#5N7TB
Kiedy mój związek sypał się coraz bardziej, a kłótnie były na porządku dziennym, doszło do tego, że moja córka w wieku 3 lat pocieszała mnie tak samo, jak ja kiedyś pocieszałam swoją mamę. Moja depresja się pogłębiła, a kłótnie z mężem doprowadzały mnie do ataków paniki. Wtedy powiedziałam sobie dosyć. Przecież nie tego chciałam dla własnych dzieci. Po latach tłumaczeń doszłam do wniosku, że tego związku już nie da się uratować. Lepiej będzie, jak sama zamieszkam z dziećmi, facet nie będzie mnie co rusz denerwować, to będę spokojniejsza, szybko poczuję się lepiej. Ta, jasne. Szybko zrozumiałam, że moje dzieciństwo odcisnęło się na mojej psychice. Ciągłe wyzywanie przez własną matkę, która nie dawała sobie rady psychicznie, robienie za terapeutę dla całej rodziny, bycie ignorowaną przez ojca, wykorzystywaną do sprzątania, gotowania i wychowywania własnego rodzeństwa.
Fakt, miałam mniej stresów, żyjąc samej z dziećmi, i mniej obowiązków (dotychczas i tak wszystko robiłam sama), ale jednak nadal odczułam nadmiar obowiązków i okropne zmęczenie psychiczne, bo nie miałam czasu nawet na toaletę, już nawet nie wspominając o jakimś odpoczynku. Najmniejszy drobiazg wyprowadzał mnie z równowagi. Nieważne, czy to zawiniły dzieci, czy ja sama. Zaczęłam krzyczeć na swoje dzieci, tak jak moja matka krzyczała na mnie, i mówić im takie same przykre rzeczy. Po czym zawsze szłam usiąść sama i płakałam nad tym, jaką jestem okropną matką i że niszczę własne dzieci, robiąc im to samo, co moja matka robiła mi.
Porozmawiałam z byłym i doszliśmy do wniosku, że dzieci powinny zamieszkać z nim. Najbardziej nie spodobało się to dziadkom dzieci oraz naszym znajomym. Na porządku dziennym wysłuchuję ich mądrości. Co z ciebie za matka? Jak można chcieć oddać własne dzieci? Jak można nie chcieć się zajmować własnymi dziećmi? Przecież dzieci potrzebują przede wszystkim matki. Robisz im tym krzywdę...
No cóż, osobiście uważam, że większą krzywdę zrobiłbym im, nadal mieszkając z nimi i wciąż wyładowując swoją frustrację na nich. Kocham moje dzieci i właśnie dlatego podjęłam taką decyzję, żeby dać im szansę na dobry start w życiu. Uważam, że to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Znalazłam dobrą pracę i widuję się z dziećmi kilka razy w tygodniu. Czuję się coraz lepiej, nerwy już tak nie puszczają, więc i nie krzyczę o byle co, a przede wszystkim nie ranię moich dzieci słowami, tak jak to było kiedyś.
Twój były nie pałał chęcią pomocy przy dzieciach, ale lepiej, żeby mieszkały z nim?
Powinnaś przepracować swoje dzieciństwo z psychiatrą lub psychologiem, żeby pomogli Ci przestać powielać schematy.
Ona się na nich wyzywała więc lepiej żeby były z nią? Teraz właśnie ma czas aby odbudować siebie przy pomocy terapeuty.
Lepiej się wyżywać na dzieciach, czy je zaniedbywać? Nie wiem, dla mnie nie ma dobrej odpowiedzi. A Ty jak sądzisz?
Zauważył ktoś jeszcze jak Postać zawsze umniejsza przemocy wobec dzieci? Nieważne czy psychicznej lub fizycznej. Rodzic to zawsze "tylko człowiek", a dziecko to zawsze worek treningowy, bo skoro ma jedzenie, jest przytulane i ma ubrania to, przecież rodzic może dać upust swoim niedorozwiniętym emocjom.
@Powiemnie wiem, że Postac tak robi, ale mnie też zdziwiło, że ex nie pomagał przy dzieciach jak mieszkały u matki a nagle ma przejąć opiekę nad nimi? Skąd taka zmiana nagła podejścia? Bo na pewno nie jest to kochający ojciec, bo by wtedy nie olał dzieci wcześniej. Jest duża szansa, że w tym wypadku oboje rodzice nie są ok wobec dzieci.
Jest również spora szansa, że ona blokowała męża, ponieważ facet się nie zna i wszystko zrobi źle.
Coztegoze, nie wiemy jak było naprawdę. Skoro nie zajmował się dziećmi, to jak przyjął je dobrowolnie teraz?
Postąpiłaś słusznie. Wybrałaś dobro dzieci.
A przy okazji okazało się, że bez dzieci jest szczęśliwsza i zdrowsza.
Nie brzmi to najlepiej, być może wsparcie psychiatry by się przydało.
To normalne,że mogąc się wyspać, człowiek lepiej się czuje. To nie umniejsza jej miłości do dzieci.
Mam nadzieję że płacisz również alimenty.
Nigdy nie napisałeś takiego komentarza pod wyznaniem o rozwodniku, który ma dzieci u mamy.
Straszna sytuacja i nie ma tu dobrego rozwiązania. Zostać z dziećmi - źle. Oddać je ojcu - też kiepsko. Współczuję Ci Autorko i mocno przytulam!
???
Przecież widzi je kilka razy w tygodniu. Są u ojca, najbliższej osoby, nikt na nie nie krzyczy.
Nie wiem jak wygląda cała sytuacja, ale może ten związek i ta rodzina nawet przetrwa, jeżeli ona będzie mieszkać osobno.