#6e9QG
Dzisiaj mam 27 lat, podchodziłam do matury wiele razy i pomimo korków nie udało mi się jej zdać. Aktualnie mieszkam z mamą i jej nowym partnerem, bo ojciec zwiał tuż po tym, jak zdiagnozowano u mnie niepełnosprawność, miałam wtedy osiem miesięcy. To nie tak, że nic nie próbowałam robić ze swoim życiem i żyję tylko renty. Trzy razy byłam na płatnych stażach, ale żaden z pracodawców nie chciał mnie zatrudnić. Nawet do call center nie chcą mnie przez wadę wymowy.
Jedyne co mi wychodzi to rehabilitacja. Cztery lata temu wstałam z wózka, chodzę przy balkoniku. O ile lewa ręka zawsze była zdrowa, to prawa kiedyś była bez ruchu, teraz jestem w stanie chwycić balkonik i powoli się ubrać. Bardzo przyłożyłam się do ćwiczeń, mam dwa razy w tygodniu zajęcia w gabinecie rehabilitantki, pięć razy w tygodniu rehabilitację domową na NFZ, cztery razy do roku intensywne turnusy rehabilitacyjne oraz ćwiczę sama w domu. Zdrowa nigdy nie będę, ale jest szansa, że będę chodziła przy kulach, a nie przy balkoniku i z asystą, bo boję się chodzić sama poza domem. Trzymajcie kciuki.
Powodzenia. Ładnie piszesz.
Może liczenie i mówienie Ci nie idzie, ale pisanie za to już tak. Może napisz coś światu ^^ nie poddawaj się z rehabilitacją, w końcu nadejdą super rezultaty, niestety na tyle wolno, że gołym okiem ich nie zobaczysz, rob sobie zdjęcia albo krótkie nagrania co miesiąc i puść z tego szybkiego gifa. Zobaczysz jaki postęp osiągasz w ciągu roku ;)
Trzymam, mocno i gorąco. A Ty się nie poddawaj i walcz o siebie. Całą sobą. Ze wszystkich sił.
Krok po kroku. Jak już nie będziesz mogła, to przerwa, a później następny krok i następny i następny...