#42pnN

Kiedy miałam z 6 lat, na przystanku autobusowym zaatakował mnie niepełnosprawny umysłowo mężczyzna. Nie wiem co sobie wtedy myślał, może mu kogoś przypomniałam, ja się nieźle wystraszyłam. Na szczęście mama mnie uratowała. Pamiętam jedną rzecz - ludzie nie zareagowali. Czy z obojętności, czy przez to, że mężczyzna był niepełnosprawny i dosyć młody (miał może z 20 lat) - tego nie wiem. Od tego czasu nie lubię mieć kontaktu z takimi osobami.

Niedawno przeprowadziłam się na małe osiedle w jeszcze mniejszej wiosce, gdzie mieszka taka kobieta. Ma ponad 40 lat, zachowuje się na poziomie 10-latki. Zaczepia ludzi, dzieci, jęczy, czasami okropnie krzyczy, co oczywiście słychać po mieszkaniach. Gdy jej coś nie pasuje, potrafi coś rozwalić. Teoretycznie jest nie groźna, bo jest zamknięta na swoim podwórku. Teoretycznie.

Jako że zaczepia ludzi, rozmawia z nimi, a wielu z nich jest głupio powiedzieć, że nie chcą z nią rozmawiać, to ona uważa, że ma bardzo dużo przyjaciół. Było tak i tego dnia, kiedy wyszłam na spacer ze znajomą z małym dzieckiem w wózku. Okazało się, że furtka owej sąsiadki była otwarta i ta zadowolona wyszła porozmawiać. Ja przez swoje lęki odeszłam kawałek dalej, przyglądałam się sytuacji. Wszystko było w porządku, jednak po chwili nie spodobało jej się, że dziecko śpi i z całej siły kopnęła wózek. Dziecku na szczęście się nic nie stało, jednak jako że kobieta ma z 170 cm i na oko w okolice 100 kg wagi, gdyby było w spacerówce, a nie w zwykłym wózku, na pewno by się wywróciło na chodnik. Sama jestem w ciąży i stwierdziłam, że nie mogę dopuścić do takiej sytuacji. Nie mam jej za złe, nie jej wina, że nie myśli nad konsekwencjami, dlatego ja sama muszę myśleć nad nimi. Więc za każdym razem kiedy krzyczała do mnie, zadawała pytania, po prostu odpowiadałam, że nie mam czasu. Jednak jej to nie wystarczyło, więc pewnego dnia powiedziałam jej wprost, że jestem jej sąsiadką, możemy sobie mówić "dzień dobry", ale nie jestem jej przyjaciółką i nie chcę z nią rozmawiać. Na tyle się zdziwiła, że nie odpowiedziała nic. Ja miałam już spokój. Do czasu.

Po około tygodniu okazało się, że jestem okropną osobą, bez serca, że znęcam się i wyzywam (!) tę niepełnosprawną umysłowo kobietę. Skąd takie przypuszczenia? Starsze panie, które siedziały na podwórku i słuchały jak tłumaczyłam tej kobiecie, czemu nie chcę z nią rozmawiać, uznały to za duże chamstwo z mojej strony. Bo przecież jak mogę nie być miła dla tej biednej pani...

Uprzedzając pytania. Tak. O tym, że kopnęła ten wózek, a także jak się okazało o wielu innych sytuacjach wiedziały. Ale przecież ona nie wie, nie rozumie, jest jak małe dziecko. Trzeba jej wybaczyć i dalej się narażać na tego typu sytuacje.
I nie, sama nie mam problemu, że ktoś z nią rozmawia. Po prostu sama nie chcę i nie mam takiego obowiązku.
Cafeshoper Odpowiedz

To podobnie jak z psem, ugryzie małe dziecko a potem to dziecko jako dorosły ma lęk przed psami. Jednakże lepiej zapobiegać niż leczyć. Trzeba uważać na psycholi, także tych "normalnych"

Dodaj anonimowe wyznanie