#58H4M
Mieliśmy takie jedno nasze ulubione miejsce, gdzie spuszczałem Alcesta ze smyczy, a on ganiał za wiewiórkami, tarzał się w liściach i latał z wywalonym ozorem. Podczas jednego z takich wyjść podeszła do mnie bardzo ładna dziewczyna. Powiedziała, że już któryś raz mnie tam widziała i ciekawa była kim jestem. Gadka zaczęła się kleić. Mimo to w środku powtarzałem sobie „Nie zrób niczego głupiego, nie zrób niczego głupiego...”. Gadaliśmy sobie jakieś dziesięć minut. To chyba najdłuższy czas rozmowy z przedstawicielką płci pięknej, jaki odbyłem od wielu lat…
I wtedy zjawił się Alcest wytarzany w gównie z kawałkiem papieru toaletowego przyklejonym do ogona. Przyjaźnie otarł się o nogę mojej uroczej rozmówczyni. Niezręczność tej sytuacji sparaliżowała mnie niczym czar petryfikacji rzucony przez potężnego maga. Zanim niewiasta zdążyła zareagować, Alcest uznał, że w sumie to dobry moment na amory i rzucił się do ordynarnego posuwania jej łydki.
Po chwili byłem już sam ze śmierdzącym, ale bardzo zadowolonym z siebie Alcestem. Dziewczyna momentalnie rozpłynęła się, a wraz nią moje szanse na podryw.
Wyświadczył Ci przysługę, nie nadawała się. Gdyby zostala, to byłby materiał na żonę.
Najwyraźniej była z tych, które nie zgadzają się na seks na pierwszej randce.
Czyżby imię psa bazowało na równie grubym Alceście z serii o Mikołajku?
Czyli kudłaty Salceson był z nią bliżej niż Ty 😃
Znaczy się, ktoś poszedł do parku wysrać się i miał ze sobą papier toaletowy, czy też Alcest nieumiejętnie korzysta z Toi-Toiów?
Nie wiem czy opowiadanie jest prawdziwe ale istnieje prawdopodobieństwo że ktoś miał papier toaletowy np w plecaku na wszelki wypadek i skorzystał.