W zeszłe wakacje znalazłem w swoim samochodzie pająka. Stwierdziłem „O, świetnie, może będzie wybijał komary”, dlatego pozwoliłem mu żyć. Nazwałem go Rollo. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Jestem samotną osobą, więc hej, świetnie jest mieć żywą duszę przy boku. Wszystko układało się cudownie, aż do pewnego dnia.
Mój mały Rollo wszedł mi na twarz, a ja go zgniotłem, nie wiedząc, że to on.
Ta relacja trwała siedem dni i była najlepszą, jaka kiedykolwiek mnie spotkała.
Dodaj anonimowe wyznanie
Smutne ale życiowe. Przyjaźń potrafi zabić.
Biedny Rollo.
upadlygzyms
Biedny. Mój tata miał Wojciecha w piwnicy. Kumplowali się jakoś ze dwa lata, a Wojciech rósł i nabierał masy, bo tata go własnoręcznie złowionymi muchami podkarmiał. Do czasu.
Pewnego razu do piwnicy zeszła matka i zobaczyła na ścianie bydlaka wielkości dłoni... I to był koniec Wojciecha. Oraz początek małego dramatu rodzinnego, bo ojciec nie mógł pogodzić się z faktem, że mu żona kumpla kapciem zatłukła.
U mnie w łazience mieszka Bogdan. Już dawno dostałby eksmisję, ale to szybki i szczwany drań. Nie mogę go złapać już jakoś od roku (tak, by nie zrobić mu krzywdy). Ale na muchy ode mnie nie ma co liczyć. Musi sobie radzić sam.
Czaroit miłosierna. A mogła zabić.
Piękny przykład łamania pokoleniowych wzorców. Jestem z Ciebie dumny.
😀