#2gHcg

Chciałabym opowiedzieć o czymś, co od pewnego czasu bardzo mnie męczy, a o czym trudno mi rozmawiać na co dzień. Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji i znajdzie tu coś znajomego.

Jestem w związku z mężczyzną, który ma córkę z poprzedniego małżeństwa. Sama mam dorosłego syna, więc wydawało mi się, że etap wychowywania dzieci mam już za sobą. Tymczasem życie potrafi zaskoczyć.

Mój partner i jego była żona ustalili bardzo mocno nietypowy sposób sprawowania opieki, zamiast tradycyjnie, że dziecko mieszka z matką, a ojciec płaci alimenty plus zabiera na weekendy, tutaj to wygląda tak, że ich córka mieszka naprzemiennie – dwa tygodnie u matki i dwa tygodnie u nas. W teorii brzmi to nowocześnie i partnersko, ale w praktyce oznacza ciągłe przeprowadzki, zmianę rytmu dnia i brak prawdziwej stabilizacji.

Była partnera to osoba bardzo „nowoczesna” – ma dobre relacje z byłym mężem, jest aktywna, dużo podróżuje, interesuje się rozwojem osobistym. Z zewnątrz wygląda to dojrzale i „światowo”, ale mam wrażenie, że w tym układzie brakuje zwykłego, domowego spokoju, którego dziecko potrzebuje.

Kiedy dziewczynka jest u nas, cały dom podporządkowany jest jej obecności: plany, posiłki, rytm dnia. Gdy wyjeżdża, wszystko nagle się uspokaja. Co dwa tygodnie żyjemy jakby w dwóch różnych rzeczywistościach, a to bywa męczące emocjonalnie i organizacyjnie.

Nie mam do nikogo pretensji. Partner jest oddanym ojcem, a jego córka jest miła i staram się, żeby czuła się u nas dobrze – choć zachowuję dystans, bo nie jestem jej mamą. Mimo to czuję się czasem trochę „pomiędzy”: między jego światem a moim.

Dodatkowo była żona partnera ma już nowego partnera, więc córka funkcjonuje właściwie w trzech środowiskach. Mam wrażenie, że może się w tym gubić – w ciągłych zmianach zasad, domów i nastrojów.

I może zabrzmi to egoistycznie, ale tęsknię za spokojem i przewidywalnością. W głębi duszy wolałabym bardziej tradycyjne rozwiązanie – stałe miejsce zamieszkania dla dziecka i regularne kontakty z drugim rodzicem. Wydaje mi się to zdrowsze i dla niej, i dla nas jako pary. Bo jednak dla nastolatki przeprowadzka co dwa tygodnie to duże obciążenie. Dla mnie jako osoby dorosłej, gdybym tak co dwa tygodnie miała zmieniać miejsce zamieszkania, to chyba bym zwariowała, a co dopiero gdy to dotyczy dziecka.

Nie szukam współczucia, raczej perspektywy. Czy ktoś z Was miał podobnie? Jak ułożyć to tak, żeby nie żyć we frustracji, ale też nie zgubić siebie?
Shido Odpowiedz

Dla mnie opieka naprzemienna to najuczciwszy sposób opieki nad dzieckiem i to że jest o określone tutaj jako "nietypowe" jest smutne.
Poza tym nie możesz mówić jak będzie lepiej dla dziecka skoro nie jesteś tym dzieckiem, tylko ona może się wypowiadać czy to jest dla niej uciążliwe lub/i stanowi obciążenie.

No bo jest to nietypowe i nie bez powodu jest to rzadkie, po prostu nikt nie lubi mieszkać raz tu raz tam.

Shido

Znowu uogólniasz - nie jesteś dzieckiem by decydować jak wolisz mieszkać.
Jest rzadkie bo sądy rodzinne są bardzo sfeminizowane - zazwyczaj, niezależnie od relacji rodzinnych i tego czy matka ma możliwości lokalowe, finansowe czy nawet psychiczne prawie że z automatu dostaje opiekę nad dzieckiem.
Osobiście znam takie przypadki w tym najbardziej skrajny:
Matka z problemami psychicznymi - z okresowymi pobytami w szpitalu psychiatrycznym z problemami z agresją, bez żadnego lokalu własnego, bez stałego źródła utrzymania z przegranymi sprawami sądowymi o zniesławienia męża i teściowej z udokumentowanymi dowodami na agresję słowną i siłową względem byłego męża - dostała opiekę nad dzieckiem. Teraz utrudnia kontakty ojca który dbał o dziecko i dla którego córeczka jest całym światem. Utrudnia mimo tego że sąd przyznał rację ojcu po jego zgłoszeniu o utrudnianie kontaktów.

Masaichick

Badania pokazuja, ze dzieci najlepiej sie czuja wlasnie w opiece naprzemiennej. Nie maja problemu z takim mieszkaniem, bo to wciaz jest ICH DOM. Ona nie mieszka u obcego, nie przeprowadza sie, a mieszka w swoim drugim domu i jest ze swoim tata. Jest to rzadkie tylko w Polsce, bo w Polsce dzieci wychowują pary jednoplciowe, a Polacy nie chca być ojcami.

Sematyka

JedynaMonika niby gdzie to jest nietypowe? Znam masę takich rodzin. Brzmisz jakbyś wolała,żeby twój partner rzucał kasą raz w miesiącu i koniec obowiązków

coztegoze2

@JedynaMonika Przecież można zrobić identyczne pokoje dla dziecka w obu domach żeby było mu łatwiej i ustalić plan dnia, którego się przestrzega w obu domach żeby właśnie dziecku zapewnić jak największą stabilizację. Skoro byli partnerzy mają dobry kontakt to tym lepiej, bo łatwiej to ustalić. I dziecko bardzo zyskuje na tym, że rodzice mają dobry kontakt ze sobą mimo rozstania, bo nie czuje że musi kogoś bronić albo chronić. Same plusy dla dziecka.

psica

,,w Polsce dzieci wychowują pary jednoplciowe, a Polacy nie chca być ojcami" No jasne że w Polsce z małżeństw jednopłciowych częściej jest dziecko czyli ciąg dalszy obrzydzania Polski. Gdyby te dane były czymś poparte jeszcze. Czy GUS potwierdza że w Polsce częściej para jednopłciowa wychowuje dziecko niż para dwupłciowa? A przepraszam jak ma potwierdzić skoro para jednopłciowa nie może sformalizować swego związku czyli wypisywanie co się komu wydaje. A z tą całą Moniką to się nie zgadzam. Takie rozwiązania są w Polsce coraz częstsze i bardzo dobrze bo trzeba wspierać mężczyzn chcących wychowywać swe dziecko.

Preludium

psica, pewnie chodzi o mamę i babcię, jako parę jednopłciową :D

Osmypasazer Odpowiedz

Kobieta kobiecie kobietą 🤦‍♀️
Chciałaś miec faceta dla siebie i przeszkadza Co jego dziecko, tymczasem ojciec zachowuje sie wręcz wzorowo i odpowiedzialnie, brawa dla niego. A ty się ogarnij.

coztegoze2

Brawo w ogóle dla tych rodziców. Po rozstaniu utrzymują dobre kontakty. Z tego są korzyści dla całej rodziny. Szczególnie dla dziecka. Nie ma wojenek i przeciągania dziecka na swoją stronę. To naprawdę super podejście.

TakaOna100

Z tego wyznania wynika, że nie tylko chodzi jej o swoją stabilizację, ale też dziecka. I uważam, że prawda w tym jest. O jakiej stabilności można mówić, gdy co dwa tygodnie trzeba się przeprowadzać.

Arazel

TakaOna100 jej chodzi tylko o ją samą, nie o dobro dziecka. Wykorzystuje ten argument, żeby zracjonalizować swoje poglądy, ale tak naprawdę, nie zależy jej na dziecku tylko na jej własnym dobru. Nigdy z dzieckiem nie rozmawiała i nie wie czy jest mu dobrze czy nie, to są jej przypuszczenia, bo jej się obecna sytuacja nie podoba.

Masaichick Odpowiedz

W krajach zachodnich 2 tyg u jednego i 2 tyg u drugiego to standard po rozwodach. Dziewczyna to nastolatka, gdzie w tej historii co ona o tym sadzi? No wlasnie. Jezeli jej to nie przeszkadza to tylko tobie to przeszkadza. Dla niej to nie przeprowadzka, bo ona tam MIESZKA. Mieszka u taty i u mamy. Tata to nie jest nowy dom. Przeszkadza ci, ze tata faktycznie wychowuje swoje dziecko zamiast widziec je 4 razy w miesiacu.

psica

Niestety rodziców często mało obchodzi co dziecko sądzi a to błąd.

Iguannna Odpowiedz

Myślę że nie martwisz się o jego córkę tylko o siebie. Słabe. Ona sobie poradzi, nie bój się. Ale jeżeli ty będziesz się w to wtrącać to oberwie twój związek. Matka ma prawo do swojego życia, a ojciec ma obowiązek opieki nad córką. Opieka naprzemienna jest najlepszym rozwiązaniem. Dla nich, nie dla ciebie i to cię boli. Pamiętaj, że to ty się zdecydowałaś na związek z dzieciatym facetem więc nie miej teraz pretensji do nikogo prócz do samej siebie. Albo uszanujesz ich wybory albo odejdź. Nie masz żadnego prawa do wprowadzania swoich zmian w tej kwestii. Tu nie ma kompromisu ani niczego do ustalania.

Moss Odpowiedz

W klasie mojego dziecka jest kilka przypadków gdzie rodzice sprawują opiekę nad dziećmi podobnie jak twój partner i jego była żona.
Rodzice po rozejściu się postarali się zamieszkać niewielkiej odległości od siebie tak aby dzieciaki mogły spokojnie dalej chodzić do swojej szkoły.
A ich dzieciakom tak się podoba, że córka mi już kilka razy opowiadała jak fajnie jest być dzieckiem rodziców po rozwodzie....

Masaichick

Nie wiem jak autorka moze napisac na powaznie, ze dziecku bedzie lepiej widujac tate 8 dni w tygodniu zamiast polowe miesiaca. Miala nadzieje, ze jej partner bedzie beznadziejnym ojcem widocznie.

Shift Odpowiedz

Z tego co napisałaś da się wyczuć że boisz się tego, że Twój facet może kiedyś zechcieć wrócić do byłej żony i że opieka nad córką jest tym co trzyma ich ze sobą w kontakcie.
Przez to trzymasz dystans do jego córki, bo w pewien sposób jest takim "wywoływaczem" tych obaw i lęków, jest tym co przypomina Ci o jego "poprzednim" życiu.
Dużo piszesz o spokoju i stabilizacji, bo nie czujesz się pewnie, nie umiesz odnaleźć się w tej sytuacji, ciągle żyjesz z myślą że ten Twój lek się ziści.
Zastanów się nad tym, poobserwuj sama siebie kiedy dokładnie te obawy się nasilają i co je powoduje. Pomyśl jak możesz się ich pozbyć.
Może spróbuj skrócić dystans z tą dziewczyną? Jest szansa że gdy się z nią "oswoisz" stanie się bardziej częścią twojego wspólnego życia z partnerem, a nie tylko częścią jego "dawnego" życia. Budując wspólne relacje wzrośnie też Twoje poczucie kontroli nad sytuacją, a wraz z kontrolą przychodzi spokój, czyli coś czego tak bardzo Ci brakuje.
Zawsze też można po prostu porozmawiać z facetem o tym, że rozumiesz całą sytuację, ale jednak budzi w Tobie obawy. Być może samo wygadanie się (o ile poprzedzisz to głęboką autorefleksją o której pisałem wcześniej i zadbasz o to by nie odebrał tego jako atak na jego relacje z córką).
Na koniec proste, ale jednak może ciekawe spostrzeżenie: skoro Twój facet aktywnie zajmuje się córką pomimo rozwodu z jego matką to znaczy że jest odpowiedzialny, lojalny i dba o najbliższych, a teraz to Ty jesteś jesteś jego najbliższą osobą, więc te wszystkie zalety będą dotyczyły Ciebie.

coztegoze2 Odpowiedz

Moim zdaniem nie akceptujesz tego stanu, który jest. Piszesz wyraźnie "Mimo to czuję się czasem trochę „pomiędzy”: między jego światem a moim." Co 2 tygodnie ta dziewczyna mieszka z Wami. To jest też Twój świat, ale go nie widzisz takim.

Przykre, że nie potrafisz docenić jak dobrym ojcem jest Twój partner. I jak nie porzucił swojego dziecka.

Lightworker Odpowiedz

Z tego opisu wynika, że dziewczynka jest co 2 tygodnie przerzucana z domu do domu jak walizka, a nigdzie nie ma swojego miejsca. Skoro zmieniacie diametralnie tryb życia w czasie jej pobytu, to znaczy że traktujecie ja jak gościa, a nie jak domownika. Myślę, że ona w tej sytuacji ma jednak gorzej niz wy, dorośli.
Rozumiem, że chcesz stabilizacji. Może warto zaproponować, że weźmiecie dziecko do siebie, żeby tą stabilność zapewnić. Chociaż nie mogę się oprzeć wrażeniu, że taka opcja w ogóle nie jest brana pod uwagę. Matka ma zabrać dzieciaka, żebyś miała święty spokój... smutne to

psica

Cały dom jest podporządkowany jej obecności. Czy ty jak jesteś gościem w czyimś domu to cały dom jest podporządkowany twej obecności? I czy zdajesz sobie sprawę że takie rzeczy się ustala wspólnie z sądem?

3210

Psica ona nie jest gościem tylko członkiem rodziny. I tak, domy podporządkowuje się rozkładowi dnia dzieci i jest to zupełnie normalne. Problemem jest autorką, ewidentnie zazdrosna o czas poświęcony córce. Ale na to jest prosta metoda - rozstanie. Jeśli zdecydowała się na związek z mężczyzną który ma dziecko to powinna liczyć się z konsekwencjami.

Dodaj anonimowe wyznanie