#4t5Ge
Mieszkamy z żoną na swoim, a jej mamuśka ok. 35 km od nas w innym mieście.
Nie mam żadnych problemów, jeśli chodzi o odwiedziny i przyjmowanie gości, choć czasem chciałbym pobyć po prostu sam. Teściowa, choć ma prawo jazdy, niestety nie jeździ samochodem – efekt komunistycznych „wczasów z prawem jazdy”: papier jest, umiejętności brak. Co za tym idzie, jej wysokość należy przywozić i odwozić.
Całkiem niedawno miała zabieg, po którym swoją rekonwalescencję przechodziła u nas w domu. Była chyba przez 5 dni. W następny weekend byliśmy wspólnie na imprezie urodzinowej, po której (ona miała do siebie 3 km, a my 40) wróciła ochoczo do nas do domu i została znów na parę dni (a co, przecież ma zwolnienie lekarskie, więc może się byczyć). L4 trwa nadal, a ona od soboty do dnia dzisiejszego siedzi u nas w domu i na „wyprowadzkę” się nie zapowiada.
Spytacie, gdzie ja tutaj widzę problem?
Problem w tym, że nie czuję się komfortowo w MOIM domu, nie mogę swobodnie pogadać z żoną, bo są sprawy, o których nie chcę, żeby wiedziały osoby niezainteresowane, że nie mogę za przeproszeniem pierdnąć, kiedy chcę, czy siedzieć wieczorem w bokserkach w salonie, tudzież figlować z żoną, gdzie mi się tylko podoba.
Cóż, nie jest mi dane, bo mamunia za ścianą.
Z natury jestem stanowczy i potrafię odmówić, lecz nasze relacje po dziś dzień są poprawne, nie było nigdy żadnych zgrzytów i nieporozumień, niemniej jednak mam obawy, że moje delikatne „jedź już do siebie” zostanie odebrane skrajnie negatywnie, czego oczywiście nie chcę. Podejrzewam, że jakbym powiedział wprost to, co czuję, nieprędko byśmy się ponownie spotkali. Wobec tego żonę poinformowałem, że to z nią się ożeniłem, a nie z jej mamusią, i grzecznie proszę, żeby postarała się załatwić to w relacji córka-matka, gdyż tak będzie smaczniej i bezpieczniej dla wszystkich.
W myśl powiedzenia „Dobry gość – rzadki gość” liczę na olśnienie mojej szanownej teściowej, i życzę jej, aby znalazła sobie chłopa, a nas zostawiła w spokoju.
Jakoś tak mocno niesympatycznie brzmisz autorze w tym wpisie. Czy żona ma rodzeństwo? Czy jej również tak częste wizyty mamy przeszkadzają? I jeszcze te życzenia na końcu, że ma znaleźć sobie chłopa, a Was zostawić w spokoju...
Polska gościnność nowobogacka.
No ok, a co na to żona? Ani razu nie przedstawiłeś jej stanowiska. Może ona nie widzi w tym nic złego? A może nie potrafi powiedzieć swojej mamie "nie"? Mało tego, może Twoja żona sama ją zaprasza, bo z jakiegoś powodu potrzebuje jej blisko, a Tobie nic nie mowie, bo wie, ze nie zrozumiesz?
Oczywiście ostatniej opcji nie pochwalam i nie bronię żony, ale może trzeba czasem porozmawiac a nie tylko foszyć.
Ja jestem stanowczy i potrafię odmówić, dlatego powiedziałem żonie, żeby to ona porozmawiała z matką.
No tak... :)))
Poczytaj chłopie, czym jest asertywność i jak praktycznie wdrażać ją w życie. Materiałów w necie masz po kokardę. To powinno rozjaśnić Ci temat, i dać odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie: "jak nauczyć teściową dobrych manier".
Ja tu mam właśnie zagwozdkę jak to powinno być rozwiązane. Jednej strony dobrze, jakby mąż zapewniał bezpieczeństwo, stawiał granice i był tą twardszą połówką, trochę chroniąc żonę przed konfliktami.
Z drugiej strony rodzina jest jaka jest, z rodziną się nie żenimy. I nie mamy za bardzo prawa mieć pretensji od teściów, że są jacy są - nie oni weszli w tą relację. Mamy za to prawo wymagać od drugiej połówki, żeby trzymała ta relacje w zdrowych ryzach.
Chyba, dopóki nie ma jakiegoś dużego konfliktu z którym żona sobie nie może poradzić, to jednak ona powinna matce postawić granice. Załatwić to jakoś po swojemu. Nie powinno być tak, że on się czuję źle, niekomfortowo, a żona temat olewa tak długi czas. Jeśli spróbuję i nie da rady, wtedy dopiero bym oczekiwała od męża wykazania się stanowczością.
*spróbuje, bez ę. Mój telefon coraz bardziej szaleje.
MaryL2
To autor napisał w pierwszym zdaniu, że szuka odpowiedzi, jak nauczyć teściową dobrych manier. Odpowiedzią jest asertywność. :)
Natomiast to, o czym piszesz, czyli kto powinien z teściową porozmawiać, to już osobna kwestia. Jak dla mnie, najlepiej, by taka rozmowa odbyła się w obecności obojga małżonków. Bo to jest ich dom, ich przestrzeń i to oni oboje wyznaczają tu granice innym ludziom.
A kto temat podejmie, to już obojętne. Ważne, że wcześniej go omówili, zgadzają się co niego, i trzymają stanowczo wspólny front. A asertywność polega między innymi na tym, że człowiek potrafi wyznaczać granice kulturalnie i grzecznie, nie urażając innych ludzi.
Ja tu nie widzę ani omawiania sprawy z żoną, ani asertywności. Z wyznania wynika: mnie się pobyt teściowej nie podoba, więc niech żona to za mnie załatwi.
Sam ją "zapraszasz", to co się dziwisz?
Na początek może przestań robić za taksówkę? Masz prawo mieć ochotę na lampkę wina, lub być zmęczony po pracy, a teściowa może wrócić taksówką.
W drugą stronę tak samo - nie chcesz jej u siebie, to może wyhoduj jaja i przestań ją przywozić?
Rozumiem pobyt na czas rekonwalescencji, ale poza tym czasem - pomieszkiwania u was już niekoniecznie.
Wyjdź w majtach albo i bez na salony, to sama ucieknie.
Dragomir
No czy ja wiem? Jeśli autor apetyczny, to mógłby niechcący zachęcić do przedłużenia pobytu.
Wbrew temu, co myślą niektórzy panowie, my bardzo lubimy popatrzeć na smakowite męskie ciałko. ;-)
Czaroit - Ty jesteś jedną z tych, dla których jak przystojny zgwałci, to wtedy jest to seks niespodzianka?
Myślę, że jeśli partner, czy partnerka naszego dziecka, nagle zaczyna nam wymachiwać przed twarzą pindolem czy cyckami, to jest to co najmniej niesmaczne.
Moralnie bardzo mocno dyskusyjne. A raczej bezdyskusyjne :)
Estetycznie i emocjonalnie może okazać się bardziej interesujące, niż sami byśmy chcieli. Kwestia potrzeb i tego, jak bardzo ktoś jest dla nas atrakcyjny na różne sposoby.
Dragomir - przykładowo, jeśli byś miał ładną, pełnoletnią córkę, to chciałbyś, żeby chodziła koło Ciebie nago?
Jestem pewny, że nie, bo byłoby to chore. Jeśli kogoś podnieca własna rodzina albo rozbierający się zboczeniec, bo ,,hehe, fajne ciałko", to jest to co najmniej przykre.
Zacznij się u siebie zachowywać jak u siebie, nie oglądaj się na teściową. chodź w bokserkach, pierdź przy niej. Możliwości są zasadniczo dwie - albo się wyprowadzi, bo złapie aluzje albo się trochę fochnie, albo to zaakceptuje, co Ci nie pomoże w "wyprowadzeniu jej", ale przynajmniej będziesz się czuć swobodniej
A co na to wszystko żona? Jeśli ktoś powinien zwrócić mamie uwagę to właśnie ona
Praktycznie to lepiej nie kozaczyć, bo nie wiem jak tam z żoną żyjesz, ale teoretycznie to mogę poszaleć:-)
Na początek:
Bądź mężczyzną, a nie zużytą gumą od dureksa.
Na Twoim miejscu zapytałbym, czy mamusia chciała by, żebym rower jej kupił... choć po chwili, stwierdziłbym, że gdyby chciała pojechać na cmentarz, to kto by za nią rower odprowadził? ;-)
Gdyby to nie pomogło, to trzeba było by się wziąć za konkretną robotę:
Żonę wziąć na tartak i tak rżnąć, żeby po wszystkim sąsiedzi poszli na fajkę!
Teściowej mogłoby zrobić się albo żal córki albo szkoda swojej Jerry`ego (tego od "Tom i Jerry")
Gdyby to nie pomogło.... to możesz jeszcze scedować całe zajście na żonę....
Ukochać swoją teściową..... umościć w waszym domu, pytać o wszystko.... czy odpowiedniej używasz pasty do zębów i czy w nie założyłeś bokserek na lewą stronę - żona załatwi temat natychmiastowo i mamusię wyrzuci na zbity pysk.