#6Zyxp
Rozstaliśmy się (z wielkim hukiem) i w ciągu dwóch miesięcy po rozstaniu coś dziwnego zadziało się z moimi ulubionymi miejscami.
Najpierw zamknięto restaurację, którą uwielbiałam (był zazdrosny, bo pracownik zapytał, co u mnie). Potem zamknięto knajpkę, gdzie spędziliśmy andrzejki (narzekał, że muzyka z lat 80. i 90. jest do bani). Następnie zamknięto dwa sklepy, gdzie kupowałam mu ubrania (wiedzieliście, że spodnie moro są beznadziejne tylko przez swój kolor?). Później mój ulubiony przewoźnik międzynarodowy zbankrutował (na wyjeździe było beznadziejnie po całej linii, bo... słuchawki w buspadach wchodziły mu do uszu). A niedawno odwiedziłam miasto, w którym razem byliśmy – zniknęła świetna atrakcja turystyczna.
Mirku, Ty już nigdzie nie wychodź!
Może miał rację i te miejsca rzeczywiście były kiepskie, skoro się zamknęły? Może podawał więcej argumentów, a Ty je ignorowałaś? Lepiej, że się rozstaliście, chyba masz za dużo kompleksów i jesteś skupiona tylko na sobie.
Jeśli proponował alternatywy, które rzeczywiście spełniały jakieś standardy to tak. A jak wlókł się za nią, nic nie proponował i tylko marudził to MARUDA!
nasłal stado kontroli i urzędów, złe ooinie, tylko po to, by zniszczyć Twoje ulubione miejsca?
Już myślałem, że te miasto też zniknęło ;D
Ale ma niesamowitą moc sprawczą ten gość ;)