#6cd0P

Zostałam wychowana na kompletnie nieudolną kobietę. Mama nigdy nie pozwalała mi brać udziału w „domowych czynnościach”. Pamiętam, że jako dzieciak próbowałam jej pomagać, ale szybko coś psułam – przewróciłam itp. albo szło mi to wolno. „Za taką pomoc ja dziękuję, idź się pobawić”. No to z czasem przestałam pomagać. Właściwie jedyną czynnością, którą mi zlecano, było odkurzanie – a dla mnie to były tortury z powodu dźwięku. Nie pytajcie, dlaczego: nie wiem. Dźwięk odkurzacza zawsze był dla mnie nie do zniesienia. Jak już muszę, zaciskam zęby, ale cierpię. Kiedy przewinął się temat tego, by kupić cichy — zostało to potraktowane jako fanaberia. Nie żeby ktoś wierzył, że naprawdę mnie ten dźwięk męczy, było to traktowane jako tani wykręt. Może w ostatnich latach wreszcie dotarło.
Gdzieś w wieku licealnym zaczęło się: „Twoje koleżanki w domu coś robią, a ty nic”, ale jako że dobrze się uczyłam, zwykle było to zwalane na konieczność nauki i brak czasu. Potem poszłam na studia, w międzyczasie prowadząc życie „kawalerskie” – zupki z paczki, gotowe żarcie, „kontrolowany chaos”.
Po studiach wróciłam do domu i… nic nie umiem. Gotować, „dobrze” sprzątać – czego mama nie omieszkuje mi wypominać. Kiedy pojawia się z mojej strony propozycja, że coś zrobię, jest reakcja śmiechowa: „Przecież ty nie umiesz”. W sumie słusznie, bo większość moich prób zrobienia czegokolwiek kończy się klęską. Np. kiedy chciałam posprzątać łazienkę (mama pedantką też nie jest i trochę dom zapuściła), starłam zniszczony silikon wokół kranu, biorąc go za kamień. Z drugiej strony – mama pomocy oczekuje. „Taki bałagan, ale nie przyszło ci do głowy posprzątać”. Nie przyszło. Naprawdę, przywykłam do bałaganu, który panował w domu od zawsze, a który w miarę sprzątała mama. Jak próbowałam sprzątać, ogarniało mnie zwykle takie „no ale nawet nie wiem, gdzie to odłożyć”. Jak posprzątałam według własnej inwencji, była awantura, bo mama nie mogła niczego znaleźć.
Najbardziej boli, gdy słyszę, że nie powinnam nigdy wychodzić za mąż, bo nie nadaję się na żonę. Powinnam zostać sama, nie niszczyć nikomu życia. Kobiety-lekarze już z założenia nie nadają się według niej do związków, bo za dużo czasu spędzają w pracy i na nauce po niej, a co dopiero takie, co nawet nie postawią mężowi obiadu. Na „przecież niektórzy faceci lubią gotować, to może znajdę takiego”, pojawia się, że mógłby lubić przed ślubem, a później będzie tego oczekiwać.
Mama żali się ludziom, że nie może liczyć na swoją córkę. Często też mi to wypomina, jest smutna z tego powodu… A ja czuję się wtedy jak gnida.
Luna111 Odpowiedz

To, że zostałaś tak wychowana to jedno. Drugie, że sama zupełnie nie próbowałaś tego zmienić. Do czasu "wyfrunięcia" z domu nie wolno mi było niczym się zajmować oprócz ściśle określonych rzeczy. Ale potem na studiach... sama wzięłam się w garść i nauczyłam wszystkiego. Jeśli czegoś nie podpatrzyłam u innych - był internet.
Ty całkowicie przebimbałaś taką możliwość, więc naprawdę nie ma co się dziwić, że efekt jest jaki jest.

Co innego, że mamy XXI wiek, a nie XIX. Dzisiaj związki nie opierają się na tym, że żona ma przygotować obiad dla wracającego z pracy męża. Jak sobie ustalicie, tak macie. Możecie dowolnie podzielić się obowiązkami. Ważne, żeby relacja nie wyglądała jak pasożytnictwo.

KurzaStopa Odpowiedz

Strasznie mądrzy jesteście, koleżanki i koledzy, ale w niektórych domach to naprawdę tak wygląda:
- Chodź dzieciaku, pomożesz. Przynieś maszynkę do mięsa.
- A gdzie jej szukać?
- Nie będę marnować czasu na tłumaczenie ci wszystkiego, sama zrobię szybciej, idź stąd.
I już nie masz ani motywacji, ani chęci, ani wiary w to, że coś umiesz.
Nauczysz się dopiero, jak sama poeksperymentujesz, kiedy nikt nie patrzy i nie komentuje. Mogę zrobić obiad i deser dla znajomych czy faceta i wychodzi super, a u rodziców nawet jajko źle roztrzepuję.

Luna111

Ale nikt nie twierdzi, że w domu sytuacja Autorki była różowa. Znam ten schemat. U mnie cokolwiek bym chciała zrobić były krzyki i wyzwiska. Odkurzyć? Wyzwiska. Przygotować coś w kuchni? Wyzwiska, zagradzanie wejścia do kuchni. Umyć okna? Wyzwiska. Zrobiłam coś pod nieobecność rodziców - źle, musi poprawić, na niczym się nie znam, do niczego się nie nadaje itd. Mogłam podejmować się tylko prostych czynności typu zamieść w przedpokoju, przewracać naleśniki na patelni, coś w tym stylu. I to do czasu opuszczenia domu "rodzinnego".

I naprawdę można się tego wszystkiego nauczyć później. Tylko, że Autorka jak sama przyznaje wolała prowadzić "kawalerskie" życie. Nie eksperymentowała. Więc jak miała nabyć te umiejętności życia codziennego? Z nieba to nie sfrunie, jeśli samemu nie wykazuje się chęci.

A wystarczy tylko czytać etykiety, otworzyć proste samouczki, jak się czegoś nie wie zapytać albo szukać w internecie.

HansVanDanz Odpowiedz

Jestem dorosłym mężczyzną. Myślisz, że ktoś stał nade mną i pokazywał jak użyć szmaty i sprzątać? Gotować też uczyłem się sam (była zasada, kto jest w domu ten robi obiad)?
Wystarczyło trochę chęci, podejrzeć jak ktoś cis robi, czasem podpytać o radę.
Jak się chce, to wszystkiego się człowiek nauczy.
Bezmyślność i lenistwo, nie zrzucał bym całej winy matkę.

fergie Odpowiedz

Ja mam pytanie z innej beczki, skoro jesteś już po studiach i masz zawód medyczny, chodzisz do pracy więc i zarabiasz to dlaczego się nie wyprowadzisz?
Skoro tak Ci źle to wynajmij kawalerkę, albo mieszkanie z koleżanką lub pokój, cokolwiek i zacznij żyć na siebie, może wtedy zmotywujesz się do nauki gotowania/sprzątania itp.
Inna sprawa, że znam kobiety, które mało gotują i żyją normalnie, w dzisiejszych czasach nie jest to wymóg udanego życia.

Bardziej mnie zastanawia jak duży syf jest w domu skoro potrafiłaś pomylić sylikon z kamieniem, albo jesteś nieogar. Tak czy inaczej na pewno brakuje Ci pracy nad sobą.

RykSilnika Odpowiedz

Jesteś lekarzem, więc zapewne będzie Cię stać na panią sprzątającą. Co do gotowania to u mnie gotuje mąż, bo to lubi i z rozmów z moimi znajomymi wynika, że wielu facetów lubi gotować więc może Tobie też się taki trafi. A jeśli nie, to małymi krokami nauczysz się gotować z prostych przepisów z internetu.

Nie rozumiem tylko jednej rzeczy: co kobieta wykształcona, z dobrym zawodem robi w takim domu? Czemu nie pójdziesz na swoje? Oczywiście na początku będzie trudno ale przynajmniej będziesz u siebie. Twój bałagan będzie Twoim bałaganem a nie pretekstem do przytyków od matki.

Dodaj anonimowe wyznanie