Pracuję w punkcie sprzedaży e-papierosów. Podchodzi do mnie dwóch klientów, jeden w okularach przeciwsłonecznych — nie dziwiłem się, bo słońce mocno świeciło. Koleś w okularach zagadał do mnie, a jego kolega oglądał modele z wystawy. Klient w okularach wyciągnął z kieszeni swojego e-papierosa i zapytał, czy wyszły już jakieś nowe baterie do jego modelu. A jako że stał nad wystawą akurat z tym modelem, to palnąłem klasyczne: „Niestety, tylko to, co widać”. Koleś w okularach zacisnął wargi i sztucznie się uśmiechnął, jakby chciał się przed czymś powstrzymać, natomiast jego kolega popatrzył na mnie z podobnym wyrazem twarzy i powiedział: „Ja popatrzę, bo kolega jest niewidomy”... Nie wiedziałem, co powiedzieć. Strzeliłem ostrego buraka, no ale w sumie skąd mogłem wiedzieć? Panowie podziękowali i poszli... a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
Dodaj anonimowe wyznanie
Jak oglądałam wywiady z ludźmi niepełnosprawnymi, to oni mówili, że normalnie używają zwrotów „do zobaczenia”, „nie widzieliśmy się od miesiąca” (niewidomi), „pójdziemy gdzieś” (na wózku) i że nie ma potrzeby się peszyć i szukać innych słów, że czasem nawet ich to śmieszy. Tu trochę inna sytuacja, bo nie chodziło wyłącznie o zwrot, tylko rzeczywiście wzrok był potrzebny, żeby poznać asortyment, ale i tak myślę, że niezbyt go to dotknęło i nie ma co panikować przy takich ludziach.
Niezależnie od tego czy gość widział czy nie to było chamskie. Ja bym nawet stojąc nad ilomaś bateriami nie miała pojęcia do którego modelu są. Klient zapytał i nie otrzymał odpowiedzi. Płacą ci za olewanie klientów?
Brzmi jak wyznanie osoby, która jednak nigdy nie miała styczności z niewidomym.