Gdy przebywam w towarzystwie ekstrawertyka, momentalnie cichnę i staję się mniej rozmowny. Gdy jestem z introwertykiem, tryskam humorem i staję się bardzo gadatliwy. Przez to ani jeden, ani drugi nie czują się dobrze w moim towarzystwie, a ja zastanawiam się, czemu taki jestem.
Dodaj anonimowe wyznanie
Moim zdaniem nie ma w tym nic nadzwyczajnego i nie powiedziałabym, że inni nie czują się w Twoim towarzystwie dobrze. Ekstrawertyk potrzebuje uwolnić swoją energię i dopóki nie cichniesz całkowicie, to jest ok. W drugą stronie podobnie. To nie jest tak, że introwertycy nie lubią gadatliwych osób. Jestem w dużym stopniu introwertyczką i często cieszy mnie fakt, że większy ciężar rozmowy leży po drugiej stronie
Możesz się zastanawiać i szukać przyczyn. Albo możesz popatrzeć w to, że Twoja obecność to dla obu stron prawdziwy dar.
Dlaczego dar? Bo dwoje introwertyków będzie się czuło w swoim towarzystwie wspaniale, ale tak naprawdę nic nie będzie się między nimi działo. Ot, posiedzą w ciszy, pokontemplują świat, porozmawiają łagodnie o tym czy o owym. Ale nie doświadczą ruchu, witalności, świeżości.
Jestem introwertyczką i mam znajomych ekstrawertyków bo czasem wręcz POTRZEBUJĘ ich towarzystwa. Żeby się beztrosko pobawić, wyśmiać do bólu brzucha, wyjść do świata i doświadczyć odmiany.
Z drugiej strony ekstrawertycy lgną do mnie jak pszczółki do miodu, bo przy mnie bardzo się wyciszają. Uspokajają. Moja obecność ich koi, przywraca równowagę. W swoim własnym gronie są ciągle pobudzeni, na wysokich obrotach. Przy mnie kierują się do wewnątrz, łapią oddech.
Owszem, najbardziej komfortowe dla nas jest przebywanie z ludźmi takimi samymi jak my. Jednak to, co najbardziej komfortowe, nie zawsze jest tym, co najbardziej dla nas korzystne. Czasem potrzebujemy wyjść poza strefę komfortu, by poszerzyć się o nowe jakości.
Masz bardzo stereotypowe myślenie.
"Bo dwoje introwertyków będzie się czuło w swoim towarzystwie wspaniale, ale tak naprawdę nic nie będzie się między nimi działo. Ot, posiedzą w ciszy, pokontemplują świat, porozmawiają łagodnie o tym czy o owym. Ale nie doświadczą ruchu, witalności, świeżości."
Bycie introwertykiem naprawdę nie polega na tym, że siedzi się i kontempluje świat. Dwójka introwertyków, jeśli znajdą wspólny temat, mogą prowadzić bardzo ciekawą i żywiołową dyskusję. Z introwertykami też można się dobrze bawić. Tak samo ekstrawertycy to nie są tylko ludzie z którymi można się super pobawić o pośmiać. Nie oceniam stereotypowo.
Dantavo
Piszę o moich własnych doświadczeniach z innymi introwertykami oraz ekstrawertykami. Skoro Ty masz odmienne, to też dobrze. Ja czasem potrzebuję ekstrawertyków, którzy wyciągną mnie na jakąś imprezę, namówią na coś szalonego. Z introwertykami spędzam czas zupełnie inaczej, nie chodzę po knajpach czy jarmarkach, nie pcham się w tłum ludzi, bo dla żadnego z nas nie jest to naturalne środowisko.
W drugą stronę to również działa. Ostatnio bardzo zaskoczyła mnie kumpela, która stwierdziła, że choć lubi naszego wspólnego znajomego, ale ma już serdecznie dość jego ADHD.
Mało szczęki nie zgubiłam z wrażenia, gdy to usłyszałam. O czym ona w ogóle gada?! Ja NIGDY bym o nim nie powiedziała, że ma ADHD. Bo przy mnie jest zawsze spokojny, opanowany. Chodzimy razem na długie spacery, prowadzimy ciekawe dyskusje, czasem milczymy. Jakie ADHD do jasnej anielki, co ona wymyśla?
Okazuje się, że obie znamy go z zupełnie innej strony, bo każda z nas wyzwala w nim inne aspekty jego osobowości. Ona jest bardzo żywiołową osobą, zawsze w ruchu, zawsze w centrum wydarzeń i w centrum uwagi. On jest podobny, więc się wzajemnie nakręcają, rywalizując ze sobą o uwagę otoczenia.
Ze mną rywalizować nie trzeba, bo ja naturalnie staję sobie pół kroku z tyłu. Więc żeby ze mną być, trzeba również te pół kroku wstecz wykonać i się trochę wyciszyć.