwałcone 12-latki mają rodzić, bo są kultury, gdzie 12-latki są wydawane za mąż (nie z własnej woli) i zmuszane do rodzenia dzieci często dużo starszym mężom, których to mężowie te 12-latki właśnie gwałcą, bo nikt mi nie wmówi że w jakiejkolwiek kulturze 12-latka będzie chciała dobrowolnie uprawiać seks z 40-letnim mężem, a nie ze strachu czy z przymusu, bo tego się od niej wymaga. 12-letnia dziewczynka według ciebie przestaje być dzieckiem, które trzeba chronić kiedy zajdzie w ciążę z gwałcicielem, czy może od kiedy się urodziła, bo ,,pro life" kończy się zwykle kiedy dziecko już się urodziło. Nikt nie traktuje aborcji ciąży z gwałtu jakby kary na dziecku. Nie ma tu żadnego cierpienia poczętego dziecka. Aborcja farmakologiczna, czyli najczęściej używana nie powoduje żadnego bólu, a poza tym płód zaczyna czuć ból po

Diddl

26 tygodniu, a aborcja zwykle jest przeprowadzana do 12. Za to 12-letnia dziewczynka, 12-letnia dziewczynka czuje ból. Zgwałcona 12-latka czuła ból fizyczny gwałtu, czułaby ból związany z ciążą z gwałtu, w tym ten psychiczny, czułaby ból porodowy (a z dostępem do znieczulenia przy porodzie w Polsce jest kiepsko). Zmuszanie 12-letniej dziewczynki do urodzenia, żeby mieć czyste sumienia, że się ,,ocaliło życie", nie patrząc na życie i zdrowe tej dziewczynki, której organizm nie jest gotowy na ciążę, to zwykłe barbarzyństwo. Moim zdaniem zgwałcona kobieta w wieku, w którym jest ryzyko, że może być ciąża (czyli od 1 miesiączki do menopauzy) powinna dostawać tabletkę po w szpitalu. Wtedy nie musiałaby robić aborcji, bo nawet nie doszłoby do zapłodnienia, bo tabletka po temu zapobiega.

BanonC

Wiem, że poczęte dziecko nie przeżyje bez matki, ale jest odrębnym organizmem, bo ma swój mózg, ciało, ręce, nogi i.t.p tylko tymczasowo jest podłączone do ciała matki to tak jakby ładujący się telefon był gniazdkiem, bo do niego podłączony i nie nie pochwalam tych kultur gdzie 12 latki rodzą dzieci tylko mówię, że mają taką możliwość. Po prostu nie powinno się abortować dzieci ze względu na gwałt, bo te dzieci nie są winne i jak już się poczęły to powinny się urodzić, bo mają do tego takie samo prawo jak każdy z nas, a gwałciciel powinien odbyć karę i płacić alimenty, a dziecko można oddać do adopcji i tak ma się czyste sumienie, bo to co jest złe, a co nie to jasna reguła, a nie widzimisię kogoś. Skąd ty możesz wiedzieć, że niby to dziecko nie czuje bólu skoro jest już żyjącym organizmem? Już na prawdę na siłę wyszukujesz już wszystkiego nawet niezgodnego z prawdą by poprzeć swoje mniemanie. Mnie to denerwuje, kiedy ktoś trwa w czymś co jest złe i używa nawet nielogicznych argumentów, by nazwać czarne białym a białe czarnym jak np moje ciało mój wybór, z wiarą jest to samo, nawet jak się cud zobaczy, to faryzeusze mówili, że Jezusa opętał szatan i.t.p i na prawdę nie warto taką drogą iść. Po prostu trzeba sobie uświadomić, że aborcja to morderstwo i nie da się tego zaprzeczyć różnymi argumentami nie mającymi odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Diddl

oceniałby jej ani nie krytykował. ,,Gdyby mężczyźni bijąc się uderzyli kobietę brzemienną powodując poronienie, ale bez jakiejkolwiek szkody, to [winny] zostanie ukarany grzywną, jaką <na nich> nałoży mąż tej kobiety, i wypłaci ją za pośrednictwem sędziów polubownych. Jeżeli zaś ona poniesie jakąś szkodę, wówczas on odda życie za życie," Tutaj masz fragment z Biblii jasno mówiący, że życie matki traktowane jest wyżej niż życie płodu. Kobieta zmuszona do zatrzymania niechcianej ciąży z gwałtu może popełnić samobojstwo. Było tu nawet wyznanie gdzie autor jako dziecko rozmawiał z dziewczyną, która następnie skoczyła, bo chcieli ją zmusić do urodzenia dziecka z gwałtu, którego sprawcą w dodatku był jej wujek, który pozostał bezkarny. To dziecko i tak się nie urodziło, ale i ona przez swoją rodzinę już nigdy żadnego dziecka nie urodzi, a może wyszłaby za mąż i urodziła gromadkę dziecki? Doprowadzenie kogoś do samobójstwa, bo nie chce mu się pozwolić na aborcję, bo ,,aborcja to morderstwo" to już nie morderstwo? Zresztą jak już pisałam, ty w ogóle nie powinieneś się wypowiadać o aborcji, bo ty jako facet nigdy nie będziesz musiał nosić dziecka z gwałtu, nigdy nie będziesz musiał nosić dziecka z wadami letalnymi, nigdy nie będziesz po prostu w niechcianej ciąży.

BanonC

Podaj mi który to fragment Pisma Świętego, ale jak widać jest w nim ukarane spowodowanie poronienia, co utwierdza w przekonaniu, że aborcja jest zła, wyznanie o tej dziewczynie chyba czytałem, to straszne oczywiście, ale no kurcze to się nie klei by zabijać to poczęte dziecko. Powinno się porozmawiać z psychologiem i rozpocząć leczenie, a nie że aborcja, to też wina naszej służby zdrowia, którzy pewnie nawet nie pomyślą, że rozmowa z psychologiem na ten temat jest konieczna.

Diddl

To Księga Wyjścia 21,22-23. Owszem, jest w nim o karze ze spowodowanie poronienia (a spowodowanie poronienia przez uderzenie ciężarnej to jednak co innego niż kiedy ona dobrowolnie podda się aborcji), ale jest to łagodniejsza kara niż jakby matka doznała szkody. to ten, który spowodował poronienie musiałby jedynie wypłacić grzywnę nałożoną przez męża kobiety, ale jeśli kobieta by doznał szkody, to taki ktoś mógłby zostać ukarany za to nawet śmiercią. Czyli krzywda wyrządzona kobiecie była traktowana jako poważniejsze przestępstwo niż doprowadzenie jej do poronienia. Jakie niby leczenie? Tego dziecka nie można było leczyć. Ono miało wady letalne. Żaden psycholog by tego nie zmienił. Pani Anita wybrała aborcję i nic nikomu do jej wyboru. Gdyby zdecydowała się urodzić, to także był jej wybór. A pamiętajmy że przy takich wadach jakie miał Felek, nie mogłaby go przytulić, gdyby zdecydowała się go urodzić i on by nie urodził się od razu martwy, nawet dotknąć by go nie mogła, bo każde dotknięcie łamałoby mu kości i sprawiało ból. A tak mogła go przytulić wiedząc że już go nic nie boli.

BanonC

Diddl mogło być tak, że ta kara była surowsza, bo zginęłyby dwa życia, matka i poczęte dziecko. Poza tym też trzeba wiedzieć jak interpretować stary testament, bo d

BanonC

Dalej jest napisane, że oko za oko, ząb za ząb, a jak wiadomo nie ma prawa bytu takie prawo, ale za czasów ST takie prawo było, ale zostało ono wypełnione przez śmierć Jezusa, który przyniósł nowe przymierze i każdy przez to, czy obrzezany (Żyd) czy nieobrzezany (poganin) czy dopiero poczęty, czy narodzony ma godność dziecka Bożego. Pani Anicie zamiast zapewniać aborcji to powinni zapewnić opiekę psychogiczną, a nie od razu aborcja.

Zobacz więcej odpowiedzi (12)
Dodaj anonimowe wyznanie